Tu Będzie Nasz Dom

230 8 4
                                    

— Nie otwieraj się na razie, zrób to, jak będziesz sama. — szepnęła i wypchnęła mnie w objęcia osoby, która miała mnie doprowadzić do ołtarza. 

Szłam alejką do mężczyzny, który zdradził mnie. 

Szłam do kogoś kogo sama zdradziłam. 

Podążałam ścieżką ku straceniu wolności. 

Jesteśmy kwita. 

Wahanie w tej właśnie chwili było najgorsze. Możesz zyskać tak dużo i jednocześnie stracić wiele. 

Przyklejony uśmiech szczęścia, pokazywał wiele, dla osób. Dla świadków. Przyśpieszył datę ślubu z niewiadomych przyczyn. To mną tak bardzo wstrząsnęło, skąd ten pośpiech?

Nie wiedziałam czy tego właśnie chcę. Rozum mówił że to najlepsza opcja, a serce krzyczało żebym wyszła. Doszło do składania przysięgi małżeńskiej i przypieczętowanie związku małżeńskiego. Ceremonia odbyła się idealnie wręcz, podobnie jak wesele. Czułam się na swoim miejscu po wielu zawahaniach. 

Wtedy kawałek pergaminu zaczął ciążyć niczym kamień. Zostało kilka osób, które od godziny ponad się żegnały. Raphael, był moim przyjacielem od serca, pomagał mi z każdą rzeczą, nawet najmniejszą. Pomógł mi organizować wesele, a teraz wykłócał się z jedną dziewczyną z Hogwartu. Mogłam ich zostawić samych, spojrzałam w stronę gdzie kilka minut temu stała Parkinson. Nie zmieniła miejsca, ale bacznie mi się obserwowała. Podeszłam do niej z uśmiechem. 

— Jak się bawisz? — Spytałam, zastanawiając się czemu nie spuszcza mnie z oczu. — Wiem że to nie magiczny Ślub, ale mam wielu przyjaciół mugoli. — Wskazałam na Raphaela i kilka innych osób siedzących przy stołach. Jeden z chłopaków powiedział, co rozśmieszyło resztę do  tego stopnia, że ktoś spadł na podłogę. 

— Bawiłabym się lepiej, gdyby to nie był twój i Łasicy Ślub, Hermiono. — Prychnęła lekko. — Otwierałaś Karteczkę? — Spytała po chwili namyślenia. Jakby tylko na to czekała. Pokręciłam głową, ponownie czując jej ciężar. 

— Chyba pójdę się położyć, ten dzień był wyczerpujący. — Ucałowałam ją na pożegnanie i wyszłam na dwór. Chłodny wiatr delikatnie oplatał moją twarz, wypuszczając przy okazji kilka kosmków z koka. Na przeciwko mnie, była dróżka, która prowadziła do ogrodu. Nie myślałam o niczym, ten półmrok wabił mnie i zachęcał żebym poszła. Mijałam drzewa, zwykłe krzewy jak i te ozdobione różami. Przypominało mi to labirynt, pełen uczuć. 

— Panna Młoda nie powinna uciekać ze swojego wesela. — Powiedział ktoś za mną, a serce przez chwilę przestało bić. Był tutaj, za nią. Mówił do niej. — Panna Młoda nie powinna unikać swojego męża i powinna spełnić obowiązek nocy poślubnej. Więc co robisz tutaj Pani Weasley? — Spytał, ni z radością, ni ze złością. Słychać było smutek w słowach wypowiedzianych przez niego. Oraz nieme zdanie: "Czemu to zrobiłaś Granger? Nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa". Chociaż ich nie powiedział na głos. 

— Malfoy? — Szepnęłam cicho, odwracając się w miejsce gdzie powinien stać. Nikogo zaś nie było obok mnie. Nie poczułam nawet gdy zaczął padać deszcz, a jego chłód opatulił moje policzki i łączył się ze łzami napływającymi z oczu. Poczułam się bezsilna, usiadłam pod jednym z większych drzew, by chociaż trochę uchronić się przed padającym coraz bardziej deszczem. 

Schowałam ręce do kieszeni i poczułam kartkę, którą podała mi Pansy. Była sucha, więc ktoś musiał rzucić na nie zaklęcie, jakby wiedział że wyjdę na dwór. Wyjęłam je z kieszeni, zauważając że to była koperta, a  na niej napisane było: "Hermiona Weasley - Granger". Rozdarłam kopertę i zaczęłam czytać list. 

Dramione- Niemoralna PropozycjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz