.seitsemästoista luku.

135 7 14
                                    

// 3/3

- Weekend! - Cadence obudził wrzask wyrażający niezwykłą dzikość i euforię. Krzyk należał do Patrcyji Stimptson.

- Wypalasz uszy, bez użycia różdżki. - zauważyła wściekła Victorie przykrywając uszy poduszką. Victorie najwyraźniej Patrcyja również obudziła.

- Przezabawne. - mruknęła Jovie, która (jakimś cudem) już ścieliła łóżko.

- W sumie racja, muszę pójść do biblioteki. - zauważyła zaspana Cadence, a Victorie popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Była przeciwniczką uczenia się, gdy nie było trzeba, więc była dość specyficzną Krukonką.

- W chuj interesujące. - zauważyła Patrcyja, a Victorie zmieniła wzrok i zachichotała, a zaraz po niej Stimptson.

- He? - zapytała Cadence wstając.

- No bo wiesz... - Victorie, dziwnym trafem, już krztusiła się ze śmiechu. - W CHUJ! - zawyła śmiechem i spadła z łóżka.

- Ale wy jesteście dziecinne. - westchnęła z dezaprobatą Posmire i skierowała się do łazienki w celu przebrania się. Wyszła z łazienki i razem z ubraną już Jovie skierowała się do biblioteki.

- Wiesz, że ty nie jesteś lepsza? - zapytała z uśmiechem Yekller. - Wiesz, z tym byciem dziecinnym.

- wIeSz, Że Ty NiE jEsTeŚ lEpSzA? - zaczęła ją jakże "dorośle" przedrzeźniać Cadence ze śmiechem. Poszły do biblioteki, bo śniadania jeszcze nie było, a Cadence szczerze jadła tylko śniadanie i parę słodyczy z Miodowego Królestwa, i to wczoraj.

Kolejne dwie godziny, Jovie spędziła na narzekaniu, a Cadence na uczeniu się run.

- A dlaczego nie zrezygnowałaś z run, a nie z Zaklęć?- zainteresowała się Yekller.

- Bo runy są ciekawe. - zauważyła Cadence. - A zaklęcia podstawowe znam i umiem. Z resztą do śmieci. - mruknęła, przewracając stronę.

Kiedy wracali, Pani Pince uśmiechnęła się do Posmire, co Jovie uznała za cud. Bowiem postraszyła drugo-roczniaka, który nabazgrał coś na książce.

- Padam z głodu. - jęknęła Cadence, gdy szły na śniadanie.

- Ty zawsze padasz z głodu. - poinformowała ją ciemnoskóra, gdy szły do stołu Krukonów.

- Nieprawda. Po prostu ostatnie co jadłam, to było wczoraj. Dodatkowo to było tylko parę słodyczy z Miodowego Królestwa. - zaczęła się bronić blondynka.

- Och, no tak. Bo ty musiałaś wszystko wydać na tę wodę goździkową. - prychnęła pod nosem Jovie.

- I dlaczego jej tutaj nie ma!? - jęknęła Krukonka. - Świat mnie nie znosi.

- Och, on cię uwielbia. Pomyśl o wczoraj. Auć, za co to było!? - zawołała, gdy Cadence zdzieliła ją w ramię.

- Nie mazgaj się, zobacz, zobacz. - znowu walnęła ją w ramię, ażeby zwrócić jej uwagę. Prawie podskakiwała w miejscu i ręką wskazywała na klepsydry. - Wygrywamy! - podbiegła do nich, ciągnąc Jovie za sobą.

- Ehe. - mruknęła ciemnowłosa. Mówiąc szczerze, nie interesowały ją rywalizację o Puchar Domów.

- Zobacz no! 342 punkty! - Cadence już podskakiwała w miejscu. Odeszły od klepsydr. Usiadły przy stole i Cadence natychmiast zaczęła nakładać na talerz wszystko, co znalazło się w zasięgu.

Jovie zaniepokojona odsunęła swój talerz.

- Waga się pod tobą załamie, wiesz? - zapytała niepewnie. - Tu musi być z trzy tysiące kalorii. - szybko podliczyła.

Sok z porzeczki i rodzynki. {ᵍᵉᵒʳᵍᵉ ʷᵉᵃˢˡᵉʸ}ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz