Już na zawsze razem [bakudeku]

PROLOG

  Jak zawsze po zjedzonym śniadaniu przyszedł po mnie blondyn o krwisto czerwonych tęczówkach. Gdy ubrałem czerwone buty na moje małe i drobne stópki chłopak odrazu złapał mnie za rękę i szybkim krokiem zaprowadził na plac zabaw gdzie codziennie się bawiliśmy. Ale tym razem wyglądał jakby trochę smutno?

-Kacchan? - zapytałem

- Hmm?

- Czy coś się stało? Wyglądasz na
niezbyt zadowolonego. Znowu nie pasowało Ci śniadanie? - zapytałem lekko się przy tym uśmiechając.

- Nie o to chodzi Deku! Chciałem cię o coś zapytać...

- A o co dokładnie?

- Jak myślisz jak będzie kiedyś? Będziemy dalej przyjaciółmi? Pójdziemy do tej samej szkoły? - zapytał się mnie lekko smutny przyjaciel.

Zdziwiłem się bo zawsze był dumny, radosny i pewny siebie, wiec widok go przygnębionego był nie codzienny. Mimo iż nie spodziewałem się takiego pytania, a sam nie myślałem nad tym co się stanie gdy bedziemy starsi to odpowiedziałem mu bez namysłu.

- Nie wiem co będzie, i nie ważne co się stanie ja zawsze będę twoim przyjacielem Kacchan!

- Obiecaj - powiedział to wyciągając w moją stronę swój mały palec i lekko unosząc go w górę

- Obiecuje Ci że już zawsze bedziemy razem! - powiedziałem zaciskając swój palec na jego. Na co on pocałował swoją rękę a ja swoją, następnie się do siebie przytulając blondyn powiedział mi że nie pozwoli abym kiedykolwiek cierpiał, bo wkoncu jest moim przyjacielem i będzie mnie chronił. Ja nie spodziewając się tego co ma nastąpić w najbliższym czasie odpowiedziałem tylko

- Ty moim też Kacchan! I dziekuje ci że się tak troszczysz.

Gdy się od siebie odkleilismy zaczęliśmy się bawić jak codziennie aż do późnego wieczora.

▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎

270 słow bez notki, ale to dopiero prolog wiec no.

Chce zaznaczyć, że jest to moja pierwsza książka bakudeku i ogólnie książka na watt wiec proszę was o zwracanie mi uwag itp
Mam nadzieje że moja historia jak kolwiek się komuś spodoba lub ze ktos ją wogule przeczyta. Pozdrawiam i do zobaczenia! 
                                                                          M.