2# Top Bane'a i Koszykówka

262 26 11
                                    


~Magnus~
Azjata leżał na ławce. Przeciwsłoneczne okulary na jego nosie chroniły przed słońcem go i jego durny pomysł randki z tą ogromną gwiazdą, w którą się wgapiał. Ale co zrobić, kiedy masz WF, nauczyciel wyprowadzi twoją klasę na dwór jak bandę psów ze schroniska, a ty chcesz korzystać z ostatnich promieni słońca przed brzydką jesienią?

Z tego właśnie powodu Magnus Bane starał się stracić wzrok.

Niestety, nastolatek ten szybko się nudził. Dlatego zdjął okulary i przekręcił głowę. Zaczepił wzrok na ładnie wyrzeźbionych ramionach chłopców grających w koszykówkę. Magnus żałował, że mają na sobie koszulki.

Potem zagapił się na Aleca. Cudem było, że ten Lightwood wyszedł na słońce. Zwykle go unikał, a jeśli już musiał spędzić pod ostrzałem promieni dłuższy czas, co kilkanaście minut schodził na cień. Zupełnie jakby ładował baterie.

Bane westchnął, kiedy jego wzrok dalej trzymał się tego przeklętego Lightwooda. Cóż, Alec tak, jak przy niemal każdym innym sporcie - grał najlepiej. Zwinnie, szybko, bez litości dla kolegów na boisku, których faulował. Śmiesznie, że wtedy, gdy wuefista nie patrzył. Widocznie ten Lightwood miał podzielność uwagi. Celował do kosza, a jednocześnie widział, że nauczyciel akurat nie patrzy, i podstawiał nogę komuś, kto zirytował go w jakikolwiek sposób.

Magnus bardzo nie chciałby być tym kimś, kto zadzierałby nosa przed Alekiem Lightwoodem.

Magnus znowu spojrzał w słońce, zakładając na oczy ochronę w postaci czarnych okularów. Uniósł ręce za głowę, ponad ławkę, na której leżał, i się rozciągnął. Delikatnie wygiął się w łuk. A koszulka wcale nie musiała mu się przy tym podwijać - miał na sobie czarny top, który tak czy siak odsłaniał srebrny kolczyk w pępku.

- Bane! - krzyknął któryś z koszykarzy, dość niemiłym tonem. - Nie wyginaj się jak dziwka!

- A ty wracaj do gry! - zagrzmił Lightwood z tą swoją groźną chrypką sugerującą ostry wpierdziel. - Zazdrościsz, że się wygina? Też chcesz się wygiąć na boisku? To chodź, podejdź do mnie. No dalej, chodź.

Magnus westchnął. Do warkotu Aleca, który bardzo chciał pokazać, jak nikogo nie lubił i że do każdego miał problem, można było przywyknąć po dłuższym czasie. A tak się składało, że od dwóch lat Magnus chodzi z nim na WF. Skromna bójka, wyzwiska albo groźby oznajmiały normę. Brak agresji oznaczał, że coś nie pasi.

- Wyluzuj, Lightwood... - prychnął tamten. - Zawsze spięty jesteś...

Magnus usłyszał podniesione głosy i coś na wzór wywrotki. Ktoś sapnął, ktoś warknął. Hm, pewnie Lightwood próbował złamać koledze kręgosłup.

- Spokój! - jęknął nagle trener, który zainteresował się uczniami. - Lightwood, wstań z niego! Nie przesadzać mi tam! Walczcie ze sobą za pomocą gry w kosza! No, dalej! Na ustawki umawiajcie się po lekcjach!

Magnus mimochodem się uśmiechnął. Z chęcią stanąłby z ludźmi, którzy otaczaliby jakąś soczystą bitwę pomiędzy dwoma głupkami. Hojnie wyłożyłby pół portfela na zakłady, kto zwycięży.

Niespodziewanie, jakiś duży łeb zasłonił azjacie słońce. Nastolatek powolnie założył okulary na czoło i zmrużył oczy.

- Nie za wygodnie ci? - mruknął trener. - Co ja mówiłem o koszulkach na pół brzucha?

- Że są boskie - uśmiechnął się ładnie Magnus.

- Że nie jesteś babą i że nie powinieneś ich nosić. W każdym razie nie na mojej lekcji.

- Przesadza pan... - Bane z powrotem nałożył okulary na nos. - W życiu trzeba się dobrze prezentować. Zawsze i wszędzie. Co, jeśli królowa Elżbieta odwiedzi naszą szkołę akurat wtedy, kiedy będę miał WF? Miałaby mnie zobaczyć w brzydkiej koszulce i szortach, bo trener tak kazał?

𝕀 𝕎𝕠𝕟'𝕥 𝔹𝕚𝕥𝕖 𝕐𝕠𝕦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz