Gdy goście się rozeszli wszyscy Avengersi wraz ze mną usiedliśmy przy stole w salonie. Wszyscy prowadzili żywe konwersacje. Gdy zapanowała cisza pierwszy odezwał się Barton.
- Pewnie jakiś trik - powiedział z myślą o młocie Thora.
- O nie, nic podobnego - odpowiedział blondyn.
- Ktokolwiek okaże się godzien moc młota posiądzie- powiedział Clint zaniżonym głosem na co uśmiechnęłam się pod nosem - bez jaj sztuczka i tyle.- To proszę, nie krępuj się - powiedział Thor wskazując na młot.
- Dawaj- wtrącił Tony.
- Serio?
- Jasne.
- No to już- powiedział podnosząc się i podchodząc do młota.
- Będzie zabawa - odezwał się Rhodey.
- Clint jesteś po przejściach nie łam się jeśli na starczy Ci sił- naśmiewał się Stark.
- Obserwowałem jak to robisz - powiedział pewny tego że da radę po czym zaczął siłować się z przedmiotem - dalej nie wiem jak to robisz - zaczął się śmiać.
- Chcesz o tym porozmawiać? - odezwał się Tony.
- Proszę, pokaż ile jesteś wart - odpowiedział Barton. Stark wstał i podszedł do stołu rozpinając marynarkę.
- Ale będzie- wtrąciłam wiedząc, że mój staruszek i tak nie podoła boskiemu przedmiotowi na co usłyszałam kilka parsknięć śmiechem pod nosem.
- Prawdziwy facet młotom się nie kłania - powiedział Tony na co wszyscy się zaśmialiśmy- prawa fizyki, czyli co podniosę i jestem królem Asgardu?
- Tak, tron jest twój- powiedział Thor z głosem przekonanym że Stark nie podoła.
- No to zamierzam przywrócić prawo pierwszej nocy - powiedział brunet i zaczął się Silowac z przedmiotem opierając nogę o stół, lecz ten nawet nie drgnął - chwila moment - dodał i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z ręką od stroju Iron Mana, ale młot nadal ani rusz.Za chwilę do zabawy dołączył się Rhodey z ręką Warmashine.
- Tony ciągniesz w ogóle? - spytał czarnoskóry.
- Nie, wiesz, pcham.
- Nie rozśmieszaj mnie dawaj.
- Dobra to już.
Młot jak stał tak stał i nie ruszył się nawet o milimetr. Następny w kolejce był Bruce, który stanął na stole myśląc, że mu to coś da. Po tym jak mu się nie udało stanął i wydał z siebie dziwny okrzyk po czym wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. Kolejny był Peter podszedł do stołu złapał za młot naprężył mięśnie i... nic młot nadal leżał na swoim miejscu.
- No już młody daj działać profesjonalistom - odezwał się Stark. Po tych słowach wstał Steve - tylko żeby Ci żyłka nie poszła.
- No kapitanie - odezwał się Barton. Następnie Steve stanął naprzeciwko młota i próbował go podnieść. Mogłabym przysiąść, że wydawało mi się, że młot się poruszył. Spojrzałam na Thora, który też widział to co ja, jednak po chwili Rogers zrezygnował i podniósł ręce w geście obronnym.- Dawaj Bucky- zwróciłam się do bruneta.
- O nie, nie chce się publicznie ośmieszać - odparł.
- Może któraś koleżanka co? - usłyszałam głos Bartona - Natasha.
- To co? - spojrzał na rudowłosą Tony.
- O nie, nie i tak nie wejdzie do torebki - powiedziała biorąc łyk alkoholu na co chłopcy spojrzeli na mnie.
- Nie, nie, ja tez sie w to nie bawie- odparłam.
- Oj nie obraź się wasza wysokość, Ale to jakiś kant - powiedział Tony do Thora.
- Albo jesteś do dupy - dodał Clint poklepując Tonego po plecach.
- Proszę Pana, a on się brzydko wyraża - powiedziała agentka Hill.
- Wszystkim musiałeś wygadac? - spytał ze skwaszoną miną Steve na co Tony tylko się zaśmiał i wrócił do tematu młota
- Uchwyt ma czujnik, na linie papilarne, żeby osoba nie powołana nie narobiła nim bigosu jakbyś go zgubił po pijaku.
- Tak, to bardzo, bardzo ciekawa teoria, ale ja mam prostszą- powiedział podchodząc do młota i podrzucając go w dłoni Thor- nie jesteście godni. - na te słowa wszyscy wydobyli jęki oznaczające sprzeciw.- Co wy na to żebyśmy zagrali w butelkę? - wtrąciła Natasha.
- Chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem. Po moich słowach kobieta dopiła alkohol i pustą butelkę zakręciła na stole. Wypadło na Toniego.
- Prawda czy wyzwanie? - spytała rudowłosa.
- Prawda - odpowiedział Stark.
- Nigdy nie chciałeś powiedzieć jak masz na drugie imię więc słucham - na te słowa spuścił głowę zamyślił się i w koncu odpowiedzial.
- Edward - kilka osób parsknęło śmiechem pod nosem, ale za chwilę powstrzymali się żeby nie zdenerwować Starka. Żeby ominąć zbędnych pytań brunet zakręcił i padło na Thora. Bawiliśmy się w najlepsze.Większość dorosłych było już poupijanych oprócz Steve'a i Buckiego, których upicie było niemożliwe przez serum Super Żołnierzy. Przez alkohol pytania i wyzwania zeszły na mocniejsze. Do butelki znowu dotarła Natasha, zakręciła i wypadło na Buckiego.
- Wyzwanie - odparł Buck.
- Musisz całować się z osobą na, którą wypadnie w kolejnej rundzie przez minutę. Nawet jeśli wypadnie na któregoś z chłopaków - powiedziała lekko wstawiona, po czym zakręciła butelkę. Pewna tego, że nie wypadnie na mnie uśmiechałam się pod nosem, jednak kiedy butelka się zatrzymała uśmiech zszedł mi z twarzy. Gwint wskazywał na mnie. Pijane towarzystwo krzyczało i dopingowało, ale ja czułam obawę. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, a co za tym idzie nie całowałam się, więc nie wiedziałam jak to się robi. Przestraszona spojrzałam na Steve'a błagalnie, który prawdopodobnie odgadł o co mi chodzi, bo przy okazji naszych rozmów już kiedyś mu o tym mówiłam.
- Dobra wystarczy tej gry, jest już naprawdę późno, wszyscy do pokoi - powiedział Steve wstając z kanapy - A ty przede Wszystkim, co Ty tu w ogóle jeszcze robisz? Dobranocki już dawno się skończyły - wskazał na mnie palcem, a ja szybko wstałam.
- Tak jest, kapitanie - zasalutowałam i ruszyłam w stronę drzwi przechodząc obok blondyna - dziękuję- szepnęłam i poszłam do pokoju.
- Znalazł się pan psucia dobrej zabawy - usłyszałam za plecami jęki Clinta wychodząc z salonu.Wychodząc z pod prysznica ubrałam się i weszłam do pokoju, usiadłam na łóżku i usłyszałam płukanie do drzwi.
- Proszę- Po moich słowach do pokoju wszedł Bucky.
- Hej, chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Tak, dzięki- uśmiechnęłam się.
- Na pewno? W salonie wyglądałaś na niezbyt zadowoloną.
- A to, nie bierz tego do siebie, ja tylko... A nie ważne - spuściłam głowę, na co brunet podszedł i usiadł obok mnie na łóżku.
- Hej, wiesz, że mi możesz zaufać - powiedział z troską w głosie i położył rękę na moim ramieniu. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.- To, że nie miałaś jeszcze chłopaka to żaden wstyd - pocieszał mnie Bucky.
- Tak, widocznie nie znalazł się jeszcze godny mojego serca - zaśmiałam się sztucznie.
- Dokładnie - uśmiechnął się brunet i wstał do wyjścia, lecz za nim się oddalił złapałam go za nadgarstek. Zdezorientowany odwrócił się na mnie i spojrzał pytającym wzrokiem.
- Dziękuję, za ta rozmowę.
- Zawsze do usług- uśmiechnął się i wyszedł. A ja w głębi poczułam, że znalazłam kolejną osobę, której czułam, że mogę zaufać.
CZYTASZ
Who Is She?
ФанфикSzczerze to nie wiem co tu napisać żeby kogokolwiek zachęcić do czytania tego opowiadania. P. S. Książka jest inspirowana serią filmów Avengers, ale nie jest ułożona tak samo chronologicznie. Niektóre fakty mogą być przekręcone, więc jeżeli takie c...