3 miesiące później
Przebiegłam właśnie 20 km i w końcu zeszłam z tego urządzenia zagłady, którym była bieżnia. Dzięki treningom z Natasha, Steve'm i na siłowni moja kondycja była naprawdę dobra, nie wspomnę też o serum płynącym w moich żyłach. Z Romanoff pracowałam nad techniką, a ze Steve'm ćwiczyłam dla satysfakcji z pokonywania go. Zapewne dawał mi wygrywać, ale i tak poprawiało mi to humor. Chociaż najlepsze w tym było to, że mogłam spędzać dużo czasu z moim chłopakiem, o którym Tony narazie nie wiedział. Zapewne gdybym mu powiedziała wkurzyłby się niemiłosiernie dowiadując się kim on jest. Miałam jeszcze treningi z Wandą, która pomagała oswoić się z moją mocą. Nie skromnie powiem, że naprawdę dawałam radę.
- Skończyłaś? - z zamyślenia wyrwał mnie głos blondyna.
- Tak.
- Ile przebiegłaś?
- 20 km - powiedziałam z dumą.
- Zuch dziewczyna - pochwalił mnie Steve i podszedł do mnie całując zmysłowo.Cały dzień chodziłam zamyślona, bo wiedziałam, że dzisiejszego dnia miało być coś ważnego, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie co. Zamyślona szłam korytarzem w kierunku pokoju, w końcu wpadłam na Steve'a, który złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić.
- A ty gdzie mnie porywasz? Muszę wziąć prysznic i przebrać się po treningu - próbowałam się wyrwać, ale bez skutku.
- Za chwilę się przebierzesz, idziemy na chwilę do salonu.
Gdy doszliśmy blondyn uchylił drzwi i kiedy weszłam do środka usłyszałam głośne
- NIESPODZIANKA!
- Ale z jakiej okazji? - spytałam uśmiechnięta. Na co dostałam kilka zdziwionych spojrzeń.
- Cóż... dzisiaj są twoje urodziny Nan - odezwał się roześmiany Tony podchodząc do mnie.
- Aaaaaa, No tak - przypomniałam sobie jaki dziś dzień.
- Dobra idź się przebierz i... umyj - powiedział Tony wąchając mnie na co dostał z pięści w ramię. Wyszłam i szybko ruszyłam do pokoju.Przygotowanie się zajęło mi około 30 minut. Gdy wróciłam do salonu wszyscy czekali, a na środku stała Wanda z tortem i zapalonymi świeczkami w kształcie liter 18.
- Pomyśl życzenie- usłyszałam głos Sama. Zamknęłam oczy zamyśliłam się po czym zdmuchnęłam świeczki. Usłyszałam oklaski. Wanda zaczęła kroić tort. Kiedy wszyscy zjedli odezwał się Tony.
- No to teraz pora na prezenty - wskazał na stół znajdujący się pod ścianą. Przez to, że wszystko się tak szybko zadzialo nawet go nie zauważyłam.
- Zwariowaliscie? - bardziej stwierdziłam niż spytałam- tyle prezentów dla JEDNEJ osoby?
- Nie gadaj tylko otwieraj - pospieszali mnie.W pudełkach były różne gadżety, kosmetyki itp.
- To co w końcu doczekałaś się swojej dorosłości - podszedł do mnie Buck przytulając mnie, ja na jego słowa parsknęłam śmiechem.
- Tak, w końcu- zaśmiałam się.
- Nan, mogę Ci na chwilę prosić? - zawołał Steve stojąc przy wyjściu z salonu.
- Przepraszam na chwilę- minęłam bruneta i podeszłam do Rogersa, po czym razem wyszliśmy na hol - O co chodzi?
- Wiesz, że musimy mu w końcu powiedzieć? Nie chce się ciągle ukrywać - powiedział z myślą o Tony'm.
- Życie Ci nie miłe? - zaśmiałam się.
- Mówię poważnie Nan - po jego minie można było wywnioskować, że naprawdę nie żartował.
- No dobra powiem mu, ale sama, nie chce żeby wynikła jakaś szarpanina - wyminęłam go I ruszyłam w stronę tanczacego Tony'ego.
- Cześć tato muszę Ci coś powiedzieć - wykrzyczałam Tak żeby mnie słyszał przez grającą muzykę.
- O co chodzi? - spytał, a ja pociągnęłam go za rękę w stronę korytarza.
- A więc spotykam się z kimś - odparłam jednym tchem.
- No to kto idzie na ścięcie? - powiedział dalej tańcząc, a ja rzuciłam mu zażenowane spojrzenie - oj żartowałem tylko, no mow z kim.
- Ze Stevem - przestał tańczyć i zrobił poważną minę.
- Jednak nie żartowałem- już chciał iść i go szukać, ale zatrzymałam go łapiąc za nadgarstek.
- Proszę, tato, zostaw go, nie chcesz żebym była szczęśliwa?- spytałam robiąc oczy szczeniaka.
- Oczywiście, że chce - powiedział biorąc mnie w objęcia - odpuszczę mu, ale obiecuję, że jak Cię skrzywdzić roztrzaskam mu łeb o beton - na jego słowa zaśmiałam się i razem wróciliśmy do gości.
- I jak poszło? - spytał Steve, a ja w odpowiedzi pocalowalam go - aż tak?
- Mhm, przyjął to odziwo bardzo dobrze- uśmiechnęłam się i pociągnęłam blondyna do tańca.Impreza trwała w najlepsze, alkohol lał się strumieniami. Mimo, że mogłam pić już legalnie to po ostatnim spotkaniu z wódką piłam tylko czasami - za zdrowie gości. Tony był już mocno wstawiony i zaczął robić jakieś wygibasy na parkiecie. Tłum go dopingował. Wszyscy bawili się w najlepsze. Zaczęły się różne zabawy jak kalambury, głuchy telefon, który swoją drogą był bardzo śmieszny, bo przez upite towarzystwo każde słowo brzmiało inaczej. Za chwilę wleciał wolny kawałek
- Mogę panią prosić do tańca? - spytał Tony.
- No nie wiem to taniec wolny, więc trzeba być blisko A od Ciebie jedzie szkocką- zaśmiałam się na co dostałam wywrócone oczy bruneta.
- Chodź nie marudź- zaciągnął mnie na parkiet. Odbyliśmy pierwszy taniec ojca z córką.
- Odbijamy - podszedł do nas Steve, na co Stark rzucił mu karcące spojrzenie, ale po chwili odpuścił. Zaczęliśmy tańczyć wtuleni w siebie. Uwielbiałam być blisko Steve'a i czuć jego nieskazitelne perfumy, mozna bylo by rzec, że dosłownie rozpływałam się czując ten zapach. Muzyka sie skończyła, A my odlepiliśmy się od siebie patrząc głęboko w oczy, po chwili złożyłam delikatny pocałunek na ustach blondyna, który ten oddał. Nie trwał on zbyt długo, bo poczułam jak ktoś mnie ciągnie za ramię.
- Starczy tego obściskiwania się- powiedział wkurzony Tony - moglibyscie nie robic tego przy mnie? Cofa mi sie jak na to patrzę.
- To nie patrz - odparłam, na co dostałam wkurzone spojrzenie Tony'ego i wywrócone oczy. W końcu się poddał i odszedł, a ja wróciłam do poprzedniej czynności.Po skończonej imprezie wszyscy rozeszli się do pokoi, ze względu na to, że urodziny trwały do późna wszyscy goście zostali w siedzibie, w której oczywiście nie zabrakło miejsca. Poszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżame i padłam na łóżko szybko zasypiając, byłam strasznie zmęczona wszystkimi zabawami. Mój słodki sen przerwał jakis dźwięk dobiagający z korytarza, jakby ktoś się przewrócił. Postanowiłam to sprawdzić, więc wyszłam przed pokój.
- Steve? Co ty tu robisz, czemu nie śpisz? - spytałam przecierając oczy.
- Wybacz, nie chciałem Ci obudzić nie mogłem spać, miałem koszmar.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku?
- Tak - usmciehnął się. Mogłabym patrzeć na jego twarz godzinami, tym bardziej jak jest uśmiechnięta. Niestety byłam zbyt śpiąca na przygladanie się mu teraz.
- Jak chcesz możesz spać ze mną- powiedziałam nie pewnie - Wiesz, tak na wszelki wypadek.
- Chętnie - odpowiedział i razem ruszyliśmy do mojego łóżka. Wtuliłam się w jego tors I zasnęłam.
CZYTASZ
Who Is She?
FanfictionSzczerze to nie wiem co tu napisać żeby kogokolwiek zachęcić do czytania tego opowiadania. P. S. Książka jest inspirowana serią filmów Avengers, ale nie jest ułożona tak samo chronologicznie. Niektóre fakty mogą być przekręcone, więc jeżeli takie c...