41

929 135 174
                                    

- Czas rozruszać te stare kości- szepnął Eren, gdy wybiła północ. 

Spojrzał na śpiącego Levi'a. Brunet zazwyczaj od razu się przebudzał, gdy Jaeger choćby ruszył nogą w nocy, ale tym razem miał mocny sen przez podane mu w posiłku tabletki. Nastolatek wiedział, że posuwał się za daleko, ale zbyt go kusiło.

Wylał na mężczyznę wiadro zimnej, słonej wody. Kapitan od razu poderwał się z miejsca, wyjął nóż spod poduszki i zaczął rozglądać się na boki. Eren wybuchnął śmiechem, ale gdy zobaczył czystą furię w oczach Levi'a, mina mu nieco zrzedła. 

- Lany poniedziałek?- bardziej spytał niż oznajmił Jaeger. Przełknął ślinę i zaczął uciekać.

- Mamy walony październik!

Nie dobiegł nawet do drzwi. Poczuł na sobie silne dłonie Ackermana. Już wiedział, że będzie miał kłopoty. Brunet tradycyjnie przerzucił szatyna przez ramię i ruszył w stronę sypialni. Nastolatek nie widział sensu w wyrywaniu się. Pogorszyłby tym tylko sytuację. 

Kapitan usiadł na łóżku i położył Erena na swoich kolanach na brzuchu. Zielonooki spojrzał na niego pytająco. Levi zsunął jego spodnie wraz z bokserkami i wtedy Jaeger połączył kropki. Chciał zwiać, ale brunet boleśnie wbił mu łokieć w dół pleców. Szatyn cicho syknął i miał ponownie spróbować swoich sił w uciecze, gdy Ackerman dał mu solidnego klapsa. 

- Co ty wyprawiasz?!- krzyknął nastolatek i zasłonił dłońmi pośladki.

- A co ty wyprawiasz w środku nocy? Mieszkam z żołnierzem czy z dzieciakiem na koloniach?

- No ale nie klapsy. Bez przesady. 

- Bo do ciebie słowa nie docierają. Ile razy musiałem ci przywalić, abyś się ogarnął? Nawet tego nie zliczę. Zacznij słuchać- warknął kapitan i złapał dłonie ukochanego. Trzymał je mocno nad kością ogonową Erena.

- Miej litość...

- Nie mam litości. Jest po północy, więc będą dwadzieścia cztery klapsy.

- Aż tyle? Człowieku, gdzie twoje sumienie?- jęknął Jaeger- Masz za dużo siły w łapach. Dupa mi odpadnie.

- Nie przesadzaj.

Ackerman znowu uniósł dłoń i już po chwili pomieszczenie wypełnił głośny plask. Szatyn zacisnął wargi. Napinał mięśnie, więc wykręcone do tyłu ręce zaczynały go boleć na ramionach. Ponownie dostał w pośladki. Piekły go. Westchnął zrezygnowany. Czasem załamywało go zachowanie Levi'a.

Po dwudziestym czwartym razie czuł się jak wytrzepany dywan. Jego tyłek pulsował, a ciepło się rozchodziło aż po podbrzusze i uda. Brunet puścił dłonie nastolatka, pozwalając mu potrzeć bolące pośladki. Eren spojrzał na mężczyznę ze zdenerwowaniem. 

- Kara- powiedział Ackerman- Nafaszerowałeś mnie czymś?...

- Nie?...

- Marnujesz leki na takie głupoty? Ile ty masz lat? Pięć?- warknął kobaltowooki.

- To za zmuszanie do sprzątania ponad siły.

- Nafaszerowałeś mnie lekami, aby potem oblać wodą. Słyszysz, jak to głupio brzmi?

- Boli mnie teraz tyłek- jęknął Jaeger.

- I dobrze ci tak.

Levi położył dłoń na lewym pośladku Erena i zaczął go głaskać. Podobała mu się ta pozycja, a szatyn łatwo to odczytał z twarzy bruneta. Mężczyzna nie uśmiechał się, a raczej szatyn nigdy tego nie zobaczył, ale gdy był szczęśliwy, zadowolony to nastolatek widział to w jego oczach. Nie umiał wytłumaczyć dokładnie jak, tak po prostu.

ŚnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz