Rozdział 23

252 28 2
                                    

° [重量] °

Rozdział 23

Otworzyła powoli oczy, a paskudny chłód owiał jej pechowo skąpo ubrane ciało. Zimne powietrze uderzyło też w jej czoło, na którym nie było już ochraniacza. Strasznie bolało ją oko i kość policzkowa. Nie miała pojęcia co się dzieje. Gdy jej mózg się rozbudził, dotarło do niej, że spoczywa w czyichś ramionach. Była zmarznięta, aż spierzchły jej usta, a końcówki palców zesztywniały. Zacisnęła zęby. Niósł ją jakiś rosły mężczyzna, który najwyraźniej zorientował się, że odzyskała przytomność, co było dziwne, bo nawet na nią nie spojrzał.

- Osore-sama. - powiedział cicho, a kobieta idąca na czele odwróciła głowę. Su otworzyła szerzej oczy. To była kobieta z jej snu. Zbyt długa, idealnie równa grzywka opadała na jej szare, jak zachmurzone niebo, oczy. Ciemnobrązowe włosy sięgały poniżej pasa, zakrywając tył kimono w różnych odcieniach błękitu. Jej oczy były martwe. Każdy człowiek pomyślałby, że nie widzi, ale ona bez przyjrzenia się dziewczynie wiedziała w jakim stanie jest jej organizm. 

- Wiem. Szybciej, niż się spodziewałam. - powiedziała z lodowatym spokojem. - Dobrze, i tak już jesteśmy. - dodała i ponownie ruszyła przed siebie. Su zacisnęła pięści. Wyrwała się z ramion mężczyzny i upadła na coś okropnie zimnego i mokrego. Ślizgając się podniosła się z ziemi i odeszła kilka kroków. Spojrzała na sześciu, podobnie ubranych członków klanu. Każdy z nich był mniej więcej w podobnym wieku. 

- Omaki, spokojnie. - powiedział mężczyzna, z którego rąk się wyrwała. Miał delikatny zarost na brodzie, a ciemnobrązowe włosy były związane w kok na średniej wysokości. Jego oczy również były blade.

- Jest w szoku, to logiczne. Jak tylko ochłonie przyjmie wszystko z pokorą. - oznajmiła pewnym tonem Osore. Su zmarszczyła brwi. 

- Gdzie ja jestem...? Czemu...Czemu tu jest śnieg? Co to za miejsce?! - warknęła, zaciskając zmarznięte pięści. Szybko rozejrzała się po okolicy. Otaczał ją zamglony las. Pusty, a jednak miało się wrażenie, że jest się w tłumie.

- Ta porywczość, zgarbiona postawa... A do tego sposób w jaki jesteś... Ubrana. Konoha zrobiła ci niewyobrażalną krzywdę. Zabrudziła twój spokój i szlachetność! Oczyszczenie jednak nie będzie to tak łatwe, jak myślałam. - skomentowała. Suin zacisnęła pięści jeszcze mocniej.

- Co ty pieprzysz obca kobieto?! Ja nigdzie z tobą dalej nie idę. Zaatakowaliście wioskę, tatę i macie jakiś chory problem do Hyuuga! - rzuciła. - Gai, Hokage...Lee... Na pewno się teraz cholernie martwią i...

- Martwią? Czy to właśnie nie to, czego nie znosisz? - przerwała jej. Su nieco się ostudziła i skupiła się na przekazie jej słów. - Pomyśl nieco. Od razu im lżej. Byłaś tą, o którą Gai martwił się cały czas, tak jak i Hokage. Tak samo z tym dziwnym chłopcem, z którym zawiązałaś jakąś dziwną więź. Jak się nazywaliście? "Rodzeństwo"? - wyszła przed szereg, a serce Suin zaczęło bić dziwnie mocniej i ciężej. Przyspieszony oddech zmieniał się w parę, gdy tylko opuścił jej usta. 

- Nie mieszaj mi w głowie! Chcesz mnie zmanipulować, ale...

- Mówię tylko i aż prawdę. Teraz, gdy cię nie ma, wioska może być spokojna. Byłaś dla nich ciężarem, brano cię za sierotę, którą trzeba się zająć i na nią uważać, bo nie wiadomo jaką tajemnicę skrywa. Cały czas się tobą przejmowano. Powiedz, czy widzisz tu gdzieś... Gai'a? Tego całego Lee? A może tego ważniaka z Hyuuga? Powiedz. - zakończyła poważnie, a w Suin coś pękło. Jej najgorszym koszmarem było stanie się dla kogoś powodem do przejęć czy strachu lub bólu. Od zawsze utrzymywała, że chce być na tyle silna, by nikt nie musiał się o nią martwić. Faktycznie. Teraz, gdy teraz jej nie ma, wszyscy mogą odetchnąć. Rozluźniła ciało, a ręce spuściła wzdłuż ciała. - Złamanie obietnicy danej samemu sobie musi być bardzo bolesne. - Osore położyła jej rękę na ramieniu. 

- Jestem ciężarem...? - szepnęła sama do siebie. Nawet się nie zorientowała, gdy stała w objęciu kobiety. 

- Byłaś, dla ludzi, którzy udawali, że cię kochają. Tutaj jesteś skarbem. Ósmym Dzieckiem Hekai. Zbawieniem i przyszłą głową klanu. - pogładziła jej twarz. - Chodź. - poprosiła, a Suin dziwnie posłusznie poszła za nią. - Okryjcie ją. Jest dziś wyjątkowo wietrznie. - uśmiechnęła się, prowadząc córkę pod ramieniem. Brunetka spuściła głowę w dół, zaczynając odczuwać paskudne zimno. Jeden z towarzyszy jej matki założył jej na ramiona swoją wierzchnią szatę od kimono. Nie odezwała się, nie protestowała. W jej głowie szalał sztorm. Bardzo ulewny, a swoje źródło miał w gigantycznej wściekłości, jednak wściekłość ta nie przypominała rozpalonego do czerwoności ogniska, a raczej butlę gazową na skraju wytrzymałości. Jednakże ściany pojemnika doskonale trzymały ich wnętrze, nie dopuszczając do wybuchu. Pierwszy raz od lat czuła się tak okropnie. Chciała ryknąć na cały głos, rozszarpać na strzępy samą siebie. Minęło kilka godzin, a ona już potrzebowała Gai'a i jego poklepywań po plecach. Lee i jego tryskającej radości, którą ją zarażał, rozbudzał. Tenten, która ją podziwiała, choć niebieskooka uważała, że kompletnie na to nie zasługuje. Nawet zabrakło jej Nejiego i tego dziwnego uznania, jakie do niej wyrażał. Polubiła też lekcje geninów Konohy, choć nie poznała ich tak dobrze. Ale przecież teraz przejrzała na oczy. Była dla nich ciężarem, znajdą, którą stale obserwowano, by nie zrobiła nikomu krzywdy. Z tego wszystkiego pierwszy raz od wielu, wielu dni napłynęły jej do oczu słone łzy. Jednak jej twarz pozostała kamienna i złamana. Chciała zniknąć. Wymazać się ze wspomnień tych, których czas marnowała. Tyle razy, od zawsze, obiecywała sobie, że będzie tak silna, by nikt nie musiał się o nią martwić, ale i to jej się nie udało.

Osore wyczuła jej przyspieszone bicie serca, zwiększoną częstotliwość oddechów, choć skutecznie to ukrywała. Otuliła ją mocniej ramieniem. 

- Spójrz, to twój dom. Czyż nie jest tu pięknie? - zagaiła, lekko się pochylając. Wskazała dłonią przed siebie, a Su uniosła głowę. Bardzo delikatnie i obojętnie. Jej oczom ukazała się starsza już brama, opleciona gałęziami dojrzałych drzew. Śnieg okrył jej dach, co jakiś czas zsuwając się i spadając na równie zabielone schody. Weszła po schodach, zostawiając na nich ślady swoich butów. Uniosła głowę, a jej załamanemu spojrzeniu ukazało się naprawdę piękne miejsce. Kształt budowli bardzo przypominał jej ten w posiadłości Hyuuga, tyle że zamiast dużego placu do treningu widniał zadbany ogród ze strumieniem, zmieniającym się w oczko wodne. Woda była zamarznięta. Nad nim wisiały luźne gałęzie starej wierzby. Kilku ubranych w niebiskie szaty członków klanu. Wszyscy wiedzieli o ich przybyciu, ale nie mieli potrzeby zwracać głów. 

- Chodź. Ogrzejesz się i przebierzesz. Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - powiedziała kobieta. - Nakryjcie do stołu. Musi być głodna. - powiedziała w stronę stojących za nimi ludzi. 

- Tak jest, Osore-sama. - ukłonili się i odeszli w stronę innych drzwi, niż zmierzały Su i jej matka. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Waga || [重量] || Naruto oc FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz