Schodząc do recepcji miałam w sobie jakąś nadzieję. Poczucie, że zaraz wszystko stanie się klarowne. Przemykam przez korytarz, mijając kilku magistrów i doktorków. Opieram się zgrabnie o marmurową ladę recepcji.— Kolejna. — burczy blondwłosa recepcjonistka. — Słucham. — wyczuwam w jej głosie nutkę irytacji.
— Szukam takiego Filipa. Czy jest tu jakiś zameldowany? — ucinam kobietę spojrzeniem.
— Jakieś 5 minut temu był tu jakiś chłopak i pytał o to samo. — wzdycha teatralnie. Po chwili, zastanawia się na moment. — Szukał jakieś Dari czy Danki... — dodała. Chwileczkę.
— A może Dalii? — płomyk nadziei rozbłyskuje w moich oczach.
— Wszystko jedno. — mruczy. Orientacyjnie rozglądam się po znudzonej twarzy blondynki.
— Jak wyglądał ten chłopak? — spoglądam na nią pewna siebie.
— Brunet. Jak na moje oko metr osiemdziesiąt. Zarost i wąsy, strasznie mu nie pasują z resztą. Ciemne zielone oczy... — zaczyna piłować sobie paznokcie i wymienia po kolei cechy chłopaka. Mój problem polega na tym, że tutaj co drugi facet tak wyglada.
— Dziękuje! — rzucam na odchodne i udaję się w kierunku bistro.
Ta pomoc zdecydowanie, nie była nieoceniona. Jedyna nowa informacja to kolor jego oczu, którego nie dostrzegłam tamtej nocy, przez maskę i mrok jaki wtedy panował.
Siadam przy stoliku w zewnętrznej części bistro tam, gdzie leży moja tabliczka z imieniem i nazwiskiem. Jestem tak zamyślona, że nawet nie zauważam mężczyzny z gazetą, który siedzi przy moim stoliku.
— Przepraszam pana. Jeśli tu jest zajęte, mogę się przenieść. — wskazuję na swoje rzeczy, czekając aż ten gość oderwie twarz od gazety. Przez chwile mam wrażenie, że pomyliłam stoliki.
— Nie, proszę siadać. — odzywa się zachrypnięty głos. — Piękną mamy dziś pogodę, prawda? — facet opuszcza gazetę ukazując swoją twarz.
Na początku nie dowierzam, ale niech mnie gęś kopnie, to znowu ten kretyn!
— Naprawdę piękną. — złośliwie się uśmiecham. — Miło cię znów widzieć. — dodaję.
Zakłopotana twarzyczka chłopaka nie może pozbyć się ekspresji zdziwienia. Całe czoło mu się marszczy.
— Cała przyjemność po mojej stronie. — fuka, w jednej sekundzie otrząsając się z poprzedniej emocji, udając jakby nie istniała.
— Obrażony? — pytam bruneta.
— Zdegustowany. — odpiera i na nowo zatapia swoją twarz oraz wzrok w gazecie.
— Zabolało. — robię smutną minę.
— Miało boleć. — oznajmia niewzruszony.
— Dalej się złościsz? — pytam.
Chłopak pomimo, że jest największym bucem z jakim miałam okazje prowadzić konwersację, wzbudza moją nieokiełznaną ciekawość, która zwykle jest uśpiona.
— Ja wprost kipieję ze złości. — mruczy pod nosem znudzony rozmową, jakby sam do siebie.
— Nie słyszę. Co takiego? — próbuje z całych sił go choć minimalnie wkurzyć. To ma być taka mini zemsta.
CZYTASZ
hotel marmur. hemingway
Fanfictionzakłopotana dalia trafia do hotelu „marmur" mając nadzieje na zebranie myśli po wypadku samochodowym, myślała, że spokój to jedyne co znajdzie w hotelu, lecz nie wiedziała, że czeka na nią także niemałe zaskoczenie w postaci wysokiego bruneta