blizna w głowie

180 16 17
                                    


Zapach porannej kawy obudzi mnie szybciej niż bym się tego mogła spodziewać. Otwieram oczy, rozglądając się po całym pokoju. Rolety przepuszczają strumyk jasnego światła.

— Widzę, że panienka się obudziła. — blondyn wychyla się zza framugi, na co podskakuję.

— Cześć, Mateusz. — witam się z mężczyzna. — Co ty tu właściwie robisz? — chłopak przygląda mi się w milczeniu.

— Nie. Czy my..? — moje źrenice natychmiast się powiększyły. Jakbym miała za mało problemów sama ze sobą.

— Spokojnie. Do niczego nie doszło. — blondyn nareszcie się odzywa, a ja oddycham z ulgą.

Wstaje z łóżka i ściągam z niego kocyk, którym się obwiązuje. Wyjmuję z torebki paczkę papierosów i zapalniczkę. Mateusz bacznie mi się przygląda.

Wchodzę na balkon i otwieram opakowanie, wyjmując ostatniego papierosa. Podpalam używkę i wtykam go sobie do ust, powoli się zaciągając.

Zaczynam gwałtownie kaszleć. Spoglądam na papierosa, dokładnie go lustrując. Czerwone Marlboro. Nigdy ich nie kupuję, ponieważ są dla mnie za mocne. Moje zdziwienie dominuje nawet wczorajszego lekkiego kaca.

Wspomnienia z poprzedniej nocy, jak huragan powracają do mojej pamięci. W jedną sekundę dociera do mnie, co wczoraj zaszło.

Brakuje tylko jednego wspomnienia, które kończyło całe wczorajsze spotkanie z urokliwym nieznajomym.

Próbuje sobie przypomnieć jak wygląda, lecz na marne. Oboje mieliśmy na sobie maski. Pamiętam jeden szczegół,który nie wydaje mi się istotny. Niewielka blizna na prawej skroni. Lecz nie mogę dać temu pewności.

Niezwykle przyjemnie mi się z nim rozmawiało, ale równie dobrze przyczyną tego mogła być niewinna dawka taniej wiśniowej wódki, która wędrowała po moim krwiobiegu.

Jego szczery uśmiech. Uwodzący zapach jego perfum. Podobne poczucie humoru. Zaraźliwy śmiech i niesamowicie czarujący charakter. Ten chłopak jest po prostu idealny.

— Jak się czujesz? — głos Mateusza przerywa strumień mojej fantazji. Blondyn zbliża się i opiera o balustradę balkonu.

— Nie najgorzej. — gaszę papierosa i wkładam go z powrotem do paczki, mając chyba nadzieje, że uda mi się go zwrócić właścicielowi.

— Wczoraj chyba nieźle dałaś w palnik. — śmieje się blondyn. — Z początku nie zauważyłem kiedy się wymknęłaś do pokoju. — dodaje zakłopotany, posyłają uśmiech.

— Faktycznie, kac daje o siebie znać. — mruczę, masując skroń. — Chwileczkę. A kto mnie przebrał? — pytam blondyna.

— Jak dotarłem do twojego pokoju już słodko spałaś. — odpiera, bez zawahania, co sugeruje mi, że nie stara się mnie okłamać.

— Sama się przebrałam? — spojrzałam na niego, dziwiąc się sama sobie. — Kompletnie nic nie pamiętam. — dochodzę do wniosku. Blondyn przybliża się nieco i posyła mi uśmiech.

— Każdemu mogło się zdarzyć. — kładzie rękę na moim ramieniu i lekko go klepie. — Pójdę już na śniadanie. Idziesz? — pyta w progu.

— Nie krępuj się, zaraz przyjdę. — uśmiecham się. — Ogarnę się tylko.

Wszystko byłoby w porządku, takie codzienne i przewidywalne. Wszystko - gdyby nie ten brunet. Wciąż nawiedza moje myśli i domaga się stałej atencji. Nie umiem mu odmówić. Słyszę w głowie jak prosi mnie, o to abym o nim myślała.

Trochę mi dziwne, ale to jedyne pocieszenie jakie mogę sobie teraz zapewnić, bo najpewniej go już nie zobaczę.

filip

Niecierpliwie stukam palcami o marmurowy blat recepcji, czekając, aż któraś z tych pań zza lady łaskawie mnie obsłuży.

— Słucham. — recepcjonistka skrzeczy. Odwraca się w moim kierunku, odkładając słuchawkę telefoniczną.

— Czy jest tu zameldowana jakaś Dalia? — kieruje do niej pytanie. Przez chwilę łomocze w klawiaturę i raz po raz klika myszką.

— Tak, tylko jedna, ale ja nie mo.. — zaczęła coś ględzić.

— W jakim pokoju? — podniecony, natychmiast jej przerywam.

— Niestety proszę Pana, ale nie mogę udzielić Panu tej informacji. Z całym szacunkiem. — odpowiada zirytowana — Tylko jeśli jest pan rodziną. — dodaje po chwili.

— Nie, nie jestem. — wzdycham. — Dobra. Dziękuje. — rzucam na odchodne.

Wkładam obie ręce w kieszeń i postanawiam przejść się do kolportera po poranną prasę. Bardzo lubię czytać papierowe gazety. Zawsze warto wiedzieć co się dzieje na świecie.

— Panie Szcześniak, witam. Pewnie dzisiejsza prasa, prawda? — starsza kobieta wita mnie swoim codziennym uśmiechem.

Wyciągam z kieszeni drobne i w myślach liczę monety, zastanawiając się czy mam jeszcze hajsy na kiepy. Dwa, trzy, osiem, oh. No nie starczy, niestety...

— Dziękuje, to wszystko. — krótko odwzajemniam uśmiech.

Zabieram z lady gazetę i zostawiam resztę starszej ekspedientce. Przez chwilę zastanawiam się, gdzie mój ostatni papieros. Miałem go w kieszeni mojej koszuli.

Wkładam dobytek pod pachę i kieruje się do bistro, gdzie czeka na mnie jedzenie. Jestem tak głodny, że mam wrażenie, że zaraz zjem tą gazetę.

Przyspieszam kroku i poprawiam swoją jedwabną koszulę, która zwinęła się trochę pod wpływem wiatru. Zakładam okulary na nos, wchodząc do bistro i przechodzę na część, która znajduje się na zewnątrz.

Wygodnie siadam w wiklinowym fotelu i oczekuję na kelnera, posiłkując się informacjami z porannej prasy w samotnej ciszy.












an
siemka, znowu ja, nie tracąc wiary w to opko, ale nie oszukujmy się, ta książka raczej nie wypłynie z undergroundu. zostaw po sobie jakiś znak - komentarze więcej niż miłe widziane, oczywiście w towarzystwie gwizdki

hotel marmur. hemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz