- Kto tam jezsst - krzyknęłam pijana - jak chcesz mnie... mnie zabb...zabić, PROSZE BARDZO! - krzyknęłam biorąc ostatniego łyka z butelki. Poczułam się źle, co najpewniej było spowodowane nadmiernym alkoholem. Powoli tracąc przytomność poczułam jak ktoś dobrze zbudowany bierze mnie na ręce
- Mam ją - powiedział mężczyzna.
- O ładnie pachniesz - powiedziałam - Ale masz bicka hihi - śmiałam się jak opętana po czym straciłam przytomność.Następnego dnia obudziłam się z mocnym bólem głowy. Oparłam się na łokciach i rozejrzałam po pomieszczeniu, wiedziałam jedno - nie jestem w swoim pokoju, w swoim łóżku.
- Dzień dobry panno Stark- usłyszałam głos po czym zerwałam się na równe nogi mało się nie przewracjąc i przyjmując poze bojownika.
- Kto to powiedział!? Matko ja mam zwidy! Lekarza! Błagam lekarza!! - krzyczałam w niebogłosy, po czym do pokoju wbiegł Tony.
- Co się stało!?
- Tony!? Co ty tu robisz? I gdzie ja jestem!? O nie nie nie nie... to pewnie znowu jakieś zwidy, a ty nie jesteś prawdziwy.
- Czy ty myślisz, że jakieś zwidy mogly by tak wyglądać? - wskazał swoje ciało - i znajdujesz się w siedzibie Avengers. Pamiętasz co się wczoraj stało? - spytał powoli podchodząc.
- Jeżeli masz na myśli to, że mama... to niestety pamiętam. Przepraszam za to co wczoraj zrobiłam, że uciekłam, a później...
- Nie musisz kończyć, wszystko rozumiem, ale alkohol mogłaś sobie odpuścić - przerwał Stark - A i o jakie zwidy Ci chodziło? - zmarszczył brwi.
- Przepraszam, że panią wsytraszylam - powiedziała sztuczna inteligencja, na co ja przestraszona wtuliłam się w tors Starka. Ten zaczął sie śmiać.
- Spokojnie to tylko FRIDAY, sztuczna inteligencja.
- Oł - odkleiłam się od Tonego prostując rękoma jego koszulę.
- Ogarnij się i zejdź zaraz na śniadanie. Później pójdziemy do laboratorium, po takiej dawce alkoholu lepiej, gdy Cię zbadamy.Po słowach Tonego wzięłam pierwsze lepsze dresy i bluzę, związałam włosy w luźnego koka i ruszyłam do kuchni. Gdy wyszłam na korytarz zauważyłam idącego w moja stronę Buckiego. Nie miałam zbyt dobrego humoru i nie chciałam się z nim użerać, ale jakoś musiałam stawiać czoła przeciwieństwom losu.
- O, cześć pani dorosła- odezwał się brunet, ale ja go olałam - oj no weź wczoraj mówiłaś, że ładnie pachnę- powiedział na co ja zatrzymałam się i spojrzałam na niego pytająco- jeszcze że mam fajnego bicka - zaczął się prężyć.
- Ja tak powiedziałam!?
- Nie wiem jeżeli nie masz siostry bliźniaczki to tak.
- Matko co ten alkohol robi z człowiekiem- powiedziałam pod nosem.
- Mówiłaś też, że jestem zabójczo przystojny. - zaczął ruszać brwiami.
- O nie nie, może i nic nie pamiętam, ale tego napewno nie powiedziałam.
- No dobra może i nie, ale wiem, że tak myślisz - uśmiechnął się łobuziarsko.
- Chciałbyś- minęłam go i szturchnęłam barkiem.Weszłam do kuchni, gdzie czekał na mnie Tony ze śniadaniem.
- No w końcu, ile to można się ubierać? I to jeszcze w dresy i bluzę, po Twoim jedzeniu to już na łyżwach można jeździć - zaśmiał się Stark.
- Sory, ktoś mnie zaczepił na korytarzu i się troszeczkę zagadałam.
- Kto? - uniósł jedną brew.
- Bucky.
- I co chciał? Podziękowałaś mu za to, że Cię tu przywlókł?
- Nie, nie wiedziałam, że to jego sprawka.
- No to już wiesz, a teraz jedz, bo zaraz idziemy na badania. Smacznego - powiedział podając mi pancake'i i wyszedł z pomieszczenia.
- Dziękuję, wyglądają przepysznie - odpowiedziałam oblizując usta I zacierając dłonie.Po zjedzonym śniadaniu wstawiłam naczynia do zmywarki i ruszyłam do laboratorium. Gdy wyszłam na korytarz za plecami usłyszałam już dobrze znajomy mi głos
- A ty dokąd się wybierasz? - przewróciłam oczami i odwróciłam się do osoby, która mnie zawołała wysilając się na fałszywy uśmiech.
- Do laboratorium.
- O no to pójdziemy razem idę do salonu, który jest po drodze. - uśmiechnął się Bucky.
- Świetnie - powiedziałam udawając, że się cieszę.
- Co się stało, że nagle jesteś taka miła?
- No wiesz mam u Ciebie dług, więc chciałam Ci podziękować, że mimo, ze byłam nie do końca miła to i tak mi pomogłeś Buck.
- Oj tam nie ma o czym mówić.
- Jak to nie ma? Uratowałeś mi życie, nie wiem jak ja się odwdzięcze.
- Serio nie ma o czym mówić.
Doszliśmy pod drzwi laboratorium po czym rozstaliśmy się w niezręcznej ciszy.
- Już jestem.
- Śniadanie Ci nie smakowało? - spytał Tony.
- Samkowało czemu pytasz.
- Bo Cię długo nie było.
- Znowu się zagadałam.
- Znowu z Buckim? - podniósł jedną brew.
- Tak, chciałam mu podziękować.
- Mhm, dobra siadaj - wskazał na fotel. Usiadłam po czym Bruce wykonał mi kilka badań.
- Wszystko w porządku, nic złego się nie dzieje jak na taką ilość alkoholu - powiedział brunet poprawiając okulary.
- Dziękuję- powiedziałam i skierowałem się w stronę wyjścia kiedy zatrzymał mnie głos Starka.
- Nan - zaczął- pojutrze ma odbyć się... pogrzeb - powiedział z troską w oczach, A ja kiwnęłam głowa w podzięce za informację i wyszłam z pomieszczenia. Idąc korytarzem czułam jak łzy spływają mi po policzkach, nie chciałam ich stopować, ale nie chciałam też żeby inni widzieli mnie w takim stanie. Chcąc wypłakać się w poduszkę zaczęłam biec w stronę pokoju nie patrząc przed siebie. Nagle poczułam uderzenie spojrzałam przed siebie na twarz osoby, na którą wpadłam. Był to Steve. Znowu. Nie zastanawiając się co robię wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać jak dziecko. Blondyn oddał mój uścisk i się nie odzywał.Po chwili uspokoiłam się i dopiero do mnie doszło co zrobiłam. Szybko odkleiłam się od herosa
- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło- powiedziałam ze spuszczoną głowa.
- Wszystko w porządku?
- Tak, to znaczy nie, ale nie chce narazie o tym mówić.
- Jasne, rozumiem. Gdyby jednak coś się działo to śmiało mów, chętnie wysłucham. - powiedział, po czym na niego spojrzałam i dostrzegłam pocieszający uśmiech na jego twarzy. Kiwnęłam głowa z podziękowaniem wytarłam łzy i minęłam blondyna dochodząc do pokoju.Usiadłam na łóżku rozmyślając o mamie i Tomie. Postanowiłam, że skorzystam z propozycji Rogersa, po czym udałam się do jego pokoju. Gdy doszłam pod drzwi zapukałam
- Proszę- usłyszałam męski głos, po czym weszłam do pomieszczenia.
- Cześć Steve, czy rozmowa nadal aktualna? - spytałam ze spuszczoną głowa.
- Jasne, siadaj- wskazał na swoje łóżko.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale po prostu czuje, że muszę się komuś wygadać.
- Nie masz za co przepraszać- zapewniał mnie blondyn - mów co się trapi.
CZYTASZ
Who Is She?
FanfictionSzczerze to nie wiem co tu napisać żeby kogokolwiek zachęcić do czytania tego opowiadania. P. S. Książka jest inspirowana serią filmów Avengers, ale nie jest ułożona tak samo chronologicznie. Niektóre fakty mogą być przekręcone, więc jeżeli takie c...