Witam wszystkich!
Chciałam tylko krótko poinformować, że w tym rozdziale kończy się wątek z drarry, ale nie martwcie się. Nasz młody Malfoy będzie pojawiał się jeszcze nie raz.
A teraz zapraszam do czytania!
_+_+_
Tego dnia szkołę obiegła dość dziwna plotka. Traktowała ona o dwóch największych wrogach Hogwartu - Harrym Potterze i Draco Malfoyu - jakoby mieli oni w tajemnicy spotykać się na randkach.
Tylko skąd takie domysły?
Odpowiedź jest prostsza niż mogłoby się wydawać.
Sprawcą całego zamieszania był pewien upierdliwy duch. Zwał się Irytek i uwielbiał, jak mówi jego imię, irytować wszystkich wokół. Nie wykluczało to Gryfona i Ślizgona, którzy przypadkiem wpadli na siebie pewnego popołudnia. Szli spóźnieni na lekcję eliksirów i wszystko byłoby jak najbardziej w porządku, gdyby nie pomysł ducha, który postanowił zamknąć chłopców w ciasnym pomieszczeniu. A jak do tego doszło?
Harry był tego dnia zdenerwowany. Zapodział gdzieś podręcznik Księcia od eliksirów, który okazało się, że pożyczył Ron bez jego zgody. Po przeszukaniu całej wieży Gryffindoru wybiegł z niej, wściekły na przyjaciela, który pozostawił mu marną karteczkę z wyjaśnieniami. Pech chciał, że wpadła ona pod łóżko i nie mógł jej długo znaleźć. Roztargniony chłopak nie zauważył wkurzonego blondyna, który chciał go wyminąć w skutek czego wpadł prosto w jego ramiona.
- Potter! - Warknął Malfoy, odskakując jak najdalej od bruneta. - Zejdź mi z drogi.
- Sorry Malfoy, ale chyba zmierzamy w tę samą stronę. - Wskazał na korytarz, gdzie znajdowała się klasa od eliksirów.
- Nie obchodzi mnie to. - Rzucił oschle i dumnym krokiem odszedł w stronę chłodnych murów. Na jego nieszczęście, Irytek wyleciał ze ściany i chwycił jego torbę. Śmiejąc się do rozpuku, poszybował z nią w przeciwnym kierunku. - Cholerny duch! - Wrzasnął Malfoy, a Harry zachichotał. Nie widział, by chłopak kiedykolwiek był tak wytrącony z równowagi, że ciskał najgorszymi zaklęciami w zwinnie uciekającego ducha.
Jednak Harry też długo nie cieszył się z wybryku Irytka, który ze złośliwym uśmiechem leciał prosto na niego. Już miał zareagować zaklęciem, gdy duch wyrwał mu różdżkę z ręki, chwycił jego okulary i zniknął za rogiem wraz z goniącym go Malfoyem.
- Kurwa! Irytek! Oddawaj moje okulary i różdżkę! - Ryknął Potter i pognał za rozmazującymi mu się przed oczami dwoma plamkami. Śmignął korytarzem, mało nie przydeptując w biegu swojej szaty, ale mało go to obchodziło. Niewyraźne kształty kłóciły się o coś, a jeden z mściwą radością wleciał do jakiejś klasy, a drugi podążył za nim. Oczywiście, Harry nie byłby sobą, gdyby nie wparował do ciemnego pomieszczenia, który okazał się schowkiem na miotły.
Ledwie wszedł, a drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem i na nosie poczuł swoją zgubę.
- Teraz sobie troszkę posiedzicie, aż cała szkoła się dowie! Hi, hi, hi! - Zarechotał Irytek i jego głowa, którą wystawił przez drzwi, zniknęła. W oddali dało się słyszeć podśpiewywanie wyraźnie zadowolonego z siebie ducha. - Potter całuje się z Malfoyem w schowku! Malfoy całuje Pottera!
- Jasny gwint! - Draco zmełł przekleństwo w ustach. - Masz różdżkę, Potter? Moja została w torbie, którą ten wkurwiający duch zostawił przed drzwiami!
- Najwidoczniej z moją zrobił to samo. - Mruknął Harry i westchnął. - Przynajmniej zwrócił okulary.
- Pff, a ty się okularami martwisz. - Żachnął się blondyn. - Szlag! Jak ktoś znajdzie moje rzeczy...
CZYTASZ
Przepowiednie się nie mylą || Tomarry
Fiksi Penggemar6 rok nauki w Hogwarcie nie jest tak kolorowy, jak mogłoby się wydawać. Wojna między Jasną a Ciemną Stroną zbliża się wielkimi krokami, a Harry nie czyni żadnych postępów w związku z misją zniszczenia horkruksów. Właściwie, to nie czyni nic. Jakie p...