w mairę picia rosną pragnienia

174 11 12
                                    


Ogromny ból głowy przebudził mnie z koszmaru. Wyczuwalny puls w mojej czaszce bardzo delikatnie wspomina wczorajsze alkoholowe uniesienie, jakby miał wyrzuty smuienia, że to on mnie obudził.

Gdy w mojej głowie rodzi się myśl o tym, że konkurs już dziś, natychmiast obracam głowę w stronę zegara leniwie spoczywającego na mojej szafce nocnej. Dochodzi godzina 13.

Wchodzę do salonu. Siadam na sofie, spoglądając w przestrzeń między oknem, a złotym abażurem starej lampy. Moje myśli na chwilę zbaczają z toru i momentalnie przypominam sobie o słowach Filipa Szcześniaka.

Piorunująca myśl dochodzi do mnie jak błyskawica, szybko i efektywnie pobudzając moje szare komórki do działania. Po zaledwie chwili nachodzi mnie szalony acz ciekawy pomysł na to, jak wywołać ten żar miedzy mną, a nudnawym Mateuszem.

Nie zwlekając chwili dłużej wstaje z kanapy i rzucam się ku drzwiom. Cel jest prosty znaleźć blondyna i go tu jak najszybciej przyprowadzić. Zostało mało czasu do konkursu.

filip

Przestałem zliczać liczbę przepłynięty basenów po siódmym. Zapach chlorowanej woda przepełnia moje, zniszczone przez dym tytoniowy, zatoki. Zaciągam się nim, za każdym chwilowym wypłynięciem na powierzchnię.

Woda w tym basenie jest zimna co powoduje gęsią skórkę na moim ciele po każdym kolejnym wynurzeniu się. Przysiadam na krawędzi basenu i obserwuje tego blond bufona, który leży na swoim hebanowym leżaku i przegląda magazyn ze sportową męska modą.

Już sam nie wiem czy jestem tu ze względu na siebie i swoją własna przyjemność, czy żeby mieć oko na tego palanta.

Już chcę powrotnie wskoczyć do lodowatej wody i płynąć kolejne baseny,  ale do moich uszy dociera ten charakterystyczny głos. Zmęczony głos Dalii.

— Matusz! Ah, tu jesteś. — jakby z ulgą wydmuchuje powietrze ze swoich delikatnych ust. — Pozwól na górę. Bardzo pilna sprawa. — mruczy do chłopaka, który przejęty wstaje zaraz na równe nogi.

Jeszcze chwile udaje mi się przyjrzeć dziewczynie zanim opuszcza pomieszczenie z niosącym się przez korytarz echem.

Wściekły zsuwam się z krawędzi basenu i ląduje prosto w otchłań, niebieskiej od odbijających się w niej lazurowych płytek, wody.

dalia

Przyglądam się siedzącemu na mojej sofie Mateuszowi. Jego blond włosy, już nie takie idealne jak zwykle, całe rozwichrzone, opadają mu na czoło, a nos i poliki lekko się marszczą.

Siadam naprzeciw chłopaka w wygodnym fotelu obitym bordową tkaniną. Przez chwile zerkam na moją krzyżówkę, ale gdy wzrok ucieka mi w kierunku wskazówek zegara, otrząsam się z wszelkich myśli, które zaprzątają mi teraz głowę.

— To.. O co dokładnie chodzi? — kieruje na mnie swój ciekawski wzrok, przekręcając głowę w bok o kilka stopni.

— O to. — pokazuje na nas palcem wskazującym. Chrząkam, kiwając głową na tak. —  To dziwne spięcie między nami. Jeśli chcemy to wygrać, musimy się go pozbyć. Natychmiast. — tłumaczę blondynowi, który jakby od razu rozumiał o czym mówię.

— Jak? — rzuca, zakładając nogę na nogę.

— Co jak? — nie rozumiem o co pyta.

—  Jak to zrobimy? Jak oczyścić atmosferę? — zakłada ręce za kark, eksponując swoje bicepsy, opięte jasną koszulą polo.

— Długo nad tym myślałam. — spoglądam na niego przez chwilę zastanawiając się nad czymś. —  Po prostu poznajmy się. Tak szczerze i bez ogródek, bez przykrych słów i bez prób uwodzenia. — odpieram po chwili ciszy.

— Nie sądzisz, że w tym momencie przydałby się nam choć mały flirt? — spogląda na mnie oscentacyjnie, mrużąc swoje zielone oczy. Nienawidzę tego, że muszę mu przyznać rację.

—  Niech będzie, lekki flirt jest dozwolony. — wywracam oczami, nie kryjąc jednak drobnego uśmiechu na mojej czerwonej buzi.

Zaczynamy się sobie chwilę przyglądać. Czekam, aż chłopak zacznie nieśmiało rozmowę. Zwraca wzrok w kierunku okna i czeka chwilę, aby z powrotem spojrzeć mi w oczy.

— Ja wiem dlaczego tu jesteś. Chcesz o tym porozmawiać? — rozkłada dłonie, kładąc prawą na ramię sofy.

— Nie. — odpieram bez głębszego namysłu.

— Przepraszam jeśli to było nie na miejscu. — zerka mi w oczy, jednak mój wzrok spoczywa na marmurowym parapecie. — Dobrze, to może chciałbyś widzieć jak ja się tu znalazłem? To byłoby całkiem fair, nie uważasz? — dodaje po chwili ciszy, a ja spoglądam na jego czerwone lica i rozwichrzoną, niesforną fryzurę i przytakuje.

— Do niedawna grywałem w pokera. Moja relacja z tą na pozór niewinną grą była bardzo niezdrowa, aż w końcu trafiłem do ośrodka. Wszystkie pieniądze jakie zarabiałem wydawałem na grę. Czasem wygrywałem i to napędzało całe to uzależnienie. Ani razu podczas wygranej  nie poczułem szczęścia. Wiedziałem, że te pieniądze prędzej czy później wrócą do tego samego lokalu. — blondyn drapie się po karku, wzdychając.

— To przykre. Nie wiem co odpowiedzieć. — spoglądam mu w oczy.

— Nic się nie stało. Jakoś z tego wyszedłem. — odpiera siląc się na mikroskopijny uśmiech.

— Od tamtego czasu nie korciło cię aby zagrać? — zadane pytanie chyba go dziwi, bo marszczy brwi.

— Jasne, że korciło. — odpiera.

— I jak to powstrzymujesz? — wpatruje się w chłopaka.

— Myślę wtedy o mojej przyszłej żonie i domu, który kiedyś nam kupię. — odwraca wzrok na kilka sekund i robi się czerwony z niewiadomego dla mnie powodu.

— I tyle wystarcza, aby się powstrzymać? — chrząkam zadając pytanie.

— Tyle wystarczy. — uśmiecha się do mnie ciepło.

— Masz bardzo ładny uśmiech. — szczerze podaje mu ten komplement.

— Dziękuje. Ty cała jesteś piękna, jeśli mogę sobie pozwolić na taki komplement. — odpiera z zawadiackim uśmiechem.

— Takie są jeszcze dozwolone. — cicho śmieje się z blondyna.

filip

Przecieram oczy dłonią, po czym zdejmuje z siebie spodenki kąpielowe. Zapach chlorowanej wody powoli ogarnia całą moją łazienkę. Wchodzę do marmurowej kabiny prysznicowej i odkręcam wodę. Strumień zimnej cieczy spływa po moim ciele, a ja czuje ulgę. Na chwilę zapominam o Dalii i oddaje się szumowi wody padającej raz po raz na marmur.

Odgarniam moje już znacznej długości włosy i delikatnie obmywam twarz. Nakładam na głowę i resztę ciała żel, którym staram się zmyć resztki zapachu chloru. Zakręcam wodę i wychodzę z kabiny ocierając ciało ręcznikiem, a następnie owijając go sobie wokół pasa.

Spoglądam w lustro. Zastanawiam się, dlaczego taki jestem, lecz nie wywołuje to u mnie żadnej reakcji. Chwile przyglądam się moim ustom i brwiom, ponieważ to one przyciągają największa uwagę. Wychodząc z łazienki, słyszę dzwonek do drzwi. Przekręcam klucz w zamku i uchylam je czekając na basowy głos portiera.

— Filip. — zaskakuje mnie kobiecy głos, jednak już po sekundzie orientuje się, że to tylko Angela.

— Cześć. — rzucam szorstkim, zachrypnięty głosem. Blondynka zbliża się, kładąc rękę na mojej klatce piersiowej, co powoduje gęsia skórkę na moim prawym tricepsie.

— Jeśli chcesz to... — zaczyna sięgać rękoma w kierunku ręcznika spoczywającego na mojej talii.

Już prawie udaje jej się zdjąć materiał z mojego ciała, jednak powstrzymuje ją w ostatnim momencie.

— Nie chcę. — chwytam dziewczynę za rękę i lekko ją ściskam, odciągając ją od mojego podbrzusza.

— Idź się przygotowywać, za chwilę konkurs. — posyłam jej mały uśmiech na co dziewczyna odpowiada tym samym.

hotel marmur. hemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz