biodra krecą się jak czarny wosk

170 16 17
                                    


Ruszam się w rytm muzyki podarzając za szatynką która czasem specjalnie przyspiesza.

Jej biodra kręcą się  w rytm muzyki a włosy opadają bezwładnie na ramiona odbijając blask świtała. Jej policzki, całe pokryte piegami, bardzo się czerwnienią.

Tańczymy walca już około godzinę, a jej idzie coraz lepiej, ma do tego pewien dryg. Zbliżam się do szatynki, gdy instruktor oznajmia ostatnią próbę na dziś.

— Złap ją za talię. No dalej! — instruktor podbiega do nas w jednej chwili umiejscawiając moja dłoń wyżej na smukłej tali dziewczyny. — No, ale złap ją! Pewnie! Męsko! — w jego głosie budzi się ognisty temperament. Z taką pasją do kobiet powinien uczyć salsy, a nie walca.

— Tak dobrze? — lekko ściskam bok dziewczyny i spoglądam na instruktora, który tylko skina głową i przechodzi do innych par.

— Nie ściskaj mnie tak. — wtrąca oburzona szatynka nie nawiazując ze mną ani grama kontaktu wzrokowego.

— I raz, dwa, trzy i! — krzyk mężczyzny roznosi się niebotycznym echem na sali, wprawiając dyrygenta i muzyków o ciarki na plecach. Zaczynają grać walca, a wszystkie pary kręcą się niecierpliwie po wielkiej sali jak pszczoły w ulu.

Zawieszam wzrok na dziewczynie przyglądając się jej biodrom, które kręcą się jak wosk. Dochodzą do mnie nagle te wszystkie sytuacje, przez które ta dziewczyna mnie nie znosi. Snuje jeszcze kilka onirycznych myśli o szatynce w mojej głowie, wyobrażając sobie co by było gdybym był normalny, nie skażony, zdrowy. Piętnuje się we mnie chęć natychmiastowej  zmiany.

Namiętnie przyglądając się Dalii, nie zauważam nawet, że kurs dobiega już końca, a my zaraz udamy się do pokojów i wszystko wróci do beznadziejnej codzienności.

— Dziękuje wam, moi mili! Widzimy się we wtorek o tej samej godzinie. Nie zapominajcie o konkursie i ćwiczcie ile sił w nogach! Może to właśnie wy wygracie nagrodę główną. Powodzenia. — z ust instruktora wylewa się dość ciekawy przekaz.

— Wygramy. — szepcze pewny do mojej pary.

— Słucham? — odpiera oburzona, zwracając swój wzrok w moim kierunku. — To była nasza ostatnia interakcja w tym hotelu. Tańcz sobie z tsunami blond i zostaw mnie wreszcie w spokoju. — dodaje i odwraca się na pięcie, odchodząc w kierunku wielkich szklanych drzwi wyjściowych.

Na sali słychać tylko tupot szpilek i skrzypnięcie uchylających się drzwi.





dalia

Wycieram pozostałości wody i płynu do naczyń ścierką kuchenną i okładam ją na swoje miejsce przy szklanym piekarniku. Odstawiam naczynia na suszarkę, myśląc o kursie tańca i moim postępowaniu. Już nie ma we mnie krzty zawahania czy dobrze robię, odcinając się od chłopaka.

Siadam na czerwoną sofę i już mam sięgnąć po krzyżówkę, która ma ukoić moje dzisiejsze nerwy, gdy nagle w pokoju rozlega się hałaśliwe pukanie do drzwi. Wstając z sofy, próbuje nie wpaść w szał.

— Słucham? — otwieram drzwi z impetem rzucając niezbyt miłe przywitanie. Gdy moim oczom ukazuje się ten, który przyszedł nękać mnie po raz kolejny, nie waham się chwili dłużej.

— Nie chce z tobą gadać. — zamykam drzwi przed nosem chłopaka. — Wynoś się. — krzyczę.

— Dalia błagam cię! Obiecuje nie zrobię ci krzywdy, tylko błagam, błagam porozmawiaj ze mną! Daj mi 2 minuty. — jęczy pod drzwiami, wówczas ja zupełnie go ignoruje. — Błagam! Będziesz tego żałować, że mnie nie wysłuchałaś! — chłopak po raz kolejny podnosi głos, aby mógł przedostać się przez zamknięte drzwi mojego pokoju.

— Ach tak? A kim ty jesteś, aby mówić mi czego będę żałować, a czego nie? — poirytowana odpowiadam w końcu na jego nieznośne jęki. — Póki co żałuje ze cie w ogóle poznałam! — otwieram drzwi i wypowiadam mu to w twarz.

Już mam ponownie je zamknąć i wrócić do mojej upragnionej krzyżówki i szklanki herbaty, ale przypominam sobie o pewnej rzeczy, z którą mógłby mi pomóc.

— Przepraszam cię. Daj mi drugą szansę.. Błagam. Jesteś jedyną taką dziewczyną jaką znam. Nie rób mi tego. — wciąż duka swoje marne przeprosiny.

— Wchodź. — lekko uchylam drzwi, ale po chwili zatrzymuje Mateusza ręką, opierając ją na jego barku. — Ale pod jednym warunkiem. Zrozumiałeś? — posyłam mu niespokojne spojrzenie.

— Zrobię wszystko, tylko mi wybacz.






filip

Siedzę nad pustą A4 i opisuje kilka zdarzeń z hotelu, mając nadzieje, że przydadzą się one jako „inspiracja" do napisania kilku wierszy.

Myślę o niej, o jej smukłej talii, kręcących się w rytm muzyki biodrach, czerwonych licach, małym nosie i szarych smutnych, ale tylko wtedy smutnych gdy na mnie patrzą, oczach i jadowitym spojrzeniu. Myślę o tym, że naprawdę ją zraniłem.

Nigdy nie mam wyrzutów sumienia, myśląc o kobietach z którymi przyszło mi obcować krócej czy dłużej, które zraniłem czy też nie. Przypadek Dalii nie jest taki jak inne, co w mózgu wywołuje u mnie niepokój, lecz w duchu ulgę.

Tak zająłem się własnymi myślami, że nawet nie zauważyłem jak zacząłem wypełniać pustą przestrzeń białej kartki. Po zaledwie 15 minutach mam już złożone szesnaście rymów i osiem wersów.

hotel marmur. hemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz