Mój oddech był urwany i płytki, a obraz przed oczami rozmazał mi się i nie byłem pewny czy spowodowane to było dziwną mieszanką stresu i strachu, która w tamtej chwili ogarnęła moje ciało, czy niepochamowanie napływających do moich oczu łez. Nie wiedziałem co powinienem zrobić, moje ciało zapomniało jak się poruszać, mogłem jedynie przyglądać się scenie która rozgrywała się przed moimi oczami. Noa leżał nieruchomo na łóżku, był cały mokry od czegoś co przypominało mieszankę potu i krwi. Jego małe ciałko zastygło jakby bez życia, prawa ręka zwisała mu bezwładnie niemalże dotykając spruchniałej, brudnej podłogi, a z koniuszków palców rytmicznie skapywała szkarłatna ciecz.
Dopiero po paru sekundach zoriętowałem się, że coś siedziało na jego wątłej, teraz zapadniętej piersi. Powietrze wokół mnie zawirowało, stało się niewyraźne i gorące jak miraż w upalne dni. W jednej chwili znalazłem się przy chłopaku i wściekle zrzuciłem z niego małego demona, który do tej pory niezrażony moją obecnością, rozrywał na kawałki dusze Noy i zachłannie ją pożerał wydając przy tym dziwne charkliwe odgłosy. Niewielkie stworzenie piszcząc i wijąc się na wszystkie strony przeleciało przez całą długość pokoju i uderzyło o przeciwległą ścianę. Dopadłem go zanim zdążył się podnieść i rozerwałem na szczępy. Twarde kości rozkruszyły się z trzaskiem pod naciskiem moich silnych szczęk wypełnionych mnogością ostrych jak brzytwa zębów. Demony i duchy nie mają smaku... smak jest cechą zarezerwowaną dla rzeczy materialych, a one są czystą skondensowaną siłą życiową zwiększającą swoją moc wraz z wiekiem i ilością pożarych dusz. Wypuściłem powietrze, a razem z nim z moich nozdrzywydostały się kłęby białego dymu.
Skierowałem się w stronę łóżka, podłoga skrzypiała bardziej niż zwykle, lamentując o ciężarze jaki przyszło jej w tym momencie dźwigać, a zarazem zdawała się zachowywać tak jak każdego normalnego dnia. Pokryty szczeciniastymi, skołtunionymi włosamj grzbiet obcierał się o belkowy sufit nawet przy najmniejszym ruchu. Moje wielke cielsko ledwo mieściło się w tym i tak przyciasnym pomieszczeniu, a zarazem cały czas byłem tej samej wielkości co człowiek. Granica pomiędzy dwoma światami, która na chwilę się zatarła znów zaczynała narastać powodując, że te ścierały się ze sobą nie mogąc się zdecydować, który z nich jest prawdziwy. W jednym z nich byłem zwykłym człowiekiem, w drugim z kolei moje ciało wyglądało jak najgorsza interpretacja czyjegoś koszmaru.
Nabrałem i wypuściłem powietrze co pomogło mi się uspokoić i już po chwili wszystko wróciło do normy. Przetarłem dłonią oczy, nie powinienem tak reagować, nie mogę sobie pozwolić na utratę kontroli, to ja muszę panować nad swoimi demonami nie one nademną.Zmusiłem się by spojrzeć na chłopca, serce mi się ścisneło w piersi. Bałem się go dotknąć, bo wiedziałem, że wtedy nie będę mógł już dłużej snuć domysłów i będę musiał się pogodzić z jego przykrym losem.
Pochyliłem się nad lóżkiem, ręka drżała mi gdy skierowałem ją w stronę zapadniętego policzka Noy. Kiedy poczułem gorącą skórę chłopaka pod swoimi palcami moje ciało poddało się, opadłem bezwiednie na kolana i zalałem się łzami. Wielkie krople spływały mi po policzkach i skapywały na podłogę.
Żył
Wyglądało na to, że miał bardzo wysoką gorączkę i stracił przytomność, ale w jego małym cuałku uparcie tliło się życie.
Nadal gdzieś w głębi w głębi dręczył mnie fakt, że zabrałego go do siebie. Nie była to już złość, bardziej zmartwienie, nieprzywykłem do kontaktu z ludźmi, mój dom był ruiną i jak się okazało nie było tu tak bezpiecznie jak przypuszczałem . Chyba od zawsze za bardzo litowałem się nad ludźmi, ale myślałem, że czasy gdy pomagałem im bezinteresownie już dawno mineły. Moje myśli mimowolnie przeniosły mnie do tamtych dni, jednak wydawałoby się szczęśliwe wspomnienia wywołały we mnie jedynie ból. Wolałbym o tym zapomnieć... przecież robiłem wszystko by zapomnieć, ale błędy przeszłości niewybaczają i dają o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.
Wróciłem do teraźniejszości w końcu tu też było coś czym musiałem się zająć i to jak najszybciej. Wysoka temperatura chłopca mogła być spowodowana wdaniem się infekcji w rany, jednak wiedziałem, że nie mógł być to jedyny powód jego stanu. Ludzie zapadają w śpiączki z różnych powodów i często nigdy już się nie budzą, nic dziwnego, ludzkie ciało nie może funkcjonować bez duszy, a dusza Noy została prawie doszczętnie pożarta. Zdusiłem w sobie przekleństwo, gdybym przyszedł później... mogło już jej zupełnie nie być, zacisnąłem dłonie w pięści obawiając się, że nawet to co pozostało, może nie być wystarczające.
Delikatnie podniosłem bezwładne ciało chłopaka i skierowałem się z nim do wyjścia. Zabrałem ze sobą lniane prześcieradło, które rozłożyłem na trawie, w jedynym miejscu, gdzie pomimo godziny nadal był cień i było w miarę chłodno. Położyłem na nim Noę i poszedłem po wodę. Jeśli chciałem by przeżył musiałem jak najszybciej oczyścić jego rany, a następnie zbić gorączkę. Po paru minutach byłem z powrotem przy jego ciele i drżącymi rękami odwijałem brudny od krwi bandaż. Rany, które ukazały się moim oczom wyglądały strasznie, dawno już nie widziałem by coś wyglądało tak źle. Przeklnąłem siarczyście i zostawiłem chłopca samego na zewnątrz, a sam pobiegłem do domu. Dopadłem do jednej z szafek w pokoju i gorączkowo zacząłem przeszukiwać przez lata nagromadzone w niej rzeczy, kolejne były szafki w kuchni i innych pomieszczeniach. Zostawiłem za sobą ogromny bałagan, ale w końcu znalazłem to co szukałem. Duża torba pełna leków, której nie dotykałem chyba przez ostatnie 50 lat. Przywoływała za dużo wspomnień i te wspomnienia powróciły również teraz, znów poczułem to dziwne ukłucie bólu, jednak nie miałem czasu się nad nim rozwodzić. Wróciłem do Noy, wyglądało na to, że jego stan się pogarszał, chciało mi się płakać i krzyczeć jednocześnie, jego skóra przybrała niezdrowy odcień, a oddech stał się ledwo wyczuwalny. Opadłem przed nim na kolana i dokończyłem odwijanie bandaża, później wyciągnąłem z torby butelkę z zielonkawym płynem o mocnym ziołowo-alkocholowym zapachu i nalałem prawie całą jej zawartość do wiadra z wodą. Umyłem ręce i zanużyłem róg prześcieradła w płynie, a nastepnie przetarłem nim po skórze chłopca. Woda w kontakcie z raną zamieniła się w białą pianę, powtórzyłem czynność jeszcze parę razy i to samo zrobiłem z pozostałymi ranami.
Starałem się działać szybko, ale czas działał na moją niekorzyść. Wykonywałem te czynności setki razy, jednak pierwszy raz aż tak bardzo trzęsły mi się ręce.
Kolejna w moje ręce wpadła maść o jeszcze gorszym zapachu niż wcześniejszy płyn, było jej niewiele, więc wystarczyła tylko na kilka największych ran. Miała chronić ich powierzchnię przed ponownym wdaniem się infekcji, a jej przygotowanie zajmowało dużo czasu, więc była naprawdę ważna. Wysypałem wszystkie rzeczy z torby, jednak nie znalazłej jej więcej. Znalazłem za to inną maść, która mogła pomóc na mniejsze popażenia.
Kiedy ponownie owijałem chłopca bandażem, który wcześniej wypłukałem w wodzie, jego oddech był już trochę głębszy, jednak nadal napawał mnie dużym niepokojem.
Na koniec zaniosłem Noę spowrotem na lóżko. Przykryłem go kocem, a na czoło położyłem zimny okład by zbić gorączkę.W kuchni nadal gotowały się ziemniaki, byłem wyczerpany po całym dniu pracy więc zjadłem je. Miały być dla Noy, ale nic nie wskazywało na to by w najbliższym czasie był w stanie cokolwiek zjeść. Zamiast tego zagotowałem mu wodę z dodatkiem wzmacniających ziół i płynu, który miał zbić gorączkę. Później nalałem mu łyżeczką trochę tego wywaru do ust mając nadzieje, że moje starania będą w stanie mu pomóc.
CZYTASZ
🌸Obietnica🌸 Jaśmin Cz.2
RomanceMiał być bonus do Jaśmina zobaczymy co wyjdzie.... PRZECZYTAJ NAJPIERW PIERWSZĄ CZĘŚĆ !!!!!!!!!!