Rozdział 27

262 33 4
                                    


° [重量] °

Rozdział 27

Zaprowadzono ją do jakiejś zimnej, dużej sali. Słoneczne światło nie miało tam wstępu. Obolała, z mokrymi od łez policzkami podniosła się i usiadła na ziemnej posadzce. Wzrok powoli przyzwyczaił się do ciemności. Nie wiedziała ile tu leżała, ale po krótkim rozejrzeniu się doszła do wniosku, że coś jest nienormalne. Coś się szykuje. Leżała na środku sali, a wokół leżały rozwinięte zwoje ze skomplikowanymi pieczętującymi symbolami.

Spojrzała na siebie. Kimono było zabrudzone i pogniecione. Dopiero teraz przypomniała sobie o wcześniej stoczonym pojedynku. Westchnęła.

- Ile tak tu leżałam...? - zapytała szeptem samą siebie. Wstała na obolałych nogach. Nie miała na nic siły. Psychicznej, jak i fizycznej. Uniosła podkrążony oczy. Wyglądały jakby zgasło w nich jakieś światełko. - Osore! Słyszysz mnie?! Mam to wszystko gdzieś! Chodź tu i zrób co chcesz! Już! - wrzasnęła, choć sama nie wiedziała dlaczego. Spodziewała się, że zaraz przyjadą i wszystko się zmieni, że jeszcze pożałuje tego krzyku. Ale nic takiego się nie stało. Wokół dzwoniła cisza. Absolutna cisza. Mogła nawet usłyszeć jak powietrze obija się o ściany dziwnej, ciemnej sali. Z nudów wejrzała głębiej w ciemność. Z trudem zauważyła korytarz. Postanowiła ruszyć w jego głąb. Szczerze mówiąc, nie oczekiwała niczego. Po prostu kulejąc szła przez ciemność. Spokój i brak obecności kogokolwiek coraz bardziej ją zaniepokoił. Nagle przez korytarz przeszedł huk. Powtórzył się kilka razy. Rozniósł się po ścianach i uderzył do jej uszu. Wyprostowała się, choć sprawiło jej to problem przez obolałe plecy. Na pewno ma na nich mocne sińce. Wsłuchała się w odgłosy, dalej podążając przez mrok.

- Suin! - usłyszała. W jej środku rozpalił się jakiś płomień. Znała ten głos. Znała go doskonale. Nie zważając na ból pobiegła przed siebie.

- Tato! - odkrzyknęła, puszczając głos echem po ścianach. Wbiegła w jakieś skrzyżowanie. Syknęła pod nosem. Którędy? Pobiegła w prawo. - Tato! - zawołała ponownie, by lepiej zlokalizować swoje położenie. Zauważyła kogoś przed sobą. Widziała już tego mężczyznę. Naprawdę nie miała ochoty na walkę. Znała już jej wynik. Musiała uciekać, choć tak tego nie znosiła. Zebrała wszystkie siły i pobiegła w drugą stronę. Obok niej czakra strzeliła w ścianę, krusząc kamienie. Przyspieszyła, a yakuta nie ułatwiała jej biegu. Z łatwością domyśliła się, że mężczyzna będzie biegł za nią. Zachowanie się nie miało senesu. Nie minęło wiele czasu, a mężczyzna ją dopadł. Obezwładnił ją i chwytając tworem z czakry, zaczął nieść w konkretnym kierunku. Z powrotem do dziwnej sali. Biegł. Wygląda na to, że się spieszył. Huki ponownie rozeszły się po ścianach. Próbowała wyrwać się jeszcze przez jakiś czas, ale nic z tego. Jej oprawca wybiegł zza zakrętu i spotkał tam kilka osób z klanu, w tym spięta Osore.

- Mam ją, Osore-sama. - skinął głową.

- Dobrze. Musimy działać szybko. Nie doceniliśmy shinobi z Konohy. - wyartykułowała. - Zabieramy ją na salę. Takeda, Urushima zadbajcie żebyśmy zdążyli zakończyć technikę. - okazała, ale wśród Hekai rozpostarło się dziwne zawahanie.

- Ale... Tak od razu? Cała technika? - zapytał trzymający ją mężczyzna.

- Nie mamy wyjścia. Wytrzyma. - rzuciła i ruszyła w stronę sali. Pozostali pobiegli za nią, poza Takedą i Urushimą.

Nastolatek radził sobie jak mógł, w całości polegając na swoim Byakuganie. Wiele rzeczy nie poszło zgodnie z planem. On, Lee, Gai i Nenrei zostali rozdzieleni, co nie zwiastowało nic dobrego. Dodatkowo znając historię Hekai i Hyuuga zaczął bać się także o siebie. Teraz jednak najważniejsze było odnalezienie drużyny, następnie Suin i ucieczka z tego miejsca, by jak najszybciej spotkać się z posiłkami.

Waga || [重量] || Naruto oc FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz