𝕳𝖚𝖎𝖙

159 9 0
                                        

Przez kolejne dni miałem cholerne wyrzuty sumienia. Sam próbowałem zrozumieć, dlaczego chciałem to zrobić.

- Oszalałeś?! - krzyknęła nagle Alya, gdy powiedziałem jej o zaistniałej sytuacji. - Co w ciebie wstąpiło?!

- Właśnie nie wiem... - przetarłem twarz dłońmi.

- Dobrze, że Call cię w porę zatrzymał - dziewczyna odwróciła się na pięcie i poszła do środka budynku wyraźnie zła.

Kolejnego dnia król zażyczył sobie na deser coś wyjątkowego, innego niż zwykle. Od rana w kuchni było gwarno z powodu wielkiej dyskusji, co specjalnego przygotować. Koniec końców zdecydowaliśmy się na ciasto orzechowe.

Blanca - jedna z kucharek - oraz ciocia Liliana wzięły się do roboty. Ciasto było gotowe niedługo przed obiadem. Gdy służące podawały deser, wszyscy modliliśmy się, aby posmakował on królowi, księciu oraz szlachcie zasiadającym przy stole. Byliśmy właśnie w trakcie jedzenia obiadu, gdy nagle usłyszeliśmy huk dobiegający z jadalni. Kilka kobiet pobiegło zobaczyć, co się stało. Chwilę później przybiegły z powrotem do kuchni całe roztrzęsione.

- Co się stało? - zapytała przejęta ciocia.

- Król... On... - jąkała się Alicia. - On nie żyje! - gdy to wykrzyczała, zrobiło jej się słabo i poleciała do przodu. Mi i Aly'i w porę udało się złapać kobietę i posadzić na krześle.

- Co? - zdziwiła się Liliana. - Jak to nie żyje?!

- Gdy wbiegłyśmy do sali, król właśnie wyzionął ducha... - powiedziała druga, opierając się o blat i trzymając za głowę.

- Może to zadławienie? - zapytałem z nadzieją, że królowi po prostu utknęło coś w przełyku.

- Niestety nie... Jego gardło... Ono całe spuchło. Król był siny, a z oczu leciały mu łzy.

Nikt nie wiedział, co tak naprawdę się stało. Szlachta wpierw oskarżyła kuchnię o dosypanie do ciasta jakiejś trutki. Jednak wszyscy wiedzieliśmy, że jesteśmy niewinni.

Trzy dni później odbył się pogrzeb, na który służba wstępu nie miała. Książę przez cały czas był przygnębiony i wcale się mu nie dziwiłem. Wiedziałem, jak człowiek się czuje po utracie ojca.

- Ike, mogę cię na moment prosić? - zapytał Call tydzień po śmierci króla. Popatrzyłem na ciocię, z którą właśnie robiliśmy kolację.

- Idź - odezwała się Liliana. - I tak już kończymy.

- Dziękuję - powiedziałem i wyszedłem z kuchni. - O co chodzi? - zapytałem, gdy byłem już na korytarzu. Książę nic nie mówiąc złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju. - H-Hej, wyjaśnisz co się stało? - zapytałem zdziwiony szybkim tempem, jakim szliśmy. Książę zamknął za sobą drzwi od pokoju, po czym razem usiedliśmy na łóżku.

- Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że ty mi odpowiesz na to pytanie - powiedział nieco ostrym głosem. Popatrzyłem na niego zdziwiony. - Obiecałeś mi coś - warknął, a ja nadal nie rozumiałem jego słów. - Ike, proszę cię, odpowiedź szczerze - popatrzył mi głęboko w oczy. - Dosypałeś czegoś do tego ciasta?

- Call! Poważnie? Ty też uważasz, że w deserze była trucizna?! - zapytałem podniesionym głosem.

- W takim razie, jeśli jej tam nie było, to dlaczego mój ojciec po zjedzeniu go umarł?! - wstał wściekły z łóżka i podszedł do okna.

- Gdyby umarł od trucizny, to rozbolałby go brzuch, a nie spuchło gardło!

- Oo, proszę! Widzę, że masz w tym jakieś doświadczenie - zaśmiał się sztucznie i odwrócił w moją stronę.

- Co? Nie! - w moich oczach pojawiły się łzy. - Nie o to mi...

- Zejdź mi z oczu! - krzyknął i wskazał palcem na drzwi. - Wyjdź!

- D-Dobrze, książę - wstałem z łóżka, ukłoniłem się i wyszedłem z pokoju jak pies z podkulonym ogonem. Na korytarzu przy drzwiach wpadłem na jednego ze szlachciców. - Proszę mi wybaczyć... - powiedziałem, podnosząc głowę i widząc zdenerwowaną twarz mężczyzny. Pobiegłem do swojego pokoju, mijając po drodze w holu ciocię Lilianę oraz Alyę. Zamknąłem za sobą drzwi od mojego pokoju i zapłakany rzuciłem się na łóżko. Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi.

- Ike, co się stało? - do pokoju weszła brunetka i usiadła na moim łóżku. Podniosłem się do siadu i przetarłem łzy.

- Call... On oskarżył mnie o dosypanie trucizny do ciasta... - wyszlochałem. - Przecież to nie moja wina!

- Ike, uspokój się - Alya mnie przytuliła.

- Nie jestem mordercą! Nie zabiłbym króla!

- Wiesz... Raz próbowałeś...

- Już ci tłumaczyłem, że nie kontrolowałem tego! - odsunąłem się od niej. - Ty też twierdzisz, że go otrułem? - zapytałem spokojniejszym już głosem.

- Ike, nie obwiniam cię, ale zważając na to, że już raz próbowałeś... Nie wykluczałabym tej opcji - mówiła jakby bała się mojej reakcji na jej słowa.

- Zostaw mnie samego... - znów się położyłem na łóżku.

- Dobrze... - odparła smutna. - Wyjrzyj za okno, śnieg spadł - powiedziała nieco szczęśliwszym tonem, gdy wychodziła z pokoju.

𝙼𝚊𝚕𝚊𝚛𝚣 [ZAKOŃCZENIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz