19

264 22 12
                                    

Po nocnej eskapadzie do kuchni, która trwała o wiele dłużej niż zakładała, Narine obudziła się dopiero w okolicach południa. Z przekleństwem na ustach zerwała się z łóżka i pognała do łazienki z naręczem ubrań pod pachą. Niemal ekspresowo zdołała się umyć i ubrać, by już po kilkunastu minutach móc wyjść ze swojego pokoju. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku gabinetu Hange. Zostało im zaledwie kilka dni, na dopięcie wszystkich spraw i zorganizowanie zebrania, podczas którego zapadną ostateczne decyzje w związku z wyprawą. Oznaczało to, że zarówno ona jak i Zoë, miały ręce pełne roboty. Tym czasem Reiss zachciało się nocnych wypraw... Wspomnienia minionej nocy uderzyły w nią ze zdwojoną siłą, kiedy zobaczyła wyłaniającego się zza rogu Ackermanna. Czarnowłosy szedł pewnym siebie krokiem i wyminął ją bez słowa, obdarzając jedynie zimnym spojrzeniem. Narine zachłysnęła się powietrzem, czując rozczarowanie. Nie tego spodziewała się po ich ostatnim spotkaniu... choć może powinna? Była zdezorientowana jego zachowaniem i czuła się jak zabawka z którą robił co chciał. Gwałtownie odwróciła się w jego kierunku i biegiem ruszyła za nim. Zatrzymała się tuż przed jego twarzą zagradzając mu przejście i spojrzała w jego obojętne kobaltowe oczy.

- Dlaczego tak się zachowujesz? - Zapytała z wyrzutem - Odpychasz mnie i ignorujesz jakbym nie istniała i to zaraz po tym, jak wydaje mi się, że zrobiliśmy krok do przodu - dodała nie kryjąc rozczarowania.

- Słowo klucz. WYDAJE ci się - odparł sucho z zamiarem wyminięcia jej, jednak Narine skutecznie zablokowała mu drogę. Levi prychnął wywracając oczami, co tylko bardziej zdenerwowało Złotowłosą.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie!? - zagrzmiała - dlaczego mnie odpychasz? - Narine nie miała zamiaru dać za wygraną. Nie tym razem.

- Zwiadowcy nie angażują się w bliższe znajomości. Tak jest lepiej dla wszystkich - odparł Levi - chyba nie muszę ci tłumaczyć, że znajomi i przyjaciele bardzo szybko giną na polu bitwy - syknął. To była prawda. Narine w jakimś stopniu wiedziała, że Levi ma rację. Mniej bolała utrata ludzi których się nie znało, niż śmierć przyjaciela albo nawet... Narine na moment spuściła wzrok przypominając sobie swój strach, za każdym razem kiedy Ackermann opuszczał bezpieczne mury. Pamiętała jak zareagowała na polu bitwy, gdy stracił przytomność. Choć wtedy jej się udało, nie mogła mieć pewności, że zawsze zdąży na czas by mu pomóc, że sama przy tym nie zginie. W Korpusie Zwiadowców chyba nigdy nie było pary żołnierzy będących w związku.

- Jestem przede wszystkim żołnierzem Narine - zaczął - Każdy ma coś co go napędza, a ja moje życie poświęciłem idei Erwina - Dodał nieświadomie cytując Kenny'ego.

- Tak. Poświęciłeś, ale czy to cię napędza? - zadała pytanie, na dzwięk którego się skrzywił. Jak zwykle Narine trafiła w samo sedno - Erwina już nie ma - dodała bez cienia emocji w głosie.

- Jego idea pozostała

- Jego idea?? - Zirytowała się - Jego jedynym celem było odkrycie prawy. Znalezienie dowodu, że jego ojciec się nie mylił. To było jego pragnienie, które już zostało zrealizowane. Erwin nie miał nic innego. Czy jego celem była walka z Mareńczykami? Nawet nie wiedział o ich istnieniu - zauważyła. Osobiście nie miała nic do Erwina i uważała go za bardzo Dobrego Dowódcę i taktyka. Jego śmierć była niepowetowaną stratą dla Zwiadowców, jak i całego narodu. Jednak wszyscy wiedzieli, że pragnął jedynie odkryć tajemnicę tytanów i w imieniu tego marzenia oddał życie. Poświecił swoje życie pozostawiając wszystkich z konsekwencjami swojego odkrycia, które sprawiło, że nic już nie było takie jak dawniej. Bywały momenty w których chciała, by Erwin wstał z grobu i wraz z nimi przyjął na siebie odpowiedzialność za to co przyniesie przyszłość.

- Nie wiem dla kogo walczysz, ale nie dla Erwina Levi - powiedziała z goryczą.

Ackermann milczał, spoglądając chłodno w kierunku czegoś, czego ona nie była w stanie dostrzec. Może faktycznie było coś czego od samego początku nie dostrzegała, a co z góry zrzucało ją na straconą pozycję? Być może Levi sam nie był pewny czego chce... A może na jej drodze stała pewna rudowłosa dziewczyna... Narine w tej chwili niczego nie była już pewna. Nie była pewna czy to co przeżyli lata temu wydarzyło się naprawdę, czy też było jedynie snem. Nawet zaczęła poddawać w wątpliwość ostatnie dni, tygodnie, miesiące.

Więzień przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz