Jak tam po świętach, kochani? Najedzeni, czy przejedzeni? :D Ja w okolicy świąt/wiosny zawsze robię sobie jakies postanowienia i w tym roku zaczynam więcej jeździć na rowerze, może też pobiegam coś dla zdrowotności. A wy macie jakię spostanowienia i plany na wiosnę? :)
Dzisiaj daję Wam troche dłuższy, miły i sielnakowy rozdział, który osobiście bardzo lubię przede wszystkim dzięki Syriuszowi i Marlenie. Jednak bez spoilerów - zapraszam do czytania i komentowania! :)
⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞
James, Syriusz i Peter stali pod jedną z północnych ścian Hogwartu, ciesząc się słonecznymi, jesiennymi dniami.
— Peter, chcesz jednego? — rzucił Black beznamiętnie, chwytając z paczki mugolskiego papierosa. Glizdogon odwrócił się lekko przestraszony i odparł szybko:
— No coś ty! Ja nie palę.
James zaśmiał się na to dźwięcznie, lecz, gdy Syriusz przysunął mu paczkę, ten też pokręcił głową.
— To patrzcie, czy nikt z psorów nie idzie — warknął Łapa zirytowany, że nikt nie chce mu towarzyszyć. Szybko odpalił papierosa ozdobną zapalniczką i zaciągnął się tytoniem. Mimo, iż miał niecałe szesnaście lat, to od ponad roku już palił. Zaczął by zdenerwować rodziców, jednak ten mugolski nałóg szybko wszedł mu w krew i czarodziej czasem wymykał się gdzieś, by zapalić po kryjomu.
Promienie słońca pięknie oświetlały szkolne błonia i taflę jeziora, na którą mieli idealny widok. Wtem, na oddalonej ścieżce zauważyli spacerującą Lily Evans.
— Rogaczu — szepnął Peter, wskazując głową w tamtym kierunku.
Syriusz obserwował z rozbawieniem jak jego przyjaciel wyprostował swój biały kołnierz, poprawił krawat i potargał charakterystycznie włosy. Następnie, posławszy kumplom specyficzny uśmiech, ruszył w kierunku niczego nie świadomej rudowłosej.
— Do boju! — zawołał jeszcze Black, wypuszczając z płuc dym.
James zawadiackim krokiem podszedł do gryfonki, która szła ze wzrokiem wtopionym w jakąś książkę. Eliksiry - zauważył James i szybko przewrócił oczami teatralnie. Jak zwykle musiała się uczyć... Mimo wszystko na jego wargi wpłynął uśmiech, bo uwielbiał, że była tak mądra, inteligentna i oczytana. Była idealna.
Potter odchrząknął głośno i powiedział żywo, idąc za jej plecami:
— Witaj, Lily — uśmiechnął się.
Dziewczyna zatrzymała się jak wryta, odwracając się w zaskoczeniu. O mały włos nie uderzyłaby głową w pierś gryfona. James zachichotał cicho, łapiąc jej łokcie, by nie upadła tak jak książka, która wyleciała jej z rąk. Gdy Lily złapała równowagę, zmierzyła go spojrzeniem. Czarodziej schylił się i, z charakterystycznym uśmiechem podał jej podręcznik od warzenia.
— Czego chcesz, Potter? — zapytała beznamiętnie, wyciągając ksiązkę z jego palców. Szybko cofneła się na stosowna odległość, patrząc nieufnie. Po chwili jednak zaczęła się rozglądać na boki. — To jakiś kawał? Chcecie mi zrobić dowcip, tak?
— Nie patrz takim wzrokiem, Evans — zaśmiał się. — Nic nie chcemy zrobić. Jestem sam, jak widzisz. — Rozłożył ręce. — Chciałem się po prostu przywitać, zapytać, co u ciebie, jak się czujesz?
Lily uniosła brew i popatrzyła na niego oceniająco.
— Ciekawe. Z tego, co wiem James Potter nie ma w sobie tak bezinteresownych odruchów — stwierdziła pod nosem i zaraz potem odwróciła się na pięcie, by pójść dalej w swoją stronę.
CZYTASZ
Nad przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓
FanfictionGdy człowiek staje nad przepaścią, instynkt zachowawczy każe się cofnąć. Jednak, co jeśli los pcha nas naprzód, wbrew przestrogom? Wojna czarodziejów nabiera rozpędu, gdy wspólny język znajduje dwójka gryfonów - Lily Evans i Remus Lupin. Długie roz...