16. Urodziny

55 3 0
                                    

3 miesiące później
Przebiegłam właśnie 20 km i w końcu zeszłam z tego urządzenia zagłady, którym była bieżnia. Dzięki treningom z Natasha, Steve'm i na siłowni moja kondycja była naprawdę dobra, nie wspomnę też o serum płynącym w moich żyłach. Z Romanoff pracowałam nad techniką, a ze Steve'm ćwiczyłam dla satysfakcji z pokonywania go. Zapewne dawał mi wygrywać, ale i tak poprawiało mi to humor. Chociaż najlepsze w tym było to, że mogłam spędzać dużo czasu z moim chłopakiem, o którym Tony narazie nie wiedział. Zapewne gdybym mu powiedziała wkurzyłby się niemiłosiernie dowiadując się kim on jest. Miałam jeszcze treningi z Wandą, która pomagała oswoić się z moją mocą. Nie skromnie powiem, że naprawdę dawałam radę.
- Skończyłaś? - z zamyślenia wyrwał mnie głos blondyna.
- Tak.
- Ile przebiegłaś?
- 20 km - powiedziałam z dumą.
- Zuch dziewczyna - pochwalił mnie Steve i podszedł do mnie całując zmysłowo.

Cały dzień chodziłam zamyślona, bo wiedziałam, że dzisiejszego dnia miało być coś ważnego, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie co. Zamyślona szłam korytarzem w kierunku pokoju, w końcu wpadłam na Steve'a, który złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić.
- A ty gdzie mnie porywasz? Muszę wziąć prysznic i przebrać się po treningu - próbowałam się wyrwać, ale bez skutku.
- Za chwilę się przebierzesz, idziemy na chwilę do salonu.
Gdy doszliśmy blondyn uchylił drzwi i kiedy weszłam do środka usłyszałam głośne
- NIESPODZIANKA!
- Ale z jakiej okazji? - spytałam uśmiechnięta. Na co dostałam kilka zdziwionych spojrzeń.
- Cóż... dzisiaj są twoje urodziny Nan - odezwał się roześmiany Tony podchodząc do mnie.
- Aaaaaa, No tak - przypomniałam sobie jaki dziś dzień.
- Dobra idź się przebierz i... umyj - powiedział Tony wąchając mnie na co dostał z pięści w ramię. Wyszłam i szybko ruszyłam do pokoju.

Przygotowanie się zajęło mi około 30 minut. Gdy wróciłam do salonu wszyscy czekali, a na środku stała Wanda z tortem i zapalonymi świeczkami w kształcie liter 18.
- Pomyśl życzenie- usłyszałam głos Sama. Zamknęłam oczy zamyśliłam się po czym zdmuchnęłam świeczki. Usłyszałam oklaski. Wanda zaczęła kroić tort. Kiedy wszyscy zjedli odezwał się Tony.
- No to teraz pora na prezenty - wskazał na stół znajdujący się pod ścianą. Przez to, że wszystko się tak szybko zadzialo nawet go nie zauważyłam.
- Zwariowaliscie? - bardziej stwierdziłam niż spytałam- tyle prezentów dla JEDNEJ osoby?
- Nie gadaj tylko otwieraj - pospieszali mnie.

W pudełkach były różne gadżety, kosmetyki itp.
- To co w końcu doczekałaś się swojej dorosłości - podszedł do mnie Buck przytulając mnie, ja na jego słowa parsknęłam śmiechem.
- Tak, w końcu- zaśmiałam się.
- Nan, mogę Ci na chwilę prosić? - zawołał Steve stojąc przy wyjściu z salonu.
- Przepraszam na chwilę- minęłam bruneta i podeszłam do Rogersa, po czym razem wyszliśmy na hol - O co chodzi?
- Wiesz, że musimy mu w końcu powiedzieć? Nie chce się ciągle ukrywać - powiedział z myślą o Tony'm.
- Życie Ci nie miłe? - zaśmiałam się.
- Mówię poważnie Nan - po jego minie można było wywnioskować, że naprawdę nie żartował.
- No dobra powiem mu, ale sama, nie chce żeby wynikła jakaś szarpanina - wyminęłam go I ruszyłam w stronę tanczacego Tony'ego.
- Cześć tato muszę Ci coś powiedzieć - wykrzyczałam Tak żeby mnie słyszał przez grającą muzykę.
- O co chodzi? - spytał, a ja pociągnęłam go za rękę w stronę korytarza.
- A więc spotykam się z kimś - odparłam jednym tchem.
- No to kto idzie na ścięcie? - powiedział dalej tańcząc, a ja rzuciłam mu zażenowane spojrzenie - oj żartowałem tylko, no mow z kim.
- Ze Stevem - przestał tańczyć i zrobił poważną minę.
- Jednak nie żartowałem- już chciał iść i go szukać, ale zatrzymałam go łapiąc za nadgarstek.
- Proszę, tato, zostaw go, nie chcesz żebym była szczęśliwa?- spytałam robiąc oczy szczeniaka.
- Oczywiście, że chce - powiedział biorąc mnie w objęcia - odpuszczę mu, ale obiecuję, że jak Cię skrzywdzić roztrzaskam mu łeb o beton - na jego słowa zaśmiałam się i razem wróciliśmy do gości.
- I jak poszło? - spytał Steve, a ja w odpowiedzi pocalowalam go - aż tak?
- Mhm, przyjął to odziwo bardzo dobrze- uśmiechnęłam się i pociągnęłam blondyna do tańca.

Impreza trwała w najlepsze, alkohol lał się strumieniami. Mimo, że mogłam pić już legalnie to po ostatnim spotkaniu z wódką piłam tylko czasami - za zdrowie gości. Tony był już mocno wstawiony i zaczął robić jakieś wygibasy na parkiecie. Tłum go dopingował. Wszyscy bawili się w najlepsze. Zaczęły  się różne zabawy jak kalambury, głuchy telefon, który swoją drogą był bardzo śmieszny, bo przez upite towarzystwo każde słowo brzmiało inaczej. Za chwilę wleciał wolny kawałek
- Mogę panią prosić do tańca? - spytał Tony.
- No nie wiem to taniec wolny, więc trzeba być blisko A od Ciebie jedzie szkocką- zaśmiałam się na co dostałam wywrócone oczy bruneta.
- Chodź nie marudź-  zaciągnął mnie na parkiet. Odbyliśmy pierwszy taniec ojca z córką.
- Odbijamy - podszedł do nas Steve, na co Stark rzucił mu karcące spojrzenie, ale po chwili odpuścił. Zaczęliśmy tańczyć wtuleni w siebie. Uwielbiałam być blisko Steve'a i czuć jego nieskazitelne perfumy, mozna bylo by rzec, że dosłownie rozpływałam się czując ten zapach. Muzyka sie skończyła, A my odlepiliśmy się od siebie patrząc głęboko w oczy, po chwili złożyłam delikatny pocałunek na ustach blondyna, który ten oddał. Nie trwał on zbyt długo, bo poczułam jak ktoś mnie ciągnie za ramię.
- Starczy tego obściskiwania się- powiedział wkurzony Tony - moglibyscie nie robic tego przy mnie? Cofa mi sie jak na to patrzę.
- To nie patrz - odparłam, na co dostałam wkurzone spojrzenie Tony'ego i wywrócone oczy. W końcu się poddał i odszedł, a ja wróciłam do poprzedniej czynności.

Po skończonej imprezie wszyscy rozeszli się do pokoi, ze względu na to, że urodziny trwały do późna wszyscy goście zostali w siedzibie, w której oczywiście nie zabrakło miejsca. Poszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżame i padłam na łóżko szybko zasypiając, byłam strasznie zmęczona wszystkimi zabawami. Mój słodki sen przerwał jakis dźwięk dobiagający z korytarza, jakby ktoś się przewrócił. Postanowiłam to sprawdzić, więc wyszłam przed pokój.
- Steve? Co ty tu robisz, czemu nie śpisz? - spytałam przecierając oczy.
- Wybacz, nie chciałem Ci obudzić nie mogłem spać, miałem koszmar.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku?
- Tak - usmciehnął się. Mogłabym patrzeć na jego twarz godzinami, tym bardziej jak jest uśmiechnięta. Niestety byłam zbyt śpiąca na przygladanie się mu teraz.
- Jak chcesz możesz spać ze mną- powiedziałam nie pewnie - Wiesz, tak na wszelki wypadek.
- Chętnie - odpowiedział i razem ruszyliśmy do mojego łóżka. Wtuliłam się w jego tors I zasnęłam.

Who Is She? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz