~Magnus~
Chłopak zapłacił za kawę i prędko wyszedł z kafejki. Odetchnął z ulgą, kiedy spostrzegł, że jego kot pozostał na widoku. Jak spowolniona strzała kroczył prosto przed siebie. Magnus upił łyk kawusi i dołączył do Prezesa.Szedł za Miau dobre dwadzieścia minut. Opuścili ich osiedle, zahaczyli (ku uciesze Magnusa) o kilka sklepów, gdzie z jednego Bane szybko skorzystał, łapiąc słodką kawę na wynos, i wciąż poruszali się na przód. Po drodze Magnus próbował sobie przypomnieć, czy w pokoju zostawił któryś odkręcony lakier do paznokci, i czy w chwili obecnej lakier wysechł. Coś azjacie świtało, ale na świtaniu się kończyło. Wspomnienia często bywały bardzo niemiłe. No, a dokładniej to ich brak.
Magnus obejmował palcami ciepły kubeczek kawy i rozkoszował się świeżym, wieczornym powietrzem. Było cicho, coraz ciemniej. Spokojnie. Latarnie rzucały blask na chodniki oraz ulice. Od czasu do czasu Magnus musiał przejść przez krzaczki, mały rów lub czyjś ogródek. Tak "uprzejmie" prowadził go Prezes.
Ale pomimo tych wybojów Magnus i tak nie żałował, że wyszedł z domu.
***
Magnus i Prezes dotarli do parku. Bane odetchnął głośno, z wdzięcznością, gdy kociak podszedł o krzaka i sobie usiadł, wgapiając się w liście. Nareszcie postój. Magnusowi zaczynały boleć nogi.Zadowolony z przerwania marszu, Bane usiadł sobie na brzegu kamiennej fontanny, kilka metrów dalej od kota. Siorbaniem kończył kawkę i obserwował Prezesa. Kociak, jak wpatrzył się prosto w krzak, tak nadal się w ten krzak gapił. Nie ruszał się z miejsca.
Magnus parsknął śmiechem.
- Oby twoja randka cię nie wystawiła - powiedział do kotka.
Randka Prezesa go nie wystawiła. Zaledwie minutę później Magnus usłyszał obce miauknięcie, po czym z krzaka wypełzł siwy pers, wachlując puszystym ogonem. Miauknął, Prezes również miauknął, po czym zaczęli stykać się noskami i mruczeć. Magnus nie mógł oderwać od tego oczu; ten powitalny rytuał był zbyt uroczy. Zwłaszcza w obecnym półmroku, bez ludzi, otoczeni zielenią parku. Koty siedziały przed krzakiem i mruczały, patrząc na siebie nawzajem zmrużonymi, beztroskimi oczami.
Wówczas Bane zauważył kogoś jeszcze. Zakrztusił się kawą.
Spomiędzy krzewów parku wyszedł wysoki chłopak. Spojrzał na włochatego kocura, zmarszczył brwi na widok łaciatego Prezesa, po czym na jego twarzy odmalowało się spore przerażenie. Uniósł wzrok. Alec Lightwood spojrzał na Magnusa Bane'a.
Azjata bez słowa patrzył na Aleca, bardziej zadowolony z jego widoku niż zaskoczony, a Alec wwiercał się w Magnusa wielkimi, zszokowanymi oczami. Magnus siorbał ostatki kawki, patrzył na Aleca i cieszył się bardziej z każdą kolejną sekundą.
W szkole, po incydencie w stołówce nie widział nigdzie tego dziwaka z niebieskimi oczami, dlatego też los musiał puścić Magnusowi oczko i zesłać mu danego dziwaka własnej teraz. Drugi kot z pewnością należał właśnie do Lightwooda, i tak samo, jak Prezes Magnusa, to tamten sierściuch sprowadził w to konkretne miejsce Aleca.
Czasami życie mogło okazać się naprawdę fajne.
- Hej - rzucił Magnus, powstrzymując uśmiech.
Alec stał jak słup soli. Nie otworzył nawet ust, by azjacie odpowiedzieć. Zionęła od niego głucha cisza. Bane miał złudne wrażenie, że usłyszał świerszcza.
- Ten drugi to twój kot? - zagaił znowu Magnus i wskazał na siwego persa. - Tobie też nogi rozbolały od szwendania się za nim? Bo ja aż usiadłem.
Alec prawdopodobnie nie mrugał, kiedy wpatrywał się prosto w azjatę. Magnus poczuł, że jego serce wpulsowało na szybszy rytm, tylko że nie wiedział dokładnie, dlaczego.
CZYTASZ
𝕀 𝕎𝕠𝕟'𝕥 𝔹𝕚𝕥𝕖 𝕐𝕠𝕦
Fiksi Penggemar🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane przez wakacje nakręcił się, że wywróci szkołę do góry nogami jakimś brokatowym absurdem. Wymyślił, że spróbuje poderwać kogoś, na kogo normalnie by nie spojrzał. A kto mógłby się do tego lepiej nadawać niż pewien...