ROZDZIAŁ I

26 4 0
                                    

Początek nowego roku szkolnego zaczął się okropnie, nie tak jak sobie wyobrażałam. Wakacje w sumie też do najlepszych nie należały. Na początku chłopak ze mną zerwał, potem pies mi uciekł, samochód się zepsuł, a gdy byłam tydzień we Włoszech na Sycylii tłumy turystów i upały nie dawały żyć. Nikt mnie nie uprzedził, że lipiec to najbardziej oblegany miesiąc przez wczasowiczów w tych rejonach świata. Na szczęście podróż w obie strony przebiegła spokojnie - nie lubię latać samolotem. Na samą myśl o tym, że jestem tak wysoko robi mi się słabo. Te metalowe skrzynki trzeszczą i całe się trzęsą gdy się startuje lub ląduje. Nic dziwnego, że kilka razy zwymiotowałam - w tym nawet raz na jakąś osobę siedzącą po drodze gdy biegłam do toalety. No ale co było, minęło, są lepsze i gorsze dni.
Rozpoczęcie roku zacznę ze spóźnieniem bo autobus stoi w korku. Wszyscy nagle postanowili przed dziewiątą rano wyjechać na ulice. Gdybym miała auto, wyjechałabym wcześniej i już dawno była na miejscu, nie lubię się spóźniać. Do Sky - mojej od najmłodszych lat najlepszej przyjaciółki na całym świecie - jak to zwykle rankiem, nie umiałam się dodzwonić i tak o to pozostała mi tylko komunikacja miejska. No ale nie ma tego złego bo zawsze mogę się pochwalić, że mam prywatnego kierowcę, jaki by nie był... - Mojej kumpeli jeszcze nigdy rano nie zastałam przy telefonie, nigdy nie ma czasu bo jak to mówi "musi się wyszykować na podbój świata - no przynajmniej jak na razie szkoły".
Sky marzy o byciu modelką światowej sławy. Bierze udziały w castingach już od dziecka. W wieku czterech lat już przebierała się w stroje swojej mamy i razem organizowałyśmy pokazy mody. Ja zawsze byłam stylistką i organizatorką. Malowałam ją, pomagałam dobrać dodatki i zapowiadałam występ Sky przed naszą widownią składającą się z lalek, misiów i kotki Sky Pani Queen. Czasami nawet na pokaz przychodzili rodzice Sky wtedy udawali, że są najznakomitszymi krytykami mody i wybierają modelkę do swojej reklamy. Zawsze mieli do Sky jakiś prezent za zwycięstwo a mnie jako organizatora również nie mijały niespodzianki. Jako sześciolatka wygrała casting i wzięła udział w reklamie przyborów szkolnych. W późniejszych latach również wygrywała i reklamowała to czekoladki to zabawki i wiele innych rzeczy, których nie jestem w stanie spamiętać ale wiem, że reklamowanie ubrań było jej miłością od samego początku i tak zostało do dziś. Jej rodzice - Pani Cassandra i Pan Joseph - mają w salonie zdjęcia i certyfikaty na ścianach z każdego występu swojej córki. Są bardzo dumni ze Sky ja z resztą też. Byłam z nią na wszystkich castingach i nawet kilka razy na nagraniach do reklam, zawsze wspieram przyjaciółkę jak tylko umiem. Dlatego już nie raz mi powiedziała, że to dzięki wsparciu rodziców i moim do dziś podąża zawsze za najnowszymi trendami. Więc wszystko co nowe i nie koniecznie tanie znajdę u Sky. Moja przyjaciółka czasami pożycza mi coś stylowego jeżeli uzna, że akurat w tym dniu „brakuje mi blasku" - uwielbiam te jej stanowcze komentarze na temat mojego stroju.
Pół godziny później wbiegam na aule, drzwi zamykają się za mną z hukiem a wszystkie oczy zebranych sześciu klas są skierowane na mnie i już słyszę szepty. Sky byłaby w siódmym niebie, jakby cała szkoła mówiła o niej, nie ważne w jaki sposób. Ja natomiast nie narzekam aczkolwiek wolałabym nie być na językach wszystkich osób.
- Proszę o ciszę! - krzyczy Pani Miller, dyrektorka naszej szkoły. - proszę zająć miejsce, bez robienia zbędnego szumu panno Morgan. - dodała.
Słyszę gdzieniegdzie śmiech a po sali przeszedł szum. - Przewracam oczami. Że też ta jędza musiała zapamiętać moje nazwisko. Po tym jak w poprzednim semestrze wzięłam udział w projekcie z angielskiego i napisałam esej na temat praw człowieka we współczesnym świecie zaczęła się cała ta szopka. Nie to, że był zły bo zdobyłam drugie miejsce i wyróżnienie ale jej nie pasowało to, że odwołałam się do dość kontrowersyjnych przykładów z życia wziętych. Dyrektorka była w jury, a że nie spodobały jej się moje wnioski na temat nauczycieli naszej szkoły, nie dostałam decydującego punktu. Mogłam zdobyć pierwsze miejsce ale nie, bo musiała się uczepić. Od samego początku ta wiedźma mnie nie lubi. Mogło też być tak, że powiedziałam o kilka słów za dużo, gdy kazała mi wyjaśnić czemu postanowiłam się odwołać do praw dyrektorów szkół, nauczycieli i uczniów według tej całej chorej hierarchii. Dlatego teraz przy przypadkowych spotkaniach takich jak to dzisiejsze musze polemizować, tak by mnie nie zawiesila w prawach uczniowskich. Ale jest jedna zaleta! Gdy Miller jest wściekła, robi się czerwona jak burak, a wtedy ja jestem w pełni usatysfakcjonowana i mogę się oddalić z nie wzruszoną miną a tak serio w środku aż się trzęsę ze śmiechu.
Po auli znowu przeszły szmery. Idąc na tylnie krzesła niezdarna potknęłam się przydeptując rozwiązaną sznurówkę moich białych conversów i już miałam upaść na ziemię, gdy w tym samym momencie złapała mnie czyjaś silna ręka, tym samym zapobiegawczy kolejnym szeptom, śmiechom i spojrzeniu wiedźmy Miller.
- Kiepski dzień co? - szepcze mi do ucha mój nieznajomy wybawca i mija mnie zanim zdążę cokolwiek zrobić lub powiedzieć. Jego oddech dotknął mojej szyi gdy zbliżył się do mnie i poczułam delikatny zapach mięty i czegoś słodkiego. Wzdrygnęłam się.
Chyba nie tylko ja się spóźniłam pierwszego dnia szkoly. Rozglądajac się za wolnym miejscem z tyłu zauważam moją przyjaciółkę Sky, która macha do mnie i wskazuje na wolne miejsce obok siebie. Usiadłam obok niej i nawet nie pamietam kiedy moje myśli pobiegły do tajemniczego chłopaka. Nigdy nie widziałam go tutaj albo nie zwróciłam uwagi. - nie, ewidentnie jest tu nowy. Takie ciacho zauważyłabym od razu, a jak nie ja to Sky już na pewno. W sumie jest dość przystojny, wysoki, blondyn, krótko obcięty z tyłu a z przodu na czoło opadają delikatne loki - co swoją drogą dodaje mu tajemniczości, szczupły ale dobrze zbudowany. Miał na sobie czarną koszulę z długim rękawem, która podkreślała jego umięśnione bicepsy i czarne jeansowe joggery. - Typowy bad boy. Hmm nawet nie wiem jak ma na imię, ani skąd jest. Podczas moich rozmyślań dyrektorka kończy prezentacje i wszyscy zaczynają rozchodzić się do klas. Moja wychowawczyni przedstawia nam dokładnie to samo co dyrektorka z takim wyjątkiem, że dostaliśmy plan zajęć na nastepne dni i tak zakończyło się rozpoczęcie nowego semestru.
Wychodząc z klasy zmierzam prosto do wyjścia nie jestem z tych co to latają już pierwszego dnia za wykładowcą by się pokazać z jak najlepszej strony. Nie muszę żerować na czyjejś litości. Nigdy nie uczyłam się źle i nauczyciele wiedzą, że choć na lekcjach czasami bujam w obłokach to testy zdaję bez najmniejszych problemów.
Gdy wychodzę z budynku widzę grupę kilku osób, wśród których jest mój były ze swoją nową dziewczyną.
- Szybko sobie znalazł pocieszenie - mówię do samej siebie. W tym samym momencie przyłącza się do mnie Sky.
- Hey, gdzie tak biegniesz? Widziałam twojego byłego, jak mu tam było? Ego-Ethan? - Sky zawsze wypowiadając się na temat Ethana przypisywała mu miano „egoistycznego dupka" w czym o dziwo często ją popierałam. Nie to, że byłam z nim dla szpanu bo był najpopularniejszym chłopakiem w szkole ale na prawdę mi się podobał, tylko wyobrażałam to sobie trochę inaczej. Nigdy nie pokochałam go tak na prawdę, nigdy nie było tak jak w filmach romantycznych, które oglądałam. Dla niego zawsze były ważniejsze inne rzeczy. Jego auto, czarny Shelby Mustang z dwoma białymi pasami z 1970 roku. Jego kumple i granie codziennie na xboxie, a nawet będąc ze mną bardziej interesowały go inne dziewczyny niż ja sama. Zachowywał się trochę jak rozpieszczony bachor z bogatej rodziny, któremu wszystko wolno i wszystko uchodzi płazem, bo tak na prawdę auto i inne zabawki dostał od starych. Miał wszystko dostarczane pod nos. Nigdy tego do końca nie rozumiałam dlaczego z nim jestem bo zawsze dla niego byłam na ostatnim miejscu. Sky widziała jaki Ethan jest wobec mnie, więc zawsze była przeciwna temu, że jesteśmy razem. Nigdy go nie lubiła. Ja będąc z nim też zauważałam z dnia na dzień coraz więcej wad i jego egoizm górujący nad wszystkim ale miałam nadzieję, że się zmieni. Na początku wakacji, po tym jak już przez kilka dni się do mnie nie odzywał, sama postanowiłam z nim zerwać. Zadzwoniłam do niego, zaproponowałam spotkanie w kawiarni, żebyśmy porozmawiali o nas ale okazało się, że nie przyszedł. Czekałam czterdzieści minut, aż przyszedł SMS o treści „Jednak nie mogę wpaść, to całe MY jest jakieś bez sensu ostatnio, co ty na to gdybyśmy zostali przyjaciółmi?„ Normalnie aż mnie rozbawił tą wiadomością. Dopiłam kawę i wróciłam do domu. Nie płakałam, nie miałam nawet po czym, nie miałam zamiaru rozpaczać po takim tchórzu, który boi się stanąć twarzą w twarz i powiedzieć, że to koniec. Było minęło i jeszcze tego samego dnia rozpoczęłam nowy rozdział w życiu.
- Chyba ma nową laskę, której dziennie będzie sprzedawał dawkę swojego nie mijającego egoizmu. Ciekawe kiedy ta barbie się zorientuje, że ten kretyn kocha tylko siebie i swój złom na kółkach - kontynuuje Sky i wybucha śmiechem a ja krytykuję ją spojrzeniem. - Czemu się spóźniłaś? Twoje wejście było genialne, mało co z krzesła nie spadłam. - Szybko zmienia temat widząc, że nie mam ochoty rozmawiać o Ethanie.
Sky Martin ma zawsze tyle do powiedzenia, że głowa boli. Nic nie umknie jej uwadze i czasami krytyce ale za to jest najlepszą przyjaciółką na całym świecie. Nie raz wyciągała mnie z opresji, zawsze o wszystkim sobie mówimy a często nawet rozumiemy się bez słów. Dlatego się przyjaźnimy. Całe wakacje się nie widziałyśmy bo Sky wyjechała na całe dwa miesiące do swojej rodziny w Anglii. Wróciła dopiero wczoraj wieczorem i nie miałyśmy okazji wcześniej się zobaczyć i poopowiadać ale za to na bieżąco ze sobą pisałyśmy i dzwoniłyśmy co parę dni. Gdy napisałam jej o moim rozstaniu z Ethanem i utracie mojego kochanego psa Holsa, to jej było przykro tylko z powodu psa. Tłumaczyła to tym, że Hols był zawsze wierny i takim pozostanie a Ethan nie był i nie bedzie.
- Mam zły dzień, wiem, że to u mnie nowość ale ogólnie wszystko mnie dziś wkurza od rana. Nawet nie mam jak wrócić do domu bo autobus już odjechał a następny dopiero za godzinę, podwieziesz mnie?
- Spokojnie, przecież cię podwiozę, żaden problem. Już zapomniałaś jak ty mnie podwoziłaś gdy moja Toyota była tydzień u mechanika? Jutro też po ciebie przyjadę, tylko rano nie dzwoń bo nie będę miała czasu odebrać - mówi Sky chichocząc. - chodź, zaparkowałam na końcu parkingu.
Sky mieszka jakies dwadzieścia minut drogi pieszo ode mnie i dość często przesiadujemy u siebie nawzajem. Idąc na parking mijamy Ethana i jego watahę. Patrzy się na mnie pokazujac szeroki drwiący uśmiech, odwzajemniam mu fałszywym uśmiechem wymierzając środkowy palec na do widzenia i skręcam za rogiem szkoły. W tym samym momencie zderzam się z czymś wyższym ode mnie a raczej kimś. Tajemniczy nieznajomy w mgnieniu oka znów ratuje mnie przed upadkiem. Jego oczy są jak toń niebieska, mogłabym w nich utonąć jak w oceanie. Pochłaniają mnie całą, do momentu aż przerywa tą dziwną sytuację mówiąc:
- Znowu cię uratowałem, masz szczęście, że to na mnie wpadasz - śmieje się nieznajomy chłopak. Odwracam szybko głowę i staję już samodzielnie a on chowa dłonie do kieszeni spodni. Czuję się jakoś dziwnie lekka przy tym chłopcu i mam wrażenie, że gdyby nie grawitacja, odleciałabym w tej chwili gdzieś daleko. - Czuję, że moje policzki robią się gorące a co za tym idzie rumienię się. Na całe szczęście nie tak jak dyrektorka - pocieszam się w duchu i patrzę na ziemię.
- Dzięki - wyduszam z siebie. - Za to poprzednie tez. - dodaję błądząc wzrokiem tak by nie utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Często na mnie wpadasz - mówi, wyciągając ręce z kieszeni i zrzucając coś z mojego ramienia, a ja znów ulegam i patrzę prosto w jego oczy jak zahipnotyzowana. - Od razu karam się za to w myślach. Uśmiecha się drwiąco ale w jego pięknych niebieskich oczach nie ma tego uśmiechu. Jest za to nutka arogancji i czegoś czego nie potrafię nazwać. Za jego oczami kryje się coś takiego tajemniczego, jakby odzwierciedlały jego duszę i ukazywały kogoś innego niż w rzeczywistości jest. Przyłapuję się na tym, że znowu gapię się na niego a on to zauważa i mruży oczy w oczekiwaniu, aż coś powiem.
- To ty mi wchodzisz w drogę - odpowiadam po krótkiej chwili odwracając głowę i udaję, że się dąsam. Ale to było głupie z mojej strony, czemu to w ogóle powiedziałam, myślę sobie a w tym czasie na jego twarz wypływa szelmowski uśmiech. Chowa swoje ręce ponownie do kieszeni a ja swoje krzyżuję na piersi. I tak stoimy przez chwilę, jest trochę niezręcznie ale Sky szybko przerywa nasze milczenie i gapienie się na siebie.
- Chodź Alice musimy jechać, ciągnie mnie. - Szczerze? To było dziwne. - Mówi ciągnąc mnie w stronę auta. - Kto to był ? Przystojny! - Uśmiecha się znacząco i zerka za siebie. Ja też się odwracam ale chłopak przepadł, zniknął niczym duch.
- Nie wiem kto to, uratował mnie dziś dwa razy od zrobienia z siebie kompletnej niezdarnej idiotki na oczach całej szkoły. W sumie, to pierwszy raz go widzę, chyba jest tu nowy. - Mówię gdy wsiadamy do samochodu.
Przez całą drogę do domu gadałyśmy o wakacjach i szkole. Sky narzeka, że mamy okropnie ułożone zajęcia, a ja zastanawiam się czy już zauważyła, że w środę kończymy o siedemnastej i nie będzie mogła zobaczyć swojego ulubionego serialu LoveShow, który zaczyna się o szesnastej. Do tej pory nie opuściła nawet jednego odcinka, a to już piąty sezon. W radiu zaczyna lecieć Love is the name od Sofii Carson i obie automatycznie zaczynamy śpiewać a gdy piosenka się kończy śmiejemy się z tego jak nam wyszedł ten duet.
Parę chwil później, Sky zatrzymuje swoją Toyotę na moim podjeździe. Wysiadam, żegnamy się i odjeżdża rzucając mi jeszcze przez otwartą szybę
- Do jutra! Zdzwonimy się wieczorem!
Patrzę jak się oddala i idąc w kierunku drzwi zauważam, że w domu obok, który od lat był pusty są pootwierane okna i jest zapalone światło. W pomieszczeniu na górze, który jest na przeciwko mojego pokoju ktoś się krząta. W tej samej chwili drzwi się otwierają i kilka osób wychodzi z workami śmieci. Wszyscy ubrani w granatowe kombinezony, rękawiczki i czarne buty. Nowy właściciel wynajął ekipę sprzątającą, żeby nie pobrudzić sobie rąk. Ciekawa jestem kogo znowu przywiało w nasze strony - myślę sobie. Oby tylko to nie był kolejny beznadziejny biznesman, który myśli, że swoimi pieniędzmi odmieni życie tutejszych mieszkańców. Było już tu kilku takich. Narobili problemów wszystkim, jedni coś zaczęli a drudzy zniknęli tak szybko jak się pojawili oszukując mieszkańców obietnicami o „lepszym jutrze". Wielu moich sąsiadów bliższych i dalszych stracili wtedy dużo pieniędzy w nieudanych inwestycjach a niektórzy nawet do dziś borykają się z problemami z tamtych czasów. Ekipa ludzi, która wyszła z domu zauważyła mnie więc szybko odwróciłam się na werandzie i weszłam do domu zatrzaskując za sobą drzwi.
W kuchni na lodówce znalazłam zawieszoną kartkę z napisem: nie czekaj na mnie wrócę późno, obiad jest w lodówce, kocham cię, mama. Zaglądam do lodówki ale jakoś nie specjalnie mam ochotę kolejny dzień z rzędu jeść spaghetti. Idę do siebie na górę zabierając tylko ze sobą jabłko. Wyciągam z torebki książki i kładę je na biurko. Przez okno widzę, że w domu obok już nikogo nie ma. Jedynym śladem, że ktoś tam był jest uchylone okno naprzeciw mojego pokoju. Jest jeszcze wcześnie więc decyduję się pooglądać filmy, później spakuję się na jutrzejsze lekcje i wcześniej położę się spać. Tak to będzie ostatni luźno spędzony dzień przed pójściem do szkoły. Dziś się relaksuję a od jutra mocno biorę do pracy. Jak postanowiłam tak też zrobiłam, wieczór minął szybko, spokojnie bez niespodzianek i nadeszła noc.

Jesteś moją nadziejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz