Część 1- Nieoczekiwane spotkanie

364 24 5
                                    

~POV HERMIONY~

Cofnijmy się w czasie o parę lat...

Weszłam do pociągu, szukając wolnego przedziału. Tak, wróciłam na siódmy rok w Hogwarcie. Harry i Ron nie chcieli wracać. Bronili się rękami i nogami. Po co mieli wracać, skoro pracę mieli załatwioną?

W końcu, znalazłam wolne pomieszczenie. Odstawiłam kufer i usiadłam najbliżej okna, patrząc, jak rodzice żegnają się ze swoimi dziećmi. Ja zaś już nigdy się nie przytulę do moich staruszków. Pierwsza łza powędrowała po moim policzku, wyznaczając trasę każdej kolejnej. Wytarłam policzek i otrząsnęłam się w porę, ponieważ drzwi się otworzyły i stanęła w nich Ginny.

— Hej Miona! Już myślałam, że zmieniłaś zdanie co do powrotu. — Tak, to była prawdziwa przyjaciółka. — Szukałam cię po całym pociągu! Wiesz że cała się rozmazałaś? — zapytała. — Wiem, że płakałaś, znowu.

— Co? — spytałam trochę głupio. Gdy spojrzałam w lusterko, już wiedziałam o co jej chodzi. - Fakt, to ja idę do łazienki się ogarnąć. Poczekasz na mnie?

— Jasne, nie będę się ruszała stąd.

Wzięłam kosmetyczkę i postanowiłam odnaleźć WC. Znalazłszy toalety damskie szybko otworzyłam je. Podeszłam do tafli lustra i popatrzyłam na siebie tragicznie. Wojna zmieniła wszystko. Ona zawsze zostawia zmiany po sobie. Dzieci, które musiały porzucić swoje dzieciństwo, by stać się wojownikami i walczyć na polu bitwy.

Pierwsze, na czym zawiesiłam wzrok, to były oczy. Straciły już swój dawny blask i iskierki szczęścia. Teraz, jedyne co widać w nich to smutek, żal, rozpacz, lęk i potężny ból. Włosy, które kiedyś były nie do poskromienia, układały się delikatnymi falami po plecach. Przestałam ubierać się jak babcia, z tego powodu Ginny była najbardziej ucieszona. Zaczęłam pokazywać swoje atuty. Otworzyłam torebeczkę, wzięłam pojedynczy wacik i zaczęłam ścierać tusz do rzęs z policzków.

Jaki byłby świat, gdyby Słynne Golden Trio przegrało wojnę? Gdyby okazało się że nie zniszczyli jednego Horkruksa?

Przeszły po mnie ciarki. Tylu ludzi umarło by niepotrzebnie. Jednak nieważne, kto by wygrał, nie uratowałabym swoich rodziców. Podczas gdy ja, Harry i Ron szukaliśmy tych jego przeklętych przedmiotów, oni...

— Miona, ogarnij się, to już było, i nie wróci. — Ponagliłam się, zła na siebie, że do tego ciągle wracam. — Gdyby nie wyprawa nie miałabym narzeczonego.

Gdy oczyściłam swoją skórę popatrzyłam znowu w swoje odbicie.

— Lepiej już nie będzie. — Mruknęłam do siebie. — Jeszcze tylko kreseczka i gotowe.

Zadowolona z efektu końcowego, włożyłam przybory do kosmetyczki i wyszłam z łazienki. Odnalazłam moją przyjaciółkę w ciągu paru minut. Spędziłam czas z rudą przy rozmowie.

Po piętnastu minutach od odjazdu z peronu, drzwi naszego wagonu się otworzyły i zawitała w nich Minerva McGonagall.

— Panno Granger, proszę pójść ze mną. — odrzekła i wyszła. Tak po prostu, jedno zdanie i dowiedzenia.

— Idź, ja tu poczekam. — Ginny warknęła, zła na dyrektorkę. Miała mnie zapytać, jaki był powód mojego płaczu. Znam ją na tyle dobrze, by się domyślić. Jednak pani Profesor zawsze wie, kiedy wejść.

— Dobrze, więc za chwilę będę z powrotem. — Powiedziałam, gdy już wstawałam z miejsca.

Dogoniłam ją w połowie drogi na początek pociągu.

— Pani dyrektor, czemu mnie pani wzywa?

— Hermiono, zobaczysz jak dotrzemy na miejsce. — Przystanęła i zlustrowała mnie wzrokiem od stóp do cebulek włosów. — Powiem to, o czym wszyscy w tym pociągu mówią. Potężnie się zmieniłaś. Wiesz może jak Potter się miewa po wojnie? — Spytała, zaczynając znowu iść.

— Harry na chwilę obecną siedzi w Świętym Mungu. Muszą sprawdzić, czy jest psychicznie zdrowy, po walce z... — lekko się zawiesiłam. — Z Voldemortem. Potem będzie szukał jego zwolenników którzy się ukrywają.

— A pan Weasley?

— Ron dostał posadę jako Obrońca w drużynie Quidditcha. Przyjął tą ofertę, lecz wszyscy są zdania, że nie wytrzyma tam jednego sezonu. — Wyznałam. — Ma także zaproponowaną posadę jako sekretarz Harry'ego.

— Nawet w drużynie Gryffindoru nie był najlepszy. Wybacz że to mówię. — westchnęła, poprawiając swoje okulary. — Gratuluję waszych zaręczyn, moja droga. Jednak wiesz, że będzie wam bardzo ciężko?

— Wiem, Pani Profesor, ale Ron jest uparty. — Delikatny uśmiech wpłynął na jej usta przy wspomnieniu Rudego chłopaka.

— O, jesteśmy już. — Wróciłam do świata realnego, zobaczyłam że McGonagall otwiera drzwi. Podążyłam za nią.

Po przekroczeniu progu zobaczyłam, że ten przedział jest większy. Posiadał barwy wszystkich domów, jednak z przewagą złota i czerwieni. Z lewej strony zauważyłam kominek, w którym palił się ogień, naprzeciwko stało biurko i dwa fotele. Zajęłam pierwszy złoto-szkarłatny.

— Poczekajmy jeszcze chwilę, nie chcę mówić wszystkiego dwa razy. — westchnęła, zdejmując okulary i odłożyła je na biurku. — Ostrzegę cię, panno Granger, że to nigdy nie był mój pomysł, tylko Dumbledore'a jak jeszcze żył.

— Rozumiem, naprawdę...

Drzwi otworzyły się gwałtownie, instynktownie skuliłam się w swoje oparcie.  Oparł się o framugę nie patrząc na fotele.

— Witam, Pani Dyrektor.  — Skinął głową w stronę opiekunki Gryffindoru. Nawet nie wszedł. — Czemu mnie pani wzywała?

— Niech Pan usiądzie, panie Malfoy. — Sekundy pierwszego szoku minęły. Rozluźniłam mięśnie i  postanowiłam usiąść już normalnie. Wyprostowałam się. — Mam dla was ważne zadanie w tym roku. Postanowiłam raz na zawsze pogodzić Slytherin i Gryffindor. A wy mi w tym pomożecie, jak bardzo byście nie chcieli.

~Witajcie! Przyznaje, straciłam wenę do wielu rzeczy, jednak wracam do was z rozdziałem.
Zapraszam Was również na moje Drugie Dramione, pisane w tym samym czasie, co Ta książka.

Dramione- Niemoralna PropozycjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz