Gdy dojechaliśmy ruszyłam do pokoju żeby się przebrać i trochę podmalować. Ubrałam biały kombinezon, a do tego czarne trampki. Nie lubiłam chodzić w eleganckich ciuchach. Najchętniej to wszędzie chodziłabym w dresach. Przyszedł czas na makijaż. Jak mam się pomalować jak do tej pory jedyne co malowałam to rzęsy. Za chwilę jednak przypomniało mi się, że nie jestem jedyną dziewczyna w tym wielkim budynku. Chciałam poprosić o pomoc Wandę z którą Złapałam najlepszy kontakt przez nasze treningi, ale jak na złość wyszła gdzieś z Visionem i jeszcze nie wróciła. Natasha była zajęta, więc też odpada. Została Pepper. Kobieta mojego ojca z którą jedyne słowa jakie zamieniałam to "Cześć" i "Jak minął dzień". No cóż chciałam chociaż trochę dobrze wyglądać, więc musiałam przełamać barierę i poprosić blondynke o pomoc. Podeszłam pod pokój jej i Starka i zapukałam.
- Proszę- odezwał się damski głos, po czym weszłam do środka.
- Cześć Pepper, słuchaj jest sprawa - na te słowa blondynka odczepiła się od dotychczasowego zajęcia i spojrzała na mnie z zaciekawieniem- bo ja nie umiem się do końca malować, jedyne co to rzęsy, A chciałabym dzisiaj jakoś wyglądać czy mogłabyś mi pomóc? - powiedziałam to szybciej niż rapujący Eminem- proszę- zreflektowałam się.
- Jasne, siadaj - wskazała na krzesło przy toaletce- może chciałabyś też jakąś fryzurę? - spytała ciepłym głosem.
- Jeśli by Ci się chciało to pewnie- uśmiechnęłam się na co blondynka zaczęła robić makijaż, gdy skończyła spojrzałam na siebie w lustro i aż zaniemówiłam - rajciu, wyglądam przepięknie co ten makijaż robi z ludźmi- zaśmiałam się.
- Oj tam i bez niego jesteś śliczna- uśmiechnęła się po czym zaczęła czesać moje długie brązowe włosy. Momentalnie łzy naleciały mi do oczu, co nie uszło uwadze mojej rozmówczyni - Coś się stało?
- Do tej pory tylko moja mama rozczesywała mi włosy - otarłam szybko łzy żeby nie zmyć makijażu, po chwili poczułam jak smukłe ramiona mnie obejmują i zobaczyłam, że Pepper mnie przytula.
- Pamiętaj, że jakby coś się działo zawsze możesz na mnie liczyć lub możemy pogadać na jakikolwiek temat.
- Dziękuję- rzuciłam uśmiechem przez łzy. Minęło parę minut i po chwili na mojej głowie pojawiły się dwa grube warkocze.
- Gotowe.
- Dziękuję, są śliczne- rzuciłam jej się na szyję.
- O widzę, że dwie najważniejsze kobiety w moim życiu się dogadują- nasze czułości przerwał Tony - aż łezka się w oku kręci- dodał z żartem, na co obie parsknęłyśmy śmiechem. Zauważyłam, że Pepper ubrana była w strój firmowy.
- A ty nie idziesz na mini bankiet? - zwróciłam się do blondynki.
- Nie niestety mam sprawy firmowe na głowie - uśmiechnęła się.Weszłam do salonu, który cały był już wypełniony gośćmi. Dużo nieznajomych twarzy przyprawiło mnie o zawstydzenie. Na szczęście pośród tłumu zauważyłam znajomą twarz Petera.
- Hej Pete, świetny garniak.
- Hej Nan - odwrócił się w moja stronę i lekko uchylił usta - Wow niesamowicie wyglądasz.
- Oj weź bo się zarumienie- szturchnęłam go pięścią w ramię i oboje się zaśmialiśmy - Jak ci się żyje tutaj w siedzibie?
- Dobrze, chociaż codzienne treningi dają o sobie znać, w domu z ciocią May nie mam takich tortur - ostatnie słowo powiedział ciszej żeby przypadkiem go nikt nie usłyszał - A Tobie jak? Jak sobie radzisz ze śmie...
- Jakoś daje radę- przerwałam mu wymuszając się na nieszczery uśmiech. Wspomnienia o mamie i Tomie nie były najprzyjemniejsze, ale jakoś musiałam przez to przebrnąć.
- Hej - z moich zamyśleń wyrwał mnie męski głos, gdy spojrzałam w stronę z której dochodził zauważyłam idących w moją stronę Bucka, Steve'a i Sama - pięknie wyglądasz- powiedzieli wszyscy trzej jak na zawołanie po czym się zaśmiali patrząc po sobie.
- Dziękuję, wy również- uśmiechnęłam się nieco nieszczerze nadal pamiętając o niedawnych rozmyśleniach.
- Coś się stało? - podszedł do mnie bliżej Bucky.
- Nie, to znaczy tak. Ciągle myślę o mamie i Tomie, jakoś nie mogę sobie z tym poradzić.
- Jeżeli chcesz możemy o tym por...
- Nie nie trzeba, baw się dobrze - przerwałam mu i minęłam go w celu udania się do łazienki, jednak drogę zagrodził mi Tony.
- A ty dokąd? Chodź chciałem przedstawić Cię mojemu przyjacielowi - zaczął prowadzić mnie pośród tłumu i w końcu zatrzymaliśmy się przy jakimś ciemnoskórym mężczyźnie, ktory opowiadał jakąś historię życia.
- I wiecie zbroja ma duży udźwig, nie? To wziąłem ten czołg, poleciałem z nim do domu generała, rzuciłem na trawnik i mówię: prosz tego pan szukał? - na słowa czarnoskórego towarzystwo zaśmiało się, a wtedy wtrącił Tony
- Cześć Rhodey - powiedział obejmując znajomego.
- O cześć Tony - oddał uścisk.
- Proszę poznaj moją córkę, to Nan - odsunął się odsłaniając mnie.
- Dzień dobry.
- Cześć Nan, miło Cię w końcu poznać Tony często mi o tobie opowiadał?
- A skąd się znacie?
- A z pracy - przerwał Tony. Zaczęli zawzięcie o czymś gadać, wiec ja odsunęłam się na bok i zaczęłam krążyć po sali bez celu. W koncu zauważyłam Steve'a, Buckiego i Sama, więc stwierdziłam, że z nimi spędzę trochę wieczoru.
- Konkretny dym, szkoda, że mnie tam nie było.
- Gdybym wiedział, że będzie gorąco napewno bym po Ciebie zadzwonił.
- Nie, nie, nie, tak naprawdę nie żałuję tylko zgrywam twardziela, wiesz zdecydowanie wolę pomagać naszym zagubionym kumplom z wojska, wasze misje to inny świat, porąbany świat.
- Ciasny, ale własny- usłyszałam rozmowę Sama i Steve'a.
- Hej chłopcy - przywitałam się zatrzymując obok trójki mężczyzn którzy obserwowali cały bankiet zza szklanej szyby.
- Hej - powiedzieli chórem.
- Jak się bawisz? - spytał Rogers.
- Jak na mini bankiet? Nie narzekam - zaśmiałam się- A co U was?
- Wszystko w porządku - powiedział Sam - masz już chatę na Brooklynie? - zwrócił się do blondyna.
- Okazało się, że nie bardzo mnie stać.
- Szczęście nie ma ceny bracie.
- No, a nie możesz poprosić Starka o pożyczkę? - wtrąciłam - ma tyle pieniędzy, że pewnie zapewnienie przyjacielowi kawalerki za bardzo nie odbiło by się na jego dorobku.
- Nie chcę go prosić o takie duże pieniądze, wolę sam na to wszystko zarobić - uśmiechnął się.
- Rozumiem, ale zawsze warto spróbować- Po tych słowach wszyscy utkwiliśmy wzrok za szklaną szybą.- Daj no trochę młody - odezwał się starzec, prosząc o alkohol Thora.
- O nie, nie dziadku. Ten eliksir leżakował ponad tysiąc lat, w beczkach zbudowanych z wraków floty Gunhera, to nie dla zwykłych śmiertelników.
- Normandia też nie była, blondasie, nie szpanuj synek, co? Dawaj - odezwał sie drugi starzec. Thor i Steve spojrzeli po sobie uśmiechając się.
- Proszę - powiedział blondyn wlewając "eliksir" starcom.
Po kilku minutach dwóch mężczyzn wyprowadziło jednego ze starców, który majaczył coś pod nosem, na co wraz z Buckim zaśmialiśmy się.
CZYTASZ
Who Is She?
FanfictionSzczerze to nie wiem co tu napisać żeby kogokolwiek zachęcić do czytania tego opowiadania. P. S. Książka jest inspirowana serią filmów Avengers, ale nie jest ułożona tak samo chronologicznie. Niektóre fakty mogą być przekręcone, więc jeżeli takie c...