ROZDZIAŁ III

27 4 0
                                    

Gdy zbliżyłam się do budynku, zaczęłam szukać okien, żeby móc zajrzeć co dzieje się w środku. Na moje nieszczęście okna były dużo ponad moim zasięgiem wzrostu więc nie pozostało mi nic innego jak wejść do środka. Dyskretnie i po cichu weszłam przez duże otwarte drzwi, te same, w których zniknął blondyn.
Wokół walało się pełno jakichś rupieci, beczek, kontenerów, kartonów, koszów. Po środku w rzędzie stały jakieś maszyny a część hali była odgrodzona ścianą.  Wszystko było mocno zakurzone i brudne co świadczy o tym, że nikt tu od dawna nie pracował. Idąc wzdłuż frontowej ściany budynku usłyszałam jakiś hałas. Postanowiłam, że schowam się za beczkami na chwilę, żeby nikt mnie tu nie zobaczył. Miałam dobre przeczucie bo w tej samej chwili, w której weszłam za beczki, zza ściany wybiegł blondyn a za nim jakiś podejrzany typ o niebywałej muskulaturze, ubrany cały na czarno i łysy. Wyglądał mi na gangstera. Obaj wybiegli z budynku ale goryl nie dał rady dogonić blondyna. Chłopak krzyczał, że tak to się nie skończy i że jeszcze tego pożałują, a gangster i ktoś kogo nie widziałam za drzwiami zaczęli się śmiać. Nie zauważyłam, żeby ktoś jeszcze wychodził z hali poza tą dwójką, a jednak ktoś tam był. Mam nadzieję, że mnie nie widział jak tu się wkradałam. Padło kilka wyzwisk, a na koniec gdy chłopak wsiadł już do swojego auta i odjechał usłyszałam znajomy kobiecy głos, który rzekł do gangstera:
- Jeszcze się z nim policzymy. A teraz przeszukaj magazyn! Jest tu jego zguba. - Kobieta wydała rozkaz a ja zastygłam w bezruchu.
Czarny pickup odjechał pozostawiając po sobie kłęby kurzu. Gdy gangster zacząć przeszukiwać halę, podziękowałam za swój rozum, że zostałam tak blisko wyjścia i postanowiłam po cichu ale pędem ruszyć do samochodu Sky. Rozejrzałam się jeszcze, czy aby na pewno mnie nie zobaczy i wybiegłam zza beczek. Niestety nie zauważyłam ze przesunęłam jakąś deskę i rupiecie zwaliły się na ziemię. Hałas zwrócił na mnie uwagę i moje położenie było spalone. Wystraszona, że zaraz mnie złapie biegłam co sił nie oglądając się za siebie. Słyszałam jak ktoś mnie goni ale zdążyłam dobiec do auta, wskoczyć i krzyknąć do Sky:
- Odjeżdżaj! Szybko! - Sky szybko wcisnęła gaz do dechy i ruszyła rolując kołami na kamieniach. Schylona pomiędzy siedzeniem a deską rozdzielczą modliłam się tylko, żeby nikt za nami nie jechał. Jeszcze nigdy tak się nie bałam jak dziś. Jakieś dziesięć minut później Sky zatrzymała się na przydrożnym parkingu przy małym sklepie spożywczym i zmartwiona zapytała:
- Co się tam stało? - Opowiedziałam jej wszystko co widziałam i usłyszałam. Na to wszystko Sky tylko pokręciła głową i dodała:
- Trzymaj się od tego świra daleko. Choćby nawet był twoim sąsiadem nie pozwolę ci na to, żebyś się z nim zadawała. - Powiedziała stanowczo i skarciła mnie wzrokiem.
- Całkiem zapomniałam, że w tym wszystkim chodziło tylko o to by się dowiedzieć, czy to on jest moim nowym sąsiadem. - powiedziałam szczerze przyjaciółce.
- A co jeśli ma jakieś kłopoty? Co jeśli wpakował się w coś niebezpiecznego? Żadna normalna kobieta nie chodzi z gangsterami u boku i nie grożą nikomu, że się z nim policzą. - zaczynam panikować.
- Alice, kochanie ty moje, uspokój się. Ma kłopoty czy nie ma, to nie twoja sprawa, zresztą kto ich teraz nie ma. - Wzdycha. - A jeżeli rzeczywiście to coś poważnego, musi sobie z tym poradzić sam albo wezwać policję. Dzieckiem już nie jest. Na pewno potrafi zadbać o siebie. Ty nie odpowiadasz za jego postępowanie, więc czym się przejmujesz? Nawet go nie znasz! - uspokaja mnie dalej.
- Ja rozumiem, że zawsze się o wszystkich troszczysz i chcesz dla nich jak najlepiej ale zrozum, ty sama nie dasz rady rozwiązać wszystkich problemów tego świata. - Po tych słowach troskliwie pogłaskała mnie po policzku.
Gdy skończyłyśmy rozmowę, a ja się trochę uspokoiłam, ruszyłyśmy do domu. Po drodze jeszcze trochę myślałam nad tą całą sytuacją ale Sky chyba ma rację. Niepotrzebnie martwię się na zapas. Może rzeczywiście powinnam trzymać się od niego z daleka.  No bo jakby tak racjonalnie pomyśleć to fakt, uratował moje siedzenie dwa razy przed upadkiem poprzedniego dnia a następnego dogryzał na lekcji jakbyśmy się znali od lat. Z resztą nie ważne, nie warto się nad tym roztrząsać. Muszę o nim zapomnieć i tyle.
Kilka minut później gdy parkowałyśmy na moim podjeździe, obie dostrzegłyśmy przed domem nowych sąsiadów czarnego forda a obok dużego srebrnego dostawczaka z logiem ekipy przeprowadzkowej. Jacyś ludzie wnosili meble do środka a mężczyzna w ciemnym garniturze rozmawiał przez telefon co chwilę przerywając rozmowę i wydając polecenia, gdzie co ustawić. Wyglądał na bogatego biznesmena takiego samego jak ci poprzedni. Oby nie zostali tu długo. - pomyślałam.
Wysiadając, Sky rzuciła w moją stronę:
- Pamiętaj o tym co ci powiedziałam i wrzuć na luz kochana. Jutro o tej samej porze! Paa! - krzyknęła na pożegnanie i odjechała.
Kocham Sky jak siostrę, której nigdy nie miałam. Wiem, że martwi się o mnie podwójnie bo kiedy tata nas zostawił ona poprzysięgła, że będzie mnie bronić przed światem i wszystkimi facetami, żeby nikt więcej mnie nie skrzywdził ani nie opuścił. Teraz gdy trochę dorosłyśmy nadal troszczy się o mnie a ja o nią i za to jestem jej wdzięczna. Bo mieć taką przyjaciółkę to jak mieć najprawdziwszy skarb. - Jestem szczęściarą, że ją mam. - Mówię do siebie i wchodzę do domu.
Wieczorem, postanowiłam odpocząć i zobaczyć jakiś film. Przewijałam kolejno na Netflixie każdy po kolei oglądając zwiastuny ale nic nie przypadło mi do gustu, więc wyłączyłam telewizor i poszłam do siebie poczytać książkę. Leżałam na łóżku, wertowałam strony ale również nie potrafiłam się skupić. Cały czas rozmyślałam, co tak naprawdę mogło wydarzyć się w tej starej fabryce i czy chłopak ma jakieś poważne problemy. Poznałam go dopiero wczoraj, przez całkowity przypadek, a już zdążył namieszać mi w głowie. Sky ma rację, nie powinnam się przejmować kimś, kogo w ogóle nie znam a mimo to coś sprawiało, że martwiłam się bardziej niż powinnam. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Nigdy aż tak nie przejmowałam się żadnym chłopakiem. Cała ta akcja ze śledzeniem, to nie w moim stylu. Nie potrafię nawet odpowiedzieć sobie na pytanie - czemu cały czas o nim myślę? Ale boję się, że jak w dalszym ciągu będzie miał na mnie tak duży wpływ, mogę narobić jakichś głupot i wplątać się w problemy. Sama nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić.
Z moich myśli wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam tym bardziej, że mama miała wrócić późno. Przez myśl przebiegł mi obraz goniącego mnie gangstera i aż się wzdrygnęłam. Wystraszona ruszyłam na dół, żeby sprawdzić kto przyszedł.
Schodząc po schodach zabrałam ze sobą mały podłużny wazon z komody - sama nie wiem po co, chyba chciałam poczuć się bezpieczniej. Stojąc przed drzwiami z wazonem za plecami, zerknęłam przez wizjer i mało co wazon nie wypadł mi z rąk. - O wilku mowa. - Pomyślałam i szybko odstawiłam wazon obok na szafkę. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się ten sam blondyn o błękitnych oczach, na którego wczoraj wpadłam dwa razy, a który dzisiaj zaspojlerował mi książkę i zadawał się z gangsterami. Był ubrany dokładnie tak samo jak w szkole. Czarne joggery i czarna koszulka z logiem AC/DC  wyglądały  zwyczajnie, dużo osób tak się ubiera, z tym, że włosy miał bardziej potargane przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż zapamiętałam. Ocknęłam się z oszołomienia na jego widok i zapytałam:
- Co ty tutaj robisz? Skąd wiesz gdzie mieszkam? Śledzisz mnie? - domagałam się odpowiedzi. Może trochę zbyt nerwowo i agresywnie zareagowałam na co on mi odpowiedział:
- Zawsze zadajesz tyle pytań? - chłopak prychnął i prześliznął się obok mnie wchodząc bez zaproszenia do środka.
- Jakoś nie pamiętam, żebym zaprosiła cię do środka. - Odwarknęłam. - nie znam cię i nie powinieneś... - nim zdążyłam dokończyć zdanie, przerwał mi stając przede mną i przyciskając mnie do ściany za mną i powiedział:
- Jakoś nie pamiętam, żebym kazał ci mnie śledzić. Co robiłaś pod fabryką? - Po jego minie widać, że jest mocno rozgniewany. - A poza tym, wcale nie jestem nieznajomym tylko twoim nowym sąsiadem. - Jego mina złagodniała. Odgryzł się a ja zostałam bez słowa i to go chyba usatysfakcjonowało. Rozejrzał się po mieszkaniu i przeszedł przez salon a ja podążyłam za nim. Rozłożył się wygodnie na kanapie jakby był u siebie i zapytał:
- No co? Zaniemówiłaś? - Dociekał. - Wścibstwo nie popłaca, mogło ci się coś stać! - Tym razem podniósł głos i w ekspresowym tempie znowu znalazł się tuż przy mnie i znów dociskał mnie do ściany. Jego obie ręce wylądowały po obu stronach mojej głowy i zawisł nade mną patrząc prosto w moje oczy. Znowu wpatruję się w te głębokie, piękne oczy i znowu tonę. Czuję jak nogi mi miękną a w gardle zasycha. Zamykam oczy i przełykam ślinę zbierając siły by zaatakować:
-Nie, nie jestem wścibska! - Jąkam się. - I nie podnoś głosu na mnie w moim domu! Grozisz mi? Odsuń się ode mnie i zostaw mnie w spokoju! - odparowałam.
- To co robiłaś pod halą, ponawiam pytanie, na które mi nie odpowiedziałaś? - powiedział odsuwając się i wracając na kanapę. - To, że nikt cię nie złapał, nie znaczy, że mogłaś tam sobie od tak za mną pojechać i mnie szpiegować. - Złagodniał a w jego oczach odmalowała się troska. Dłonią przeczesał włosy.
- Skąd wiesz, że tam byłam? - Zapytałam zaskoczona zmianą jego tonu i wyrazem troski na twarzy.
- Dostałem wiadomość, żebym trzymał swoją dziewczynę z dala od interesów. - Mówiąc to pokazał mi telefon, a dokładniej SMS‘a od numeru zastrzeżonego na dowód, że mówi prawdę.
- Nie masz dowodu na to, że to ja tam byłam i nie jestem twoją dziewczyną. Nie znam cię. - Próbuję go zmylić ale nic z tego.
- Widziałem niebieską toyotę zaparkowaną niedaleko wjazdu na teren hali gdy odjeżdżałem, a w środku twoją rudą przyjaciółkę poprawiającą makijaż w lusterku. Czy to nie zbyt wielki przypadek, że akurat tam i w tym momencie postanowiła tak daleko od domu się zatrzymać i przypudrować nosek? Nie sądzę. Nawet nie zauważyła, że przejechałem obok niej. - I co ty na to?
Spoliczkowałam się za swoją głupotę i niezdarność w myślach kombinując co mu powiedzieć tak, żebym nie wyszła na stalkerkę. Bo przecież nie powiem mu, że mi się spodobał i chciałam wiedzieć co robi. Oh, czemu ja tak w ogóle pomyślałam, wcale mi się nie podoba, nie jest w moim stylu. A może jednak? Mój rozum daje sprzeczne sygnały a serce chyba ich nie rozumie. No cóż, muszę być odpowiedzialna za swoje błędy i przyznać się do winy:
- Przepraszam, że za tobą pojechałam, nie miałam zamiaru cię śledzić ani nic w tym stylu. Chciałam po prostu się dowiedzieć czy jesteś moim nowym sąsiadem bo poznałam twój samochód na parkingu, który wcześniej widziałam też na podjeździe w sąsiednim domu. To nie miało tak wyglądać. - Nie pozostało mi nic innego jak szczerość wobec niego, byłam mu to winna bo mogłam przysporzyć jeszcze więcej problemów jemu i sobie a może nawet mojej rodzinie i Sky.
- Nie spodziewałem się, aż takiej szczerości z twojej strony. - Zdziwił się. - Doceniam to, dziękuję. - Odpowiedział ponownie wstając z kanapy i zbliżając się do mnie, lecz tym razem zachował dystans. - I cieszę się, że nic ci się nie stało. Ale następnym razem odpuść, a jak chcesz coś wiedzieć to po prostu zapytaj. - Dodał zaczesując mi dłonią luźne pasemko włosów za ucho, które wymknęło się z kucyka. Miałam milion pytań w głowie ale przez jego dotyk znowu ogarnął bezwład i nie mogłam się nawet ruszyć.
- A tak przy okazji, Dylan jestem. Dylan Collins. Jakoś nie było czasu ani sposobności, żeby przedstawić się wcześniej. - Wyciągnął do mnie rękę. - Od teraz będziemy nowymi sąsiadami. - Oświadczył a na jego twarzy znowu pojawił się ten szelmowski uśmiech.

Hejka, rozdział trzeci trochę krótszy niż pozostałe ale mam nadzieję, że nie gorszy. Już niedługo dodam kolejny a tym czasem piszcie w komentarzach jak wam się spodobało :D

Jesteś moją nadziejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz