Niewielkimi krokami zbliża się wieczór. Siedzę na sofie, pod kocykiem, w rękach trzymając ciepłą herbatę. Postanowiłam nie myśleć o tym wszystkim. Z resztą co mi do tego. Ja go nawet nie lubię. Nawet w najmniejszym stopniu. Nie obchodzi mnie, co i z kim robi...Zerkam na moją krzyżówkę i lekko się uśmiecham. Już mam wyciągać po nią dłoń, lecz w pomieszczeniu rozbrzmiewa dźwięk otwieranych drzwi.
To pewnie Mateusz. Odwracam się w kierunku niewielkiego przedpokoju, jednak zamiast Mateusza zastaje mnie niespodzianka.
— Dobry wieczór, pani Filipiak. Jak się pani czuje? Już lepiej? — do przedpokoju niepewnie wchodzi portier.
— Tak, tak. Wszystko w porządku. Dziękuję za troskę Panie Cieszyński. — uśmiecham się do nocnego portiera, który bacznie mi się przygląda.
— Rozumiem. Proszę nie dziękować, to mój obowiązek. — odwzajemnia mój uśmiech.
— Może chce pan się napić herbaty? — odstawiam swój kubek na blat stolika.
— Nie będę zabierać pani wieczoru. Przecież zaraz koncert na sali bankietowej. — ponownie się uśmiechnął, a ja westchnęłam cichutko. No tak...
Zamknął za sobą drzwi i zniknął gdzieś w ciemnościach. Robi się już późno, lepiej jak zacznę się przygotowywać.
Wkładam na siebie czarną suknię koktajlową, mając nadzieje, że sprostam oczekiwaniom ekskluzywnych współtowarzyszy. Na szyję zapinam delikatny złoty naszyjnik, a w uszy wkładam kolczyki.
Rozpuszczam włosy i lekko je roztrzepuję. Jeszcze kilka razy przeglądam się w lustrze, aż w końcu stwierdzam, że mogę tak wyjść. Może nie będę damą wieczoru, ale może nie zawiodę gości i orkiestry.
I Mateusza... Właściwie nie wiem co o nim myśleć. Jest miły i uprzejmy, ale te ostatnie akcje, strasznie dziwnie się zachowywał.
Docieram na salę bankietową i widząc cały ten tłum, niemalże się zapowietrzam. Zmierzam w kierunku baru. Siadam na wysokim, barowym krześle i ostrożnie rozglądam się po ogromnym pomieszczeniu.
— Tu jesteś. — czuję jak ktoś łapie mnie za ramię. Przez chwile serce mi przyspiesza, ale gdy się odwracam moim oczom ukazuje się Matt.
— Dobrze, że mnie znalazłeś. — uśmiecham się zadziornie do chłopaka. Stukam palcami po ladzie.
— Zamówić ci coś? — nagle pyta, sięgając do kieszeni, najpewniej po portfel.
— Dzięki, spssuje. — odpowiadam blondynowi, ten nie wygląda jednak na zawiedzionego.
— Zrozumiałe. — odwzajemnia mój uśmiech. — Bardzo ładnie wyglądasz. — dodaje lustrując mnie wzrokiem. Robię to samo.
— Ty również. — silę się na komplement. Tylko taki przychodzi mi do głowy.
Blondyn zamawia dla siebie drinka, którego nazwa jest zdecydowanie za trudna do wymówienia. Na sali gasną światła, a jedynie reflektor zaczyna oświetlać scenę z dyrygentem na czele.
Mężczyzna wita wszystkich skinieniem, a po chwili w sali rozbrzmiewa muzyka. Pierwszy utwór trwa conajmniej dziesięć minut. Mateusz wypija kolejną szklankę, a ja wpatruję się w artystów. Zaraz po pierwszym utworze, na sali rozbrzmiewają oklaski, artyści się kłaniają, światła zostają ponownie zapalone, a każdy wraca do swoich zajęć w dalszym akompaniamencie wytwornej muzyki.
Trzech mężczyzn gra w pokera przy stole tuż obok sceny, przy czym bardzo krzyczą. Za nimi na sofie siedzą panie w długich sukniach. Biżuteria na ich dłoniach z zachwytem połyskuje. Wokół jest masa ludzi.
CZYTASZ
hotel marmur. hemingway
Fanficzakłopotana dalia trafia do hotelu „marmur" mając nadzieje na zebranie myśli po wypadku samochodowym, myślała, że spokój to jedyne co znajdzie w hotelu, lecz nie wiedziała, że czeka na nią także niemałe zaskoczenie w postaci wysokiego bruneta