ROZDZIAŁ VI

17 3 0
                                    

Po wejściu do domu strach i zdenerwowanie trochę minęły. Poszłam po cichu do siebie, zdjęłam ubrania i poszłam się myć. Gdy wróciłam do pokoju nie zapaliłam światła by móc się przebrać do piżamy i mieć trochę prywatności. Zerkając przez okno zauważyłam, że w pokoju Dylana paliło się światło. Widziałam jak przed dłuższy czas krąży po pokoju trochę nerwowy ale w końcu zaczął się rozbierać do spania. Gdy zdjął koszulkę i zobaczyłam jego pięknie wyrzeźbiony brzuch, zrobiło mi się cieplej. Nagle pomyślałam sobie, co ja najlepszego wyprawiam. Podglądam przez okno faceta, czyli dokładnie to samo co on robił, gdy ja nie byłam tego świadoma. W sumie nawet to fajne. Teraz przynajmniej będziemy kwita - pomyślałam i patrzyłam dalej nieco spokojniejsza. Najpierw zdjął buty i skarpetki, które rzucił gdzieś w kąt. - Oh ci faceci. Nic tylko bałaganią. - Pomyślałam sobie. Blondyn położył się na podłodze przed swoim łóżkiem i zaczął energicznie robić brzuszki. Trochę to trwało zanim skończył ale w końcu się doczekałam - nie to, że tylko na to czekałam bo bym wyszła na zboczoną sąsiadkę i w dodatku po ostatnim jeszcze stalkerkę. A przecież to on pierwszy zaczął ale i tak chciałam go widzieć. Zdjął spodnie i przewiesił je przez krzesło. Przeciągnął się i już myślałam, że zgasi światło i położy się do łóżka gdy nagle nieoczekiwanie zdjął również bieliznę i moim oczom ukazała się w pełnej okazałości jego męskość.
Gdy w sąsiednim domu zgasły wszystkie światła, ja także postanowiłam się położyć. Nadal miałam przed oczami nagiego, seksownego blondyna o głębokich niebieskich oczach i zniewalającym cwaniackim uśmiechu. Śnił mi się. Całował mnie namiętnie, pieścił całe moje ciało i w tym najwspanialszym momencie wtargnęli bandyci i nas uwięzili... Obudziłam się cała mokra i zestresowana. Sen był na tyle realistyczny, że nie mogłam przez chwilę do siebie dojść. Koszmarny sen - pomyślałam. Popatrzyłam na zegarek. Dopiero czwarta nad ranem a do tego sobota więc nie muszę wcześnie wstawać i położyłam się by dalej spać.
Obudziłam się dopiero o ósmej pięćdziesiąt. Światło raziło mnie po oczach. Przykrycie głowy poduszką na wiele się nie zdało bo zadzwonił mój telefon:
- Hej kochana, jak wczorajsza randka? Gdzie byliście? Co robiliście? Mam nadzieję, że znowu się nie całowaliście a jak tak to chcę wiedzieć jak było. - Usłyszałam nawał pytań ze strony mojej przyjaciółki. - Co nic nie mówisz? Ja tu od zmysłów odchodzę! Nawet do mnie wczoraj nie napisałaś! No mów do mnie! - Dramatyzuje przez telefon.
- Sky, nie dajesz mi dojść do słowa! - Wtrącam się.
- Aa tak, w sumie racja no ale mów już bo jestem strasznie ciekawa co się wczoraj wydarzyło. Musiało być pikantnie skoro nie dałaś znać. Tylko nie mów, że u ciebie nocował albo ty u niego. W sumie nie wiem co by było gorsze. Alice mam nadzieję, że wiesz co robisz. - Sky nie przestaje trajkotać.
- Do niczego nie doszło. - Przerwałam Sky dywagacje życia. - Spędziliśmy miło wieczór w wesołym miasteczku i tyle. - Postanowiłam ominąć epizod gangsterów, którzy nam grozili i przeszłam od razu do tematu, który zainteresuje Sky bardziej. - Wiesz, on jest nawet w porządku. Dzisiaj znowu chce się ze mną spotkać. Tym razem zaprosił mnie do siebie.
- Aaa! - Usłyszałam pisk po drugiej stronie telefonu. - W sumie nie wiem czemu się tak cieszę bo go nie lubię ale widzę, że ty jesteś szczęśliwa, więc postanawiam dać mu małą szansę. Ale na prawdę bardzo małą! - Podkreśliła wagę sytuacji. - Żeby nie było, niech cię tylko tknie nie tak jak byś tego chciała a się z nim policzę osobiście. - Ostrzegła.
- Wyluzuj Sky. Jestem już dużą dziewczynką i wiem jak o siebie zadbać.
- A propos dbania. Kochana chyba nie muszę cię uczyć i mam nadzieję, że masz przy sobie na wszelki wypadek gumki? - Tym pytaniem Sky przeszła samą siebie.
- Nie zamierzam iść z nim do łóżka na drugiej randce... - Nie zdążyłam nic dodać a Sky znów mi przerwała.
- A jednak! Czyli przyznajesz, że to była randka! - Słyszę jak przyjaciółka skacze z nieobliczalnej radości. - Nie wyprzesz się teraz! - Rzuca stanowczo i chichocze po drugiej stronie .
- Dobra niech ci będzie. - Uległam. - A teraz kończę bo mam dużo roboty. - Kończę szybko i się rozłączam. Słyszałam jeszcze tylko jak Sky krzyczy coś w stylu „pamiętaj o gumkach” ale postanowiłam wyprzeć to z pamięci.
Piętnaście minut później schodzę na dół do kuchni żeby coś zjeść. Na blacie kuchennym zastaję talerz pełny przepysznie wyglądających kanapek i karteczką. Biorę jedną kanapkę do ust i czytam co mama mi  napisała: „Mam nadzieję, że wieczór się udał. Dziś wrócę późno nie czekaj na mnie. Kocham cię. Mama.”
Jak co tydzień, to samo. Pracoholizm mamy i jej wieczna nie obecność przechodzi w notoryczną rutynę. Mogłaby w końcu znaleźć sobie faceta, wtedy może by to coś zmieniło, bo jak na razie jej kochankiem jest sklep florystyczny i nic więcej się nie liczy. Ja też muszę poszukać dla siebie jakiegoś nowego zajęcia - może rozejrzę się za jakąś pracą na weekendy - zastanawiam się. Tak to będzie chyba najlepszy pomysł. A żeby nie być gołosłownym zacznę od zaraz. Wzięłam do wolnej ręki telefon i zaczęłam przeglądać oferty pracy w  okolicy. Niestety nic mnie nie zainteresowało. Same nudy. Niby czemu  miałabym roznosić ulotki albo spędzać całe dnie i odpowiadać na ankiety? Ludzie tworzą bezsensowne biznesy. No bo po co to całe promowanie się, by każdy dbał o środowisko skoro ktoś wycina drzewa, żeby ktoś inny mógł zgnieść kartkę papieru, którą kolporter mu wręczył przed chwilą i od razu wyrzucić do śmieci. Albo, żeby ktoś wypełniał ankiety, by fałszować potem wyniki analiz rynkowych z udziałem zwykłych ludzi. Dla mnie, jest to po prostu niezrozumiałe i bezcelowe. Gdy już miałam zamknąć aplikację w telefonie, moją uwagę przykuło ogłoszenie o pracy dla kelnerki w wrotkarskiej knajpce niedaleko mojego ulubionego wesołego miasteczka. Miałabym blisko, a ponieważ oferują hojne wynagrodzenie jestem w stanie znieść jazdę na wrotkach w godzinach pracy. Już od wielu lat nie jeździłam. Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak to się robi.
W czasie moich rozmyślań pochłonęłam cały talerz kanapek i aż sama nie mogłam uwierzyć w to, że tyle dałam radę zjeść. Dziś muszę odebrać swoje auto od mechanika, więc postanowiłam, że od razu po odbiorze podjadę i popytam o tą pracę.
Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Wreszcie mój bordowy chevrolet Malibu jeździ a właściwie śmiga jak szalony. Oby jak najdłużej. Teraz już nie muszę być zależna od nikogo ale i tak będę się zmieniać ze Sky, żeby obniżyć koszty dojazdu do szkoły.
Wjeżdżając na parking przed restauracją, moim oczom ukazał się nie duży, szary budynek z szyldem w kształcie gwiazdy i wrotkami po środku a pod nim napis Roller Skates Stars. Właściwie to wcale nie jest restauracja tylko miejski klub wrotkarski połączony z pubem czy czymś podobnym. Zaparkowałam i poszłam do środka.
W środku zaskoczyła mnie dominacja wielu barw na ścianach. Jest tu tak radośnie. Ten kto dobierał kolory doskonale wiedział jak poprawić humor odwiedzających to miejsce. Po prawej stronie była szatnia, w której ludzie zostawiali swoje rzeczy by móc iść na wrotkowisko, które znajdowało się na wprost i zajmowało większą połowę całego budynku. Stojąc w drzwiach i obserwując jeżdżących na wrotkach dostrzegłam kilka znajomych twarzy z mojej szkoły a nawet parę z mojej klasy. Jem i Jackson wymiatali na wrotkach a gdy mnie zauważyli, pomachali do mnie na powitanie. Czemu wcześniej nie wiedziałam o tym miejscu, tu jest świetnie - pomyślałam. Rozejrzałam się po wrotkowisku, więc teraz czas znaleźć szefową lokalu i zapytać o etat. Podążając za myślą poszłam do pomieszczenia w lewej części budynku, gdzie znajdował się bar. O dziwo całe pomieszczenie było czyste, schludne i w jasnych przejrzystych kolorach a nie jak sobie wyobrażałam: przygaszone światła, pijanych ludzi przy obskurnych, brudnych stolikach i lepiącą się od rozlanego piwa podłogę. Jak na pierwsze wrażenie jestem mile zaskoczona. Podchodzę do kobiety w młodym wieku, która stoi za barem. Tak na oko ma tylko kilka lat więcej niż ja. Ma na sobie sportową zieloną bluzę, której rękawy podciągnęła do łokci, niebieskie jeansy i czarne trampki na nogach. Jest niskiego wzrostu a ciemno brązowe włosy uczesała gładko w wysokiego koka.
- Hej, przyszłam w sprawie pracy, jest może szefowa? - Zapytałam z grzecznością i uśmiechnęłam się.
- Dobrze trafiłaś, jestem właścicielką wrotkarni. Megan Thompson. - Przedstawiła się energicznie podając mi dłoń. - Miałaś kiedyś wrotki na nogach? - Zapytała nie czekając aż ja się przedstawię.
- Alice jestem. Tak jeździłam kiedyś ale...
- To świetnie, chodź, oprowadzę cię po lokalu. - Powiedziała wychodząc zza baru. - Szukamy kogoś do pracy w weekendy. - Mówiła dalej streszczając mi wszystkie najważniejsze informacje, które muszę przyswoić i pokazując mi wszystkie pomieszczenia. Na koniec zapytała:
-To jak? Jesteś dalej zainteresowana?
- Tak, jak najbardziej. Jestem zachwycona tym miejscem i zastanawiam się dlaczego dopiero teraz się o nim dowiedziałam.
- Jesteśmy otwarci dopiero od miesiąca. - Powiedziała Megan.
- Oo. No to jestem podwójnie zaskoczona. Super, że pani osobiście mnie oprowadziła. To od kiedy mogę zacząć? - Zapytałam podekscytowana.
- Oh proszę tylko nie pani. Mów mi Meg. - Zaproponowała młoda szefowa. - Możesz przyjść na próbę w następny weekend. Zaczynamy o dziesiątej rano. - Dodała i uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Oczywiście, będę. Miło mi było panią poznać. - Powiedziałam. - Znaczy ciebie Meg. - Poprawiłam się a Meg się zaśmiała.
- Tylko się nie spóźnij, bo nie zaliczysz testu. - Oznajmiła moja szefowa.
- Testu? Jakiego testu? - Zapytałam a Meg z uśmiechem na ustach wzruszyła ramionami.
- Nie zapomnij zabrać ze sobą swoich wrotek. Do zobaczenia za tydzień Alice. - Zmieniła temat. - Ja muszę wracać za bar. - Powiedziała i wróciła do pracy.
Całkiem dobrze poszło. Za tydzień zaczynam pracę. Zostanę przeszkolona i poddana tajemniczemu testowi, który mam nadzieję będzie łatwy. Będę podawać koktajle i soki bo jak się okazało, bar to nie tylko miejsce gdzie sprzedawany jest alkohol. W wrotkarni podawane są tylko i wyłącznie soki i koktajle ze świeżych owoców a ponad to różnego rodzaju kawy z ekspresu i herbaty. A jako dania i zarazem desery zamiast burgerów, frytek i innych niezdrowych fast foodów, słodkie ciasta, lody, gofry i inne. Dlatego to miejsce jest nazywane kawiarnią a nie barem. No i teraz to rozumiem. Teraz muszę już tylko kupić nowe wrotki, bo ze starych zdążyłam już wyrosnąć i poćwiczyć na nich jazdę.
W drodze do domu zahaczyłam o galerię i sklep sportowy. Po długich poszukiwaniach, wybrałam sobie czarne wrotki z ciemno różowymi sznurówkami, w takich samych kolorach ochraniacze i czarny kask ochronny. Takim oto sposobem byłam gotowa do nowej pracy. Po zakupach postanowiłam już ostatecznie wrócić do domu, posprzątać trochę i przygotować się do spotkania z Dylanem. O matko, z tego wszystkiego zapomniałam, że jestem z nim umówiona a nie wiem jeszcze do końca po wczorajszej akcji czy chce to kontynuować. Sama nie wiem co myśleć, nawet nie wiem czy to coś co między nami iskrzy jest warte uwagi skoro on jest taki skryty. To nawet zabawne, że zainteresował mnie taki chłopak jak Dylan. Zwykle umawiałam się z otwartymi i chętnymi do opowiadania o sobie chłopakami. Eathan był tego najlepszym przykładem. Egoistyczny, narcystyczny i apodyktyczny dupek uważający siebie za ósmy cud świata. A Dylan to całkowite przeciwieństwo. Nie otacza się tłumami domniemanych przyjaciół, jest cichy, zwykle bym powiedziała, że nawet smutny taki pesymistyczny. Wydaje mi się, że Dylan nie widzi tego jaki jest przystojny i jak inne dziewczyny się za nim oglądają. Jest po prostu bardzo zamknięty w sobie i tajemniczy.
Po powrocie do domu, posprzątałam kuchnię i swój pokój. Pozmywałam naczynia i wytarłam podłogi. Gdy skończyłam uznałam, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Postanowiłam wziąć relaksujący prysznic i uspokoić się trochę przed nadchodzącą randką. Nadal nie mogę uwierzyć, że nazywam to randką. Stojąc pod prysznicem czuję ulgę gdy ciepła woda spływa po moim ciele. Delektuję się swoim dotykiem i przypominam sobie jak wczoraj to robił Dylan. Gdy tylko wspomnienia przywołują wczorajszą wizję robi mi się gorąco. Czuję motylki w dolnej części brzucha i rozkoszuję się tym doznaniem. Dotykam się pieszcząc dalej a woda obmywa moje ciało. Jest mi już tak dobrze, że mruczę do siebie. Nagle przerywa mi dzwonek do drzwi. W oszołomieniu nie wiem co zrobić. Szybko zastawiam wodę i owijam się ręcznikiem. Cała mokra schodzę na dół i zerkam przez wizjer. Na całe szczęście i nie szczęście to Dylan. Otwieram mu drzwi i wpuszczam do środka odsuwając się.
- Hej, postanowiłem, że przyjdę po ciebie wcześniej. - Mówiąc to cmoka mnie w policzek na przywitanie. - Jesteś - spogląda na mnie i robi pauzę - cała mokra? - Mówi lekko zaskoczony.
- Żartujesz? Właśnie szłam sobie spokojnie do łazienki by wziąć prysznic a tu nagle kran ożył i oblał mnie wodą. - Odpowiedziałam ironicznie krzyżując ręce na piersiach a tym samym podtrzymując mocniej ręcznik.
- Tak? A wyglądasz jakbyś właśnie... - Przerwał i speszył się. Odchrząknął i dodał. - Idź, dokończ a ja zaczekam w twoim pokoju. Powiedział jąkając się. Minął mnie i poszedł do góry a ja zostałam zszokowana tym co przed chwilą zaszło. Otrząsnęłam się i poszłam do łazienki by się przebrać. Dobrze, że tym razem chociaż zabrałam ze sobą czyste ubrania.
Gdy skończyłam, poszłam do pokoju. Czekał tam na mnie, tak jak powiedział. Wydaje mi się czy jest zestresowany czymś?
- Denerwujesz się czymś? Bez obaw, dziś jestem ubrana a mama nie wróci tak szybko. - Zażartowałam a Dylan się uśmiechnął delikatnie ale jego ciało było całe napięte. Od razu przypłynęła do mnie wizja jego nagiej męskości i znowu zrobiło mi się gorąco.
- Wszystko w porządku. Po prostu nigdy nie odwiedziła mnie żadna dziewczyna i zastanawiam się czy o niczym nie zapomniałem. - Powiedział prosto z mostu czym mnie całkowicie zaskoczył.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie miałeś jeszcze nigdy dziewczyny? - Spytałam nieśmiało mimo wielkiej ciekawości. Co jeszcze ukrywa ten seksowny chłopiec? Dylan odwrócił twarz i rzekł:
- A nawet jeśli, to co? - Zapytał i popatrzył prosto w moje oczy.
- Nie, nic. Nie przeszkadza mi to. Nawet to imponujące, że takie ciacho jest jeszcze wolne. - Powiedziałam to na głos? Czy ja właśnie nazwałam go ciachem? Przygryzłam wargi z nerwów. Jego oczy się rozszerzyły. Spojrzał na mnie z tajemniczą iskierką zachwytu i powiedział:
- Gotowa? - I z pewnością dodał. - Dziś idziemy do mnie.

Hejka wszystkim! Po dłuższej przerwie publikuję kolejny rozdział. Myślę, że Wam się spodoba. Czekam na komentarze i życzę wytrwania w tych trudnych czasach. To do następnego kochani :)

Jesteś moją nadziejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz