ROZDZIAŁ IV

19 3 0
                                    

Dylan jestem. Dylan Collins. W uszach ciągle brzmiały mi jego słowa. W dalszym ciągu widziałam jego oczy będące tak blisko mnie i czułam jego zapach. W końcu wiem jak nazywa się tajemniczy blondyn, na którego dwa razy wpadłam. Po jego wyjściu z mojego domu w nocy nie mogłam zasnąć. Miałam mętlik w głowie. Ten chłopak już namieszał w moim życiu a coś podpowiadało mi, że to jeszcze nie koniec.
Po prawie nie przespanej nocy nastał ranek. Dźwięk budzika aż mnie przeraził. Nie byłam gotowa na kolejny dzień bo nie mogłam zapomnieć o poprzednim. Jedynie chęć zobaczenia go ponownie kazała mi zwlec się z łóżka i iść do łazienki. Gdy już się przebrałam w swój strój do biegania, porozciągałam się i wyszłam na dwór. Dziś jest nieco chłodniej niż wczoraj ale wieje cieplejszy wiatr co zwiastuje, że później będzie piękna pogoda. Biegnę tradycyjnie swoją stałą trasą i nie mogę nacieszyć się świeżym, rześkim porannym powietrzem. Bieganie pozwala mi się wyciszyć przez co mogę jaśniej myśleć. Dalej myślę o Dylanie i o tym w co się wpakował. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego. Muszę go wypytać czemu się zadaje z takimi ludźmi i co zaszło w tamtej fabryce. Tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na wścibską. Chciałabym mu tylko pomóc, coś mnie pcha do tego chłopca, wiem, że to nie jest nic dobrego ale z drugiej strony nie dowiem się jak nie spróbuję.
Bieg zakończyłam dodatkowym rozciąganiem się na werandzie. Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozciągając się staram dyskretnie rozglądać się dookoła. W sumie nic się nie zmieniło w okolicy. Niczego podejrzanego nie zauważam, więc kończę ćwiczenia i otwieram drzwi. Wchodząc do domu zerkam jeszcze ukradkiem w stronę domu nowych sąsiadów i widzę, że w oknie poruszyła się firanka a może mi się przewidziało. Potrząsam głową i idę pod prysznic.
Kilkanaście minut później schodzę na dół i idę zrobić sobie śniadanie. Na lodówce wisi karteczka z prośbą bym zrobiła po szkole zakupy a obok na blacie kuchennym leżą pieniądze. Otwieram lodówkę i wyciągam resztę szynki i sera. W chlebaku znajduję bułkę i trzy kromki wyschniętego chleba. Tak nie może być. Muszę porozmawiać z mamą na temat jej pracy. Nie może się tak przepracowywać. Ktoś musi się też zająć domem. Starcza nam na wszytko, nie jest źle. Mi niczego więcej nie trzeba, jednak chciałabym od czasu do czasu spędzić dzień z mamą. Tak jak kiedyś pójść na zakupy czy do wesołego miasteczka. Bardzo brakuje mi uśmiechniętej mamy. Rozmyślając pakuję śniadanie do torby, biorę ze stołu jabłko i wodę i wychodzę z domu by pooddychać jeszcze świeżym powietrzem.
Sky przyjeżdża punktualnie o siódmej czterdzieści i jedziemy do szkoły. Za nami całą drogę jechał Dylan swoim czarnym fordem co nie umknęło uwadze mojej przyjaciółki. Opowiedziałam jej po krótce o niespodziewanej wizycie Dylana u mnie i o tym jak się czuję w jego towarzystwie.
- Oj kochana to typowe zachowanie dla zakochanej osoby. - Skwitowała.
- Co? Wcale, że nie! - Zaprzeczam szybko. - Może i jest przystojny ale jego arogancja jest nie do zniesienia!
- No i właśnie tak by powiedziała zakochana osoba. - Powiedziała parkując na parkingu szkolnym. - Popatrz mi w oczy. - Mówiąc to przekręciła moją głowę w swoją stronę i badawczo spojrzała. - Zakochałaś się. To pewne. - Stwierdziła. A ja oswobodziłam swoją głowę odwracając się w drugą stronę. - Źrenice ci się powiększają jak o nim mówisz a jak na niego patrzysz to kontakt z rzeczywistością już nie istnieje.
- Ah ty i te twoje domniemania. Nie jestem zakochana. Czułabym to przecież. - Mówię poważnie.
- Widzę. - Powiedziała z sarkazmem. - Obym się myliła ale skoro tak uważasz to dobrze. - Dodała. - Ale uważaj na niego proszę to jakiś niebezpieczny typ. Nie podoba mi się. - Powiedziała z troską.
- Sky spokojnie, nie zakochałam się i nie mam zamiaru. Z Ethanem dopiero co zakończyłam rozdział i chcę odpocząć od chłopaków. - Uspokajam przyjaciółkę i razem idziemy na wykłady.
Pierwszy wykład z profesor Aileen Hughes na temat literatury był bardzo ciekawy. Zaczęliśmy omawiać powieść „Duma i uprzedzenie" autorstwa Jane Austen bo to najprawdziwsza klasyka literatury. Odkąd pamiętam zawsze lubiłam ten przedmiot, może dlatego, że uwielbiam czytać książki i je analizować.
Następne wykłady przebiegają bez komplikacji. Fizyka jest ostatnia, więc czekam już szybciej pod drzwiami sali. Gdy dzwoni dzwonek i zjawia się także wykładowca, idę zająć miejsce w środkowym rzędzie. Sala powoli wypełnia się ludźmi i nauczyciel zaczyna wykład. Chwilę później drzwi się otwierają a do środka wchodzi Dylan. - Jak on to robi, że profesor nawet go nie zauważa. - Myślę. Pochylam się tak, żeby mnie nie zauważył i chyba mi się udało bo mimo wolnego miejsca obok mnie poszedł dalej. Ogarniam się i próbuję skupić na materiale ale cały czas myślę o nim. Czy mnie zauważył? Czy specjalnie nie usiadł obok? A może po prostu mnie nie widział. Czemu tylko o nim myślę? Może dzisiaj znowu mnie odwiedzi. Oszaleję przez niego. Sky chyba miała rację. Nie czuję, że się w nim zakochałam ani nic z tych rzeczy ale jest w tym chłopcu taka siła, która mnie przyciąga do niego. Zajęcia kończy dzwonek tym samym przerywając mój nawał myśli.
Przed szkołą widzę jak Ethan obściskuje się z tą blond Barbie. Nie wiem co chce tym osiągnąć. Nie zwracam na niego uwagi i idę na parking. Przechodząc obok nich Ethan mnie woła:
- Hej kumpelko, jak leci? - Szczerzy się do mnie. - Właśnie mówiłem Megan, że postanowiliśmy się rozstać w przyjaźni i mamy bardzo dobre relacje. - Dodał.
Po szybkim rozeznaniu w sytuacji postanowiłam rozegrać to tak:
- No hej, jakoś nie przypominam sobie, żebyś zrywał ze mną. Nigdy tego nie usłyszałam od ciebie. - Barbie popatrzyła na Ethana marszcząc czoło a ja kontynuowałam. - No ale wiesz, nie każdy jest na tyle odważny, żeby powiedzieć co mu leży na sercu drugiej osobie prosto w oczy. A u mnie wszystko w jak najlepszym porządku. - Kończąc to zdanie z uśmiechem na ustach i niebywałą satysfakcją, że mogłam to wszystko powiedzieć czuję jak niespodziewanie ktoś obejmuje mnie w talii i przyciska usta do czoła.
- Przepraszam mała, że musiałaś tyle czekać. Jedziemy do mnie czy do ciebie? - Mówi Dylan ciągnąć mnie w stronę parkingu a Ethanowi i jego Barbie mało co szczęki nie opadły. Gdy znikamy z ich pola widzenia, dodaje:
- Teraz nie musisz mi dziękować za uratowanie tyłka ale wisisz mi przysługę. Kiedyś na pewno ją odbiorę. - Szczerzy się nadal trzymając mnie za rękę.
- Co to miało być? - Wyszarpuję dłoń z jego uścisku. - Zwariowałeś? Co ty mi tu za szopkę odstawiasz? - Denerwuję się.
- Ej spokojnie mała. Nie mogłem patrzeć jak się kompromitujesz przed tym frajerem. Wszystko słyszałem i postanowiłem trochę pomóc.
- Nie potrzebuję twojej pomocy i nie mów do mnie mała! - mówię stanowczo.
- Nie mów, że chodziłaś z takim pozerem. - Śmieje się. - Strasznie nisko siebie cenisz jak wybierasz takich głąbów.
- No na pewno ty mi nie będziesz mówił z kim się mam spotykać a z kim nie. - Krzyżuję ręce na piersi. - Jakoś nie przypominam sobie, żebym wynajmowała ochroniarza albo niańkę. - Ripostuję.
- Buźkę to ty masz nie wyparzoną ale jeszcze mi podziękujesz za to słonko ty moje. - Mówiąc to kiwa głową w bok i daje mi sygnał, że Ethan jest w pobliżu i na nas patrzy. Rozważając szybko, że może rzeczywiście się zbłaźniłam przed byłym łapię blondyna za koszulkę, przyciągam do siebie i całuję w usta. Po chwili odwzajemnia mój pocałunek i mruczy po cichu. - Jego ręka wędruje na mój tyłek a druga na talię. Co ja najlepszego wyprawiam. Policzkuję się w myślach i szybko przerywam pocałunek. Owszem lubię spontaniczne zagrania ale nie takie! Nie to, że mi się nie podobało bo chyba na prawdę chciałam spróbować jak całuje ale nie w takiej sytuacji! - Krzyczę na siebie w myślach i odsuwam się o krok do tyłu. Dylan chyba jeszcze do końca nie wie co się przed chwilą wydarzyło ja z resztą też nie ale mina Ethana jest bezcenna. Szybko wsiadł do swojego auta i odjechał.
- Co wy odstawiacie? Wszystko widziałam! - Krzyczy Sky idąc w naszym kierunku. - Alice co ty wyprawiasz? Nawet nie znasz tego gościa a już idziesz z nim w ślinę i to na parkingu? Rozczarowałaś mnie! Nie pamiętasz co ci mówiłam?
- Ale to nie tak Sky. - Próbuję jej przerwać i wyjaśnić.
- Co nie tak? Wiem co widziałam! Najpierw mi mówisz, że chcesz odpocząć od związków a parę godzin później zastaję cię obśliniającą się z jakimś typem. - Dylan próbuje coś wtrącić ale jemu też się nie udaje. - A ty! - Sky skierowała palec wskazujący prosto na chłopaka. - Trzymaj łapy z dała od mojej przyjaciółki. Nie chcę cię więcej przy niej widzieć. Chodź Alice. Musimy poważnie porozmawiać. - Powiedziała, złapała mnie za rękę i pociągła na koniec parkingu do swojego auta a ja popatrzyłam przepraszająco w stronę blondyna. On tylko wzruszył ramionami i patrzył jak odchodzimy.
Gdy wsiadłyśmy do samochodu myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć albo znów zacznie wykład na temat moralności ale zaskoczyła mnie milczeniem. Ruszyła do wyjazdu bez słowa. Dylana już nie było na parkingu. W drodze do domu to ja postanowiłam się odezwać.
- Sky, czemu zareagowałaś tak ostro? Nie jesteś moją matką, żeby tak się na mnie wydzierać. - Zjechała na pobocze i przekręciła stacyjkę.
- Nie, nie jestem twoją matką a wiem, że ona też nie byłaby zadowolona z tego co zrobiłaś. Jesteś dla mnie jak siostra, wiesz, że troszczę się o ciebie jak o swoją własną. Zabolało mnie jak zobaczyłam co robisz a rano twierdziłaś co innego. - Powiedziała. Gdy w końcu udało mi się zabrać głos wytłumaczyłam jej jak było na prawdę, że Dylan tylko próbował mi pomóc.
- Masz rację nie powinnam była go całować skoro ledwo się znamy. Nawet jeśli chciałam się odegrać na Ethanie wykazałam się tylko ogromnym egoizmem a przecież wiesz, że nie jestem taka. - Przyznałam się szczerze przyjaciółce, że poczułam coś innego do Dylana ale jeszcze nie wiem co to jest.
- Kochana, ten chłopak tylko namąci ci w głowie i zniknie zanim się obejrzysz. - Powiedziała z troską. - A w dodatku zadaje się z jakąś mafią czy nie wiadomo czym. To nie jest dobre towarzystwo dla ciebie. Przemyśl sobie moje słowa. Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej i nie chcę żebyś znowu cierpiała. - Sky pogłaskała mnie po policzku i ruszyłyśmy. Po drodze poprosiłam jeszcze, żeby podwiozła mnie do sklepu. Po zakupach ruszyłyśmy prosto do domu.
Wieczorem o dziwo mama była już w domu i przygotowała nam kolację. Gdy zeszłam do kuchni akurat siekała sałatę:
- Hej córeczko, jak ci dziś minął dzień? - Zapytała radosnym głosem.
- Cześć mamo. Dobrze, dziękuję a jak u ciebie? Jak w pracy?
- Też dobrze, wspaniale, no a w pracy jak to w pracy. Ciężko teraz o dobrego klienta. - Zaczęła narzekać.
- Mamo, nie za dużo pracujesz? - Postanowiłam z nią porozmawiać i wynegocjować więcej czasu wolnego. - Widzę jaka jesteś przemęczona. Powoli całe dnie spędzasz w tej kwiaciarni a przecież pieniędzy mamy wystarczająco. Niczego nam nie brakuje. Jedyne czego mi brakuje to twojej obecności. - Robię pauzę. - Tęsknię z tymi czasami jak razem gdzieś wychodziłyśmy albo po prostu razem coś robiłyśmy. - Kończę a mama podchodzi do mnie, przytula i głaszcze po włosach.
- Oh skarbie, przepraszam. Ja po prostu staram się czymś zajmować, żeby nie myśleć za dużo. - Przyznała. - Patrzyłam tylko na siebie i zaniedbałam naszą relację. Bardzo cię przepraszam, postaram się brać mniej pracy. Obiecuję, że od teraz będzie lepiej. - Przytuliła mnie jeszcze raz i wróciła za stół dokończyć sałatkę. Rozmawiałyśmy tego wieczoru pierwszy raz od bardzo dawna i bardzo długo. Nie mogłam nacieszyć się obecnością mamy i wspólną kolacją. Wszystko było tak pyszne a później poszłyśmy do siebie.
Spakowałam się na jutrzejsze lekcje i siedziałam na łóżku bo nie mogłam zasnąć mimo, że już po dziesiątej. Ciągle jeszcze rozpamiętywałam pocałunek w swojej głowie. Był taki magiczny. Jego usta takie delikatne. Jego dotyk aż przyprawił mnie o gęsią skórkę. Teraz siedząc tutaj sama i tak o tym myśląc chciałabym poczuć jeszcze raz jak mnie dotyka i całuje ale po tym co usłyszał od Sky wątpię, że się do mnie jeszcze kiedyś odezwie. Może Sky ma rację i powinnam trzymać się od niego z daleka? A z drugiej strony podoba mi się. Przystojniak z niego. Ale czy to oznacza, że się zakochałam? Nie, chyba jeszcze nie. Nie czuję tego. - Zaczęłam przebierać się do piżamy nadal rozmyślając i nawet nie zauważyłam, że zdjęłam z siebie ubrania i zostałam w samej bieliźnie przed niezasłoniętym oknem. Z przerażeniem odkryłam, że po drugiej stronie w domu sąsiadów Dylan siedzi w swoim oknie z jedną nogą wiszącą poza oknem i mi się przygląda. Nagle dotarło do mnie, że widzi mnie w samej bieliźnie więc szybko schyliłam się na ziemię, ubrałam koszulkę przewieszoną przez krzesło i wstałam jak gdyby nigdy nic. Blondyn śmiejąc się wskazał, żebym otworzyła okno. Nie wiem czemu ale zrobiłam tak jak chciał.
- Jeszcze nie śpisz? - Zapytał ukrywając uśmiech.
- Podglądałeś mnie! - Rzuciłam oskarżycielsko i założyłam ręce na piersi.
- Kto? Ja? - Zdziwił się sarkastycznie. - Ja tylko patrzyłem na gwiazdy, to ty paradowałaś w bieliźnie po pokoju i to był tylko dodatek do pięknych widoków. - Powiedział pokazując niegrzeczny uśmieszek.
- Jesteś dupkiem! - Krzyknęłam oburzona na niego i jak prawdziwa dama strzeliłam focha. Dylan zachichotał a ja zatrzasnęłam okno i zgasiłam światło. Widziałam z łóżka, że jeszcze przez jakiś czas tam siedział i co chwilę zerkał w moje okno ale w końcu również zniknął i chyba poszedł spać. Dziwna sytuacja. Ten chłopak widział mnie już w samej bieliźnie, całował jak swoją dziewczynę i ratował w różnych sytuacjach a nawet w moim domu czuł się swobodnie. A jednak nic o mnie nie wie, tak jak ja o nim. Nigdy go nie widziałam, żeby rozmawiał z którymś ze swoich rówieśników. Naturalnie oczywistym jest, że dopiero co tu się wprowadził ale normalni ludzie próbują kogoś poznać, z kimś porozmawiać, żeby nie czuć się samotnie w nowym otoczeniu a Dylan taki nie jest. Taki skryty z niego chłopak i tajemniczy. Tak tajemniczy, że aż pociągający. Chciałabym odkryć każdą jego tajemnicę, każdy nawet najmroczniejszy sekret i właśnie do mnie dotarło, że chciałabym być teraz obok niego. Sposób w jaki na mnie patrzy, jak mnie całuje, jak mnie dotyka i gdy czuję jego oddech na mojej szyi czy policzkach, paraliżuje mnie po całości. Ciekawe czy już zasnął. - Zastanawiam się na głos. - Pewnie tak, bo jest już po północy. Ja natomiast bardzo chciałabym zasnąć ale chłopak o błękitnych oczach nie daje mi o sobie zapomnieć.
Tej nocy śniłam na jawie o pięknym blond chłopcu i czekałam tylko, aż nastanie nowy dzień by móc go znów zobaczyć. Godziny w ciemności mijały powoli a gdy w końcu wyjrzały pierwsze promienie, szybko się zebrałam i poszłam pobiegać.
Dziś piątek, więc po prysznicu postanowiłam się wystroić. Niby sama dla siebie ale wiedziałam, że chcę tym przykuć uwagę Dylana. Jeszcze nigdy nie stroiłam się dla żadnego faceta i nigdy też nie byłam tak ciekawa co wydarzy się w ciągu dnia. Gdy już wyszłam spod prysznica, przejrzałam całą szafę i normalnie wpadłam w zachwyt mojego geniuszu. Wbiłam się w czarną rozkloszowaną sukienkę bez pleców i na ramiączkach do tego jeansowa, króciutka kurtka w kolorze jasnoniebieskim i białe conversy. Zrobiłam nawet makijaż bo zostało mi jeszcze dużo czasu aż Sky po mnie przyjedzie. Sky. Kompletnie zapomniałam. Co ja jej powiem jak zobaczy mnie taką wystrojoną. A z resztą od czasu do czasu mogę się wystroić bez okazji nie ma się czym przejmować.
Sky była oczarowana moim wyglądem. Nawet kilka osób zainteresowało się moim nowym stylem a Dylana spotkałam dopiero na parkingu po skończonych zajęciach. Stał obok swojego samochodu, który zaparkował obok Toyoty Sky.
- Hej, pięknie dziś wyglądasz ale nie tak pięknie jak wczoraj w samej bieliźnie. - Powiedział śmiejąc się. Włożył ręce do swoich czarnych joggerów i patrzył wprost w moje oczy. Włosy miał potargane przez co wyglądał jeszcze seksowniej. Zrobiło mi się gorąco.
- Cześć. - Wydusiłam z siebie. - Dzięki, ty też wyglądasz nie najgorzej. - dodałam lekko jąkając się. Oh jak ten chłopak na mnie działa. - Co tu tak stoisz? Czekasz na kogoś? - Postanowiłam być wścibska i zapytać.
- Tak, czekam, a właściwie czekałem. Na ciebie. - Zaczął się jąkać. Widać nie tylko ja mam z tym problem gdy się stresuję. Ale to by znaczyło, że on się stresuje w mojej obecności. Czyżbym mu się spodobała? Nie, na pewno nie. To tylko moje wyobrażenia.
- No to jestem. - Powiedziałam ciekawa tego co będzie dalej.
- Podwieźć cię do domu? - Zapytał mieszając się trochę.
- Przykro mi ale obiecałam Sky, że dziś prosto po szkole pojadę niej. - Spojrzałam na niego przepraszająco.
- To może, co robisz wieczorem? Chciałabyś coś porobić? - Blondyn nie poddaje się. - Ze mną. - Dodał. A ja poczułam, że miękną mi nogi.
- A wiesz wieczorem chętnie coś porobię. - Przełożyłam luźne pasemko włosów za ucho a chłopak się uśmiechnął.
- Przyjdę po ciebie o ósmej. Będę się zbierał bo twoja przyjaciółka już mi raz groziła a właśnie tu idzie. - Rzekł wsiadając do samochodu.
W tym momencie Sky zjawiła się obok mnie:
- No popatrz, tylko na chwilę spuściłam cię z oka a ten już się kręci obok jak kot przy szynce. - Skomentowała patrząc za odjeżdżającym fordem. - Czego chciał? - Drąży temat. Wsiadłyśmy do samochodu i wtedy jej powiedziałam.
- Umówiliśmy się dziś, żeby coś porobić wieczorem. - Zanim Sky zdążyła się wtrącić, dodałam. - I wiem co mi mówiłaś ale coś mi podpowiada, że muszę dowiedzieć się o nim więcej. Nie wściekaj się na mnie, wiem co robię. Gdy tylko zrobi się nieprzyjemnie albo niebezpiecznie zakończę to i więcej o nim nie wspomnę. Obiecuję. - Sky zaakceptowała moją decyzję, czym aż mnie zszokowała. Powiedziała tylko, że mam na siebie uważać i że jak mnie skrzywdzi to ona się nim zajmie tak by nie poznali go jego właśni rodzice. I zaczęłyśmy się obie śmiać.
- Mam przeczucie, że nie będzie takiej potrzeby. - Powiedziałam a po tych słowach pojechałyśmy do domu Sky.


Hej, ten rozdział troszeczkę dłuższy ale mam nadzieję, że zaciekawi Was i będziecie czekać na następne. Czekam też na Wasze komentarze i liczę na głosy. Z góry bardzo dziękuję i do następnego :)

Jesteś moją nadziejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz