Kiedy przekroczyłam próg domu, poszłam do pokoju żeby odłożyć plecak. Poczułam spragnienie, więc ruszyłam w stronę kuchni, w której zastałam mamę siedzącą przy stole z miną jakby chciała mi coś powiedzieć, ale bała się jak zareaguje.
-Część córciu- powiedziała ciepłym głosem.
- Hej - odpowiedziałam bez żadnych emocji.
- Mogłybyśmy pogadać? - spytała z łamiącym się głosem.
- No słucham?- odpowiedziałam nalewając wodę.
- Chciałabym pogadać na temat... - nastała cisza.- ... Twojego taty.- powiedziała, po czym upuściłam szklankę z wodą na ziemię, a ta roztrzaskała się na milion części. Odkąd pamiętam nigdy nie rozmawiałyśmy o moim tacie, dlatego się zdziwiłam na jaki temat chce ze mną rozmawiać.
- Przepraszam - zaczęłam zbierać szkło z ziemi.
- Zostaw to, jeszcze się skaleczysz- podeszła do mnie złapała za rękę i doprowadziła do stołu na którym leżała koperta z moim imieniem.
-Co to za koperta? - zmarszczyłam brwi I wzięłam ją do ręki. Po chwili mama położyła dłoń na moim ręku na znak żebym chwilę wstrzymała się z otwieraniem i sprawdzeniem jej zawartości.
- To list... list od Twojego ojca- patrzyła na mnie czekając aż coś zrobię, lecz ja nie mogłam nic zrobić. Siedziałam sparaliżowana nie wiedząc co się właśnie stało.
- Halo Nancy - pstryknęła mi przed oczami palcami po czym się ocknęłam. -Wszystko w porządku? -spytała zaniepokojona.
- Jak ma być w porządku!?- spytałam oburzona - nie daje o sobie żadnego znaku życia, A nagle wysyła mi od siebie list zamiast spotkać się ze mną twarzą w twarz!?- kontynuowałam z różnym gestykulowaniem rąk- co z niego za ojciec!? Skoro chciał się bawić w zapładnianie to powinien wiedzieć, że później wynikną z tego jakieś konsekwencje. Nie chciał się brudzić w pieluchach to już nie moja wina, nikt go nie prosił o to, by po 17 latach nagle zjawił się w moim życiu i to przez list!- wykrzyczałam, że aż Tom - mój ojczym- wszedł do kuchni by sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Proszę przeczytaj najpierw list kochanie- powiedziała mama z troską w oczach. Bez dłuższego zastanawiania wzięłam list i wyszłam z domu.-Halo Peter? Proszę czy moglibyśmy spotkać się za 15 minut w parku tam gdzie zawsze?- zadzwoniłam do przyjaciela.
- Jasne. A coś się stało?- zapytał.
- To nie jest rozmowa na telefon - rozłączyłam się.Doszłam do fontanny- miejsca naszych spotkać. Bruneta jeszcze nie było więc usiadłam na ławce obok i oparłam ręce o kolana i głowę o ręce. Siedziałam tak dopóki nie usłyszałam kroków za sobą. Myślałam, że to Peter, więc się odwróciłam z nadzieją, że zobaczę tam mojego przyjaciela. Jednak nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się znowu na wprost gdy nagle zobaczyłam kogoś siedzącego obok mnie. Podskoczyłam z przestraszenia.
-Peter! Mówiłam żebyś tak nie robił. Chcesz żebym na zawał zeszla!? - pacnęłam go w ramię.
-Przepraszam, ale twoje rekacje są przecudowane - powiedział nie mogąc powstrzymać śmiechu. - No dobra to o co chodzi? Przez telefon brzmiałaś jakby ktoś Ci umarł. - powiedział. Spojrzałam na niego z zażenowanym wyrazem twarzy, przewróciłam oczami i pokazałam mu kopertę.
- Co to? - spytał marszcząc brwi.
- List... list od mojego ojca - powiedziałam. Brunet spojrzał na mnie zdziwiony
- I co w nim jest? - spytał zaciekawiony.
- Nie wiem, dlatego do Ciebie zadzwoniłam. Chciałam żebyś przy mnie był gdy będę czytać... - powiedziałam. Peter spojrzał na mnie po czym przytulił i powiedział
-Hej, cokolwiek tam będzie- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję Pete - odparłam po czym otworzyłam kopertę i wyjęłam kartkę na której było napisane:Cześć Nancy
Zgaduje, że nie spodziewałaś, że odezwę się w takie sposób... pewnie w ogóle nie spodziewałaś się, że się odezwę.
Na wstępie chciałbym przeprosić Cię za to, że nie odwiedziłem Cię osobiście. Domyślam się, że masz dużo pytań oraz pewnie mnie nie nawidzisz przez to, że zostawiłem Ciebie i mamę, ale uwierz zrobiłem to dla Twojego bezpieczeństwa.
Już niedługo miejmy nadzieję, że się wszystko ułoży, A wtedy jeżeli tylko byś chciała spotkamy się, a ja powiem Ci wszystko: dlaczego was wtedy zostawiłem, kim jestem i jak bardzo każdego dnia tęskniłem za Tobą.
Trzymaj się TataCzułam jak łzy napływają mi do oczu i chociaż nie chciałam się rozkleić przy Peterze nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Po chwili poczułam jak brunet przysuwa mnie do siebie i przytula.
-Jak on mógł mi to zrobić!? Skoro nie było go przez całe życie mógł się już w ogóle nie odzywać- wykrzyczałam w tors przyjaciela po czym ten przytulił mnie jeszcze bardziej
- Jakoś się ułoży Nan - uspokajał mnie głaszcząc po głowie- Jakoś się ułoży... -powtórzył pod nosem.Siedzieliśmy jeszcze chwilę w objęciach po czym odkleiłam się od niego pocierając nosem i ocierając resztki łez. Brunet się zaśmiał.
- Z czego się śmiejesz? - zmarszczylam brwi.
-Przepraszam, ale - podał mi telefon, w którym się przejrzałam i już wiedziałam z czego się tak śmieje. Miałam cały rozmazany tusz do rzęs i rozczochrane włosy.
- Matko jak ja wyglądam... - wyjęczałam.
- Pięknie jak zwykle- śmiał się.
- Sugerujesz, że zawsze wyglądam okropnie!? Masz przechlapane - zagroziłam po czym brunet zaczął uciekać, a ja zaczęłam go gonić znowu wesoła zapominając o tym co miało miejsce przed chwilą.Zaczęło się ściemniać, więc chciałam iść do domu, ale Peter miał lepszy plan. Skręciliśmy w jedną z uliczek ze śmietnikami.
- Gotowa?- zapytał.
- Na co?- zmarszczyłam brwi.
- Chodź chce Ci coś pokazać - złapał mnie w talii po czym unieśliśmy się w górę za pomocą sieci Petera i wylądowaliśmy na dachu jednego z wieżowców. Był zachód słońca dlatego nie mogłam się powstrzymać żeby nie wypowiedzieć
- Jak pięknie!
- To jedne z plusów bycia spidermanem. Codziennie mogę skakać na wieżowce i podziwiać takie widoki. - odparł.
- Dziękuję Ci Pete - powiedziałam nie odrywając wzroku od zachodzącego słońca.
- Za co? - zmarszczył brwi. Odwróciłam się i podeszłam do niego przytulając go
- Że zawsze mogę na Ciebie liczyć - odwzajemnił mój uścisk.
- Nie ma za co. Mówiłem, że zawsze przy Tobie będę - uśmiechnął się i zeszliśmy na dół po czym Peter odprowadził mnie do domu.-Wróciłam!- oznajmiłam mamie i Tomowi. Nagle mama od razu znalazła się w przedpokoju
- Gdzieś ty była!? Nie odbierasz telefonów, a ja tu od zmysłów odchodzę!- krzyczała, ale z troską w głosie. Spojrzałam na telefon i ze zdziwieniem zobaczyłam 13 nieodebranych połączeń od mamy.
- Przepraszam, byłam z Peterem i straciłam rachubę czasu - powiedziałam.
- Czytałaś list? - spytała.
- Tak, ale nie chce dzisiaj o tym rozmawiać. - odpowiedziałam i poszłam do pokoju nie dając nawet mamie szansy na odpowiedź.Wzięłam z szafy piżame I poszłam pod prysznic, żeby zmyć z siebie wszystko co dzisiaj się działo. Po kąpieli pościeliłam łóżko i ułożyłam się do snu przeglądając Social media, kiedy dostałam sms-a.
Peter: Trzymasz się jakoś?
Ja: Tak, dzięki mojemu przyjacielowi nie zwariowałam :)
Peter: Uważaj, bo powiesz mi coś miłego
Ja: Dzisiaj zasłużyłeś
Peter: Czyli na codzień nie zasługuje?
Zaśmiałam się i ignorując jego wiadomość napisałam
Ja: Dobranoc!
Peter: Nie odpowiedziałaś na wiadomość!
Ja: Chyba tracę zasięg i coś się zacięło nie wiem co napisałeś
Peter: Oj Nancy, dobranoc dobranoc
Ja: O naprawiło się:)
Po tym jak odpisałam Peterowi poszłam spać i zasnęłam dosyć szybko, pewnie przez natłok emocji.
CZYTASZ
Who Is She?
FanfictionSzczerze to nie wiem co tu napisać żeby kogokolwiek zachęcić do czytania tego opowiadania. P. S. Książka jest inspirowana serią filmów Avengers, ale nie jest ułożona tak samo chronologicznie. Niektóre fakty mogą być przekręcone, więc jeżeli takie c...