Dzięki pomocy Tytana Atakującego, prace nad budową sierocińca postępowały w niemal ekspresowym tempie. Więc kiedy Narine Lowell zmierzała po schodach do Podziemi, Eren pomagał w budowaniu dachu, robiąc za dźwig podnoszący drewniane belki. Narine stanęła u szczytu schodów, spoglądając na rozciągające się przed nią podziemne miasto. Miejsce, które kiedyś przez krótki etap w swoim życiu nazywała domem. Schodząc na dół, Narine widziała spowitą w wiecznym mroku panoramę miasta. Gdy jej stopy wreszcie przekroczyły bramę, która niegdyś była własnością Lobova, jej oczom ukazał się znajomy widok ściśniętych ze sobą kwadratowych budynków i brudnych ulic. Nogi same poniosły ją w kierunku miejsca, które nosiło znamiona wielu wspomnień. Mijała na ulicach żebraków i kaleki które bez pieniędzy na lekarstwo, nie miały szans na przeżycie. Zatrzymała się przed wysokimi schodami do niewielkiego domu, jakich pełno było w okolicy. Wyglądało na to, że budynek był opuszczony. Postawiła stopę na pierwszym stopniu nie wierząc, że po tylu latach znów tutaj była. Czas jakby stanął w miejscu i gdyby nie świadomość ile upłynęło już czasu, mogła by przysiąc, że za drzwiami zobaczy Kennego w fotelu i Levi'a polerującego przy stole swój sztylet. Dotknęła dłonią brudnej poręczy, która kilka lat temu niemal lśniła czystością i doszła pod same drzwi. Dom wyglądał na opuszczony, jednak kiedy pchnęła lekko drzwi i weszła do środka, jej oczom ukazał się widok który złamał jej serce. W kącie pokoju stłoczone w jednym miejscu siedziały dzieci w różnym wieku i spoglądały na nią z przerażeniem w oczach. Dwoje najstarszych chłopców wysunęło się przed grupę, stając w pozie obronnej by chronić stojące za ich plecami maluchy. Choć ich miny wyrażały determinuję i wrogość widziała, że również trzęśli się ze strachu jak pozostali.
- Nie zrobię wam krzywdy - powiedziała łagodnie kucając przed nimi.
- Skąd możemy mieć pewność, że mówisz prawdę - powiedział jeden z chłopców. Narine spodziewała się tego pytania. Ludzie tutaj byli z reguły nieufni, a jeśli ktoś był inny, nie miał prawa przeżyć w tym świecie - należysz do Korpusu! - wytknął jej - Chcesz nas aresztować? - zapytał ze złością w głosie.
- Nie mam takiego zamiaru - odparła.
- Więc co tu robisz? - zapytał drugi nieufnie.
- Kiedyś, dawno temu, to był mój dom - powiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach i nie wykonując gwałtownych ruchów usiadła na podłodze. Widziała, że na twarzach chłopców pojawił się wyraz niedowierzania.
- Należałaś do bandy Levi'a!? - zawołała z ekscytacją jakaś dziewczynka, która natychmiast została uciszona przez jednego z chłopców.
- Banda Levi'a co? - zapytała uśmiechając się do swoich wspomnień - A więc jednak to zrobiłeś... - powiedziała do siebie a jej głos delikatnie się załamał.
Siedzieli razem na dachu domu, obserwując pod nimi ludzi przemierzających ulicę. Jedni wyglądali jakby dokądś się spieszyli, inni wracali zatroskani do swoich domów, gdzie czekały na nich głodne rodziny. Żebracy przemieszczając się o kulach opuszczali swoje stanowiska, by wrócić tu ponownie następnego dnia, z nadzieją na otrzymanie choćby kilku groszy. Narine po mimo tego, że była już tutaj od ponad dwóch lat, nadal nie przywykła do tego chwytającego za serce widoku. Czuła na sobie spojrzenie siedzącego obok Ackermanna, który przyglądał się jej milcząco. Z budynku na przeciwko wyszedł szczupły blondyn i oparł się rękami o barierkę prowadzących do domu schodów. Narine spojrzała na niego z bólem wypisanym na twarzy, zdając sobie sprawę z tego co właśnie ten chłopak przeżywał.
- Jego mama niedawno zmarła - powiedziała cicho.
- To ten chłopak któremu pomagałaś prawda? - zapytał Levi przyglądając się nieznajomemu.
CZYTASZ
Więzień przeszłości
FanfictionLevi Ackerman. Najlepszy żyjący członek korpusu Zwiadowców, którego dzieciństwo upłynęło pod znakiem ciągłej walki o przetrwanie. Wychowanek Kenny'ego który opuścił go, gdy uznał, że jest gotowy by żyć samodzielnie. Lecz nie wszystko co związane z P...