EPILOG

400 27 31
                                    

Z bitwy o wybrzeże, powróciła łącznie zaledwie jedna trzecia wszystkich żołnierzy. Zarówno Korpus Stacjonarny jak i Zwiadowczy, stracili sporą ilość ludzi. Rekrutacje odbyły się w bardzo szybkim tempie, by uzupełnić znaczące braki w żołnierzach i podtrzymać system zmian w ludziach, którzy strzegli brzegu morza. Jednak ku zdumieniu wszystkich, przez następnych kilka miesięcy nie pojawił się żaden transport z Mare. Żołnierze byli tym faktem zaskoczeni i zarazem uradowani, jednak Levi czuł z tego powodu spory niepokój. To mogło oznaczać mniej więcej tyle, że Państwo Mare musiało szykować coś znacznie większego. Coś, na co Paradis z pewnością nie było przygotowane. To nie tak, że ich technicy wojskowi stali w miejscu. Jednak przepaść między nimi a Mare była tak wielka, że nie mogli jej w żaden sposób przeskoczyć. Musieli skupić się na tym co potrafili najlepiej i powoli ulepszać swoją metodę. Tym czasem Paradis zaczęło rozkwitać. Ludzie przenieśli się z powrotem do Marii i jej przyczółków, by odbudować zniszczone miasta. Dzięki temu zatłoczone ulice Rose stały się bardziej rozluźnione, w wyniku zmniejszenia liczebności ludzi na tym obszarze. Zadowolenie w kraju wzrosło, co niezmiernie cieszyło zarówno Historię jak i Narine, która służyła jej radą.  Ta ostatnia pomimo nalegań młodszej siostry, nie miała zamiaru wracać do pałacu. Wybrała inne, skromniejsze życie, ograniczając swoje przywileje do minimum. Wolała sama zapracować na własny rachunek, niż przyjmować cokolwiek od Historii. W dalszym ciągu też przebywała w Kwaterze Zwiadowców. Początkowo głównie dlatego, że pragnęła zająć się rannym Ackermannem. Jednak wkrótce wraz z Levi'em podjęli wspólną decyzję o pozostaniu Narine w Korpusie, a co za tym idzie, ich związek przestał być dla innych tajemnicą. Narine złożyła oficjalną rezygnację na ręce Dowódcy Pyxisa, co nie było dla niej szczególnie łatwe, jednak zdecydowanie konieczne. By zapełnić pustkę po opuszczeniu Gwardzistów, wcieliła w życie myśl, która zaświtała jej pewnego pięknego popołudnia nad rzeką. Została dodatkową opiekunką w sierocińcu i spędzała tam większą część dnia. Dzieci przyjęły tą wiadomość z euforyczną radością, która nie ominęła nawet Raya. Wtulił się w nią kryjąc łzy radości, co było jak na niego wyjątkowo rzadkim zachowaniem. Narine czuła, że wśród tych dzieciaków odnalazła swoje miejsce na świecie, które mogło być równie dobre jak te, które posiadała w Korpusie. Bo czyż wychowanie w odpowiedni sposób młodego pokolenia, nie było równie ważne co jego ochrona? Przejęła również obowiązki nadzorowania niektórych spraw związanych z Sierocińcem, do których zobowiązał się Ackermann. Dzięki temu czuła, że może przydać się na coś także Zwiadowcom. Narine w zupełności odpowiadało nowe życie które prowadziła, a które w krótkim czasie po raz kolejny miało ulec diametralnej zmianie. To miał być jedyny moment w jej życiu kiedy, z własnej nie przymuszonej woli, uważała za wręcz obowiązkowe wykorzystanie swojego przywileju. Pomimo tego, że dotąd omijała szerokim łukiem wszelkie królewskie udogodnienia, nie wyobrażała sobie innego scenariusza, niż korzystanie z dobrodziejstwa pałacowej medycyny i specjalistów. Tak oto pewnego gorącego popołudnia, leżała na łóżku w swojej dawnej komnacie, z Historią u boku, mnąc kolejne przekleństwo w ustach. Opierała się o pokaźny stos puchatych poduszek, a na jej czole perlił się pot będący oznaką ogromnego wysiłku. Pochylająca się nad nią lekarka uśmiechnęła się promiennie i pokrzepiająco poklepała ją po dłoni.

- Wszystko idzie zgodnie z planem - oznajmiła. 

- Zgodnie z planem?? A nie mogłoby być trochę szybciej? - jęknęła.

- Przykro mi - odparła kobieta - Zwykle pierwszy raz trwa długo. Kolejne są szybsze - dodała na pocieszenie, jednak w tej chwili Narine niewiele to pomogło. Wręcz przeciwnie.

- Kolejne?? o nie! - sapnęła. Drzwi do pokoju stanęły otworem, a w nich z nieprzeniknionym wyrazem twarzy pojawił się Levi. Historia zerwała się z miejsca, które zajmowała tuż obok siostry i ruszyła w jego kierunku.

- jak dobrze, że jesteś - powiedziała z ulgą - Narine jest okropnie nieznośna - dodała zerkając na leżącą w łóżku Złotowłosą.

- też mi nowość - odparł przewracając oczami. Narine zwykle była nieznośna, a już zwłaszcza w sytuacjach dużego napięcia.

- hej! Ja tu jestem i Was słyszę! - warknęła między jedną a drugą falą bólu - Levi! Weź odpowiedzialność za swoje czyny! - wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Ackermann podszedł do niej pewnym krokiem i usiadł zaraz obok łóżka, na fotelu, który przed chwilą zajmowała Historia.

- Odpowiedzialność? - Zapytał ironicznie - Chciałbym ci przypomnieć, że wcale się nie opierałaś. Wręcz przeciwnie.... - prychnął, jednak mimo to ujął jej dłoń w geście wsparcia.

- jaką ja byłam kretynką... - jęknęła Narine zdyszana, opadając na poduszki po kolejnym silnym skurczu.

- byłaś?? Nadal jesteś kretynką Narine - stwierdził Levi, na co Reiss spojrzała na niego morderczym spojrzeniem. Kolejny skurcz, silniejszy od poprzedniego wykrzywił jej twarz bólem, a z ust złotowłosej wymknęło się siarczyste przekleństwo.

- Dałaś się pożreć tytanowi by mnie ratować, a nie jesteś w stanie wytrzymać bólów porodowych? - zapytał retorycznie, wywracając oczami.

- Wolałabym dać się pożerać jeszcze ze dwa razy, niż teraz przez to przechodzić - warknęła - jeśli kiedykolwiek będę chciała jeszcze jedno dziecko.. Proszę, przypomnij mi jak to bolało - dodała.

-  Skoro tego chcesz? Choć i tak wiem, że to niczego nie zmieni - odparł wzruszając ramionami.

- O Boże! to już! - wrzasnęła nagle Narine co sprawiło, że Levi z lekkim przerażeniem natychmiast się wyprostował - Pani doktor! Już!! - wrzasnęła. Lekarka podbiegła do pacjentki i pochylając się nad nią rzekła:

- Proszę cały czas oddychać. Dwa skurcze parte i będzie po wszystkim.

- Ja... zaraz... zwymiotuję... - wysapała między oddechami.

- Nie przerywać oddychania, jeszcze trochę - zakomunikowała a Narine zaczęła głośno oddychać jakby się dusiła - i już po wszystkim - dodała po chwili pielęgniarka.

Narine wycieńczona opadła na poduszki dysząc ciężko. Tym czasem lekarka zawinęła niemowlę w pieluszkę i podeszła z zawiniątkiem do Ackermanna. 

- Gratulacje! to zdrowy i silny chłopak - oznajmiła podając mu niemowlę. Levi niepewnie odebrał zawiniątko i spojrzał na zaróżowioną niemowlęcą buźkę, która darła się w niebogłosy.

- Chyba ma to po tobie - Mruknął w kierunku Narine. Ostrożnie opuszkami palców dotknął policzka noworodka. Ten natychmiast umilkł i posłał mu radosny uśmiech. W tym właśnie momencie Levi poczuł coś, czego nie był w stanie opisać słowami. Trzymał w ramionach maleńką istotkę, która była żywym dowodem na łączące go z Narine uczucie. Istotkę, dla której był całym światem i którą miał zamiar chronić do końca swoich dni. W zaledwie ułamek sekundy, spoczywające w jego uścisku dziecko, stało się dla niego kolejną najważniejszą osobą na świecie. Levi nigdy nie sądził, że kiedykolwiek nadziejdzie dzień w którym zostanie ojcem i, że będzie to zarazem najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Wszystko to było zasługą Narine, z której w tej chwili był dumny. Jego twarz uległa diametralnej zmianie. Rysy twarzy złagodniały, na ustach ukazał się prawdziwy niewymuszony uśmiech, a w oczach pojawiło się uczcie. Narine spoglądała na ten widok z bijącym sercem, a jej wzruszenie sięgnęło zenitu, gdy Ackermann wypowiedział kilka słów które sprawiły, że zdążyła zapomnieć o całym bólu jaki do niedawna musiała znosić.

- Jesteśmy rodziną - powiedział cicho lecz z uczuciem - Dziękuję ci Narine.

Więzień przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz