Wieża z kart

1.1K 91 22
                                    

Otaczają mnie sami głupcy. - Severus ze zdumieniem wpatrywał się w ludzi, którzy zajmowali miejsce przy tym samym stole.

Oczywiście zdawał sobie wcześniej z tego sprawę, że większość populacji znajduje się poniżej jego normy tolerowanego idiotyzmu. Po prostu teraz dotarło do niego, że niektóre jednostki są na tyle wybitne, że najwyraźniej są w stanie funkcjonować bez mózgu. Teraz mężczyzna sam sobie zadawał pytanie, czy może niesłusznie nazywał swoich uczniów amebami. W końcu oni byli w stanie popisać się swoimi ostatnimi komórami mózgowymi i zamknąć jadaczki, gdy rozpoznali przed sobą niebezpieczeństwo tak jak na lekcjach Minerwy, czy jego własnych Eliksirach. Nawet zwykle bezmyślni gryfoni starali się pozostać jak najciszej, aby mu się nie narazić. Czarnowłosy uznał to za naturalną reakcję człowieka rozumnego, coś wrodzonego, jak instynkt, który nakazuje ci zamilknąć w określonej sytuacji. Mężczyźni wokół niego nie mieli w sobie nawet tej krztyny rozumu. Wprost przed nim wrzeszczeli na władcę - jednego z najbardziej zabójczych magów na ziemi - nie widząc, jak w niebieskich oczach stopniowo rośnie gniew.

Gdyby to było możliwe, Snape wycofałby się w tym momencie po cichu z pokoju. Po latach skradania się w Hogwarcie byłby w stanie zrobić to w taki sposób, aby nikt tego nie zauważył. Niestety był aktualnie ostatnią nitką powstrzymującą Marvolo przed zamordowaniem wszystkich swoich doradców. Normalnie miałby dodatkowe wsparcie w postaci swojego partnera w walce z tą ignorancją. Niestety Lucjusz został pilnie wezwany w postaci negocjatora, w sporze między goblinami a Trytonami. Najwyraźniej coś niedobrego działo się między tymi dwoma rasami, ponieważ niezbędna była pomoc z zewnątrz, czego gobliny zwykle nie tolerują. Było to dodatkowo niezwykłe, ponieważ te rasy żyły we względnej harmonii od setek lat. W zamian za skarby wyciągnięte z grząskiego mułu - z których syreny i tak nie miałyby pożytku - gobliny zajmowały się czyszczeniem danych zbiorników, organizowaniem transportu lub w nagłych sytuacjach nawet przesiedlaniem całego stada. Musiało stać się coś naprawdę haniebnego, aby skłócić ze sobą oba gatunki. I teraz z tego powodu cierpiał tu samotnie, walcząc z narastającą migreną.

Mistrz Eliksirów zauważył kątem oka, jak niebieskie oczy ledwie zauważalnie skierowały się na moment w jego stronę. Władca musiał zauważyć, że nie przyłączył się do lamentu głupców wokół niego i wziął głębszy wdech, najpewniej starając się wyciszyć szalejący w jego głębi gniew. Dyrektor nawet nie mógł sobie wyobrazić, co w tym momencie przeżywa ten mężczyzna. Będąc jednocześnie tak blisko i tak daleko od czegoś, czego odmawiano mu przez tysiąclecie. Torturą można nazwać zmuszanie go do pozostania w tym pokoju, w czasie, gdy nieprzytomny partner znajdował się kilka korytarzy dalej. Sam Severus na razie wolał nie zagłębiać się w fakt, że wśród tylu możliwych wyborów musiał to być Harry Potter, ze wszystkimi okolicznościami, które zmieniały ten fakt w spacer po polu minowym. Skupiał się raczej na teraźniejszości.

Aktualnie znajdował się na naradzie albo czymś, co miało za nią uchodzić. W planach było omówienie ostatniego kwartału, podsumowanie ogólnej sytuacji samorządów w całym kraju oraz zajęcie się budżetem szkoły. Ostatni punkt był powodem, dla którego w ogóle rozważał przychodzenie na te spotkania. Doradcy - jak sama nazwa wskazuje - powinni w tym momencie doradzać władcy, analizować ankiety, raporty i prośby, które przepisowo - jak co pół roku - spłynęły do zamku. Zamiast tego zajmowali się bratnią duszą króla.

- Mówię, że to nierealne! Nierealne powtarzam i bardzo gorszące. - Mężczyzna z gniewu pokrył się rumieńcem.

- Zamilcz Norfolk. Powtarzasz się.

- Nie Teofilusie, honor zabrania mi milczeć w tej sprawie! Nie wierzę, aby magia pobłogosławiła tak ordynarny czyn. To musi być jakaś sztuczka lub nawet podstęp, powiadam.

Szept skrzydełWhere stories live. Discover now