19

1K 139 50
                                    

   Chłopak pomógł siostrze wejść na regał. Robił przy tym tak dużo podejrzanych ruchów, że jeden z nieumarłych nie dał się zwieść i wgryzł się w ramię szatyna. Ten przez to się zachwiał, a Mikasa stojąca na jego ramionach spadłaby na ziemię, gdyby nie chwyciła się jednej z półek.

- Eren!- krzyknęła, zobaczywszy szwędaczy atakujących zielonookiego.

- Nie schodź!- huknął Jaeger, gdy ujrzał kątem oka, że dziewczyna już szukała bezpiecznego miejsca do zejścia.

- Ale...

- Ja w przeciwieństwie do ciebie się nie zmienię!

Odepchnął od siebie dwóch szwędaczy, co było dość trudne, ponieważ jego dłoń ślizgała się na brudnej od krwi kurtce jednego z nich. Zaczął walczyć, co szło mu dość dobrze. W końcu był w pierwszej dziesiątce najlepszych uczniów w sprawności fizycznej. Niestety pogryziona ręka nie do końca chciała zawsze współpracować.

Był strasznie spocony, brudny i śmierdzący. Nie widział praktycznie na oczy, ponieważ wypadła mu latarka. Na szczęście Mikasa świeciła z góry i strzelała do niektóryh nieumarłych. Szło im całkiem dobrze. Po niecałych ośmiu minutach dołączyła do nich Sasha, a chwilę później Erwin i Levi.

Spojrzeli na podłogę wyściełaną trupami, a potem na siebie nawzajem. Brunetka zeszła z regału i zaczęła szybko wycierać twarz Erena swoją własną bechatką. Oczywiście po tym od razu zajęła się krwawiącą raną. Jednak Jaeger na nią nie patrzył. Wzrok utkwił w kapitanie.

- Jesteś upierdolony jak krowa w oborze- warknął Ackerman, ale nie okazał na twarzy obrzydzenia- Muszę nauczyć was jak walczyć bez uwalenia sobie ubrania.

- Ktoś jeszcze został ugryziony?- spytał dowódca, ale nikt mu nie odpowiedział- Dobrze, ogarnijcie się i weźcie rzeczy. Trzeba przenieść to wszystko do auta. Kto zwabił szwędaczy?

Zapadła cisza. Szatyn zawstydzony odwrócił wzrok. Smith westchnął ciężko i przeładował broń. Levi prychnął niezadowolony z zachowania młodego żołnierza. Sasha za to była w swoim świecie. Patrzyła na sufit rozmarzona, a z jej ust ciekła ślina.

- Ziemniaczek z ogniska...- szepnęła.

- Mogłeś nas tym zabić- warknął w końcu kapitan.

- Wiem, przepraszam. To było nieostrożne, głupie i naraziłem innych na bezpieczeństwo- powiedział Jaeger pełen skruchy.

- Jaka kara?- spytał Ackerman i uniósł lekko głowę, nadając swojej postaci większej dumy. Oczywiście, że szkoda mu było karać szatyna, ponieważ wiedział, że dla tego chłopaka wystarczającą karą będą wyrzuty sumienia, ale nie mógł mu okazywać litości tylko dlatego, że go kocha. Wojsko to brak miejsca na błędy, ponieważ każdy może skończyć się śmiercią nawet całego oddziału.

Eren lekko się zawstydził. Levi wiedział jak kogoś upokorzyć, sprowadzić do parteru i pokazać wyższość. Pytanie Jaegera o to, jaką karę powinien dostać było ciosem poniżej pasa.

- Nieważne. Pomyślimy o tym jak wrócimy- mruknął brunet i ruszył w stronę innego działu, aby przenieść do auta rzeczy, które przygotował.

Reszta poszła w jego ślady. Już po pół godzinie byli gotowi do drogi. Tył samochodu zdawał się lekko obniżyć przez ciężkie narzędzia w bagażniku. Mieli wsiadać, gdy usłyszeli tak dobrze im znany trzask przeładowywanej broni, a zza śmietników, ciężarówki i budynku wyszła grupa około dwudziestu osób w pełni uzbrojonych.

- Proszę, proszę, proszę...- zaczął rudowłosy mężczyzna wyglądający na oko na trzydziestolatka. Miał zadbaną brodę i dość muskularną sylwetkę. Ubrany był w skórę, a karabin opierał na biodrze- Co my tu mamy? Wojskowych? Tak, tak. Kojarzę tego pana z telewizji.

ŚnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz