18. Irytkowa Reakcja

215 30 131
                                    

Jak Lupin poradzi sobie z Irytkiem i co powiedzą na to pozostali huncwoci? Zapraszam na nowy rozdział! :)

 Tę część chciałabym dedykować  AleksandraArabasz, której opowiadanie o huncwotach ostatnio znalazłam i się zakochałam :)

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


Od samego rana na korytarzach i w klasach panował podniosły klimat. Totalizator ruszył i kilku uczniów zbierało już zakłady odnośnie tego, kto zwycięży w pierwszej rozgrywce quidditcha w nowym roku szkolnym. Tego dnia mecz miał rozegrać się pomiędzy Gryffindorem, a Slytherinem, co dodatkowo podgrzewało atmosferę dookoła.

Nawet podczas obiadu w Wielkiej Sali wszyscy wciąż rozmawiali na temat zbliżającego się meczu i swoich przypuszczeń odnośnie wygranych i przegranych, a nawet punktacji, która mogłaby zaistnieć. Nie było tajemnicą, że krukoni zwykle stawiali na wygraną złoto–czerwonych, zaś puchoni kibicowali uczniom z domu węża.

Lupin nie przejmował się tym, o czym rozmawiała cała szkoła. Od kilku dni starał się ogarnąć temat Irytka i zniszczonej książki Lily. Nie mógł odpuścić sobie tego tematu, nie po tym, co zaszło w ubiegłą niedzielę w jego dormitorium. Po wielogodzinnym myśleniu i intensywnym planowaniu, przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Jednak byli mu potrzebni huncwoci, by wcielić ten zamysł w życie.

— Myślę, że szanse są wyrównane, ale mimo to.... — mówił James, gdy nagle wszyscy usłyszeli głośne wołanie:

— W końcu cię dopadłam, Syriuszu!

Huncwoci odwrócili głowy i zobaczyli, że w ich kierunku podążała Marlena McKinnon z nietęgą miną. Jej proste jak struny, czarne włosy podskakiwały energicznie, gdy szybko maszerowała. Syriusz przełknął ślinę i odruchowo pomyślał, że w takim wydaniu na pewno byłaby zdolna zrobić mu coś złego.

— Gdzie ty się podziewasz?!

— Ja? No, tu. Przecież widzisz. Dzisiaj mecz. — Wyszczerzył zęby i zaraz potem dostał ciężką książką przez łeb.

Remus z lekkim zażenowaniem odchylił głowę. Pragnął upewnić się, czy może Lily nie przyszła wspierać koleżanki. Po rudowłosej dziewczynie nie było jednak śladu. Chwilę później, groźnie wyglądająca McKinnon pociągnęła Łapę za rękaw szaty i zniknęli z Wielkiej Sali. Scena zapoczatkowała salwę śmiechów i szeptów przy stołach wszystkich domów.

James i Peter zaczęli znów rozmowę o nadchodzącej rozgrywce quidditcha. Remus zaś starał się wyniuchać odpowiedni moment, by zacząć swój temat. Zanim miał okazję to zrobić, wrócił Syriusz w potarganej szacie i zmierzwionych włosach, jak gdyby dopiero zsiadł z miotły.

James posłał mu pytające spojrzenie i Łapa tylko odparł lekceważącym tonem:

— Kobiety... — Po czym machnął ręką na znak, że nic więcej nie powie. Ukradkiem zaś starał się wytrzeć swój policzek ze śladu szminki.

Gdy tylko chłopaki przestali rozprawiać o meczu, Remus zagadał niepewnie:

— Słuchajcie, potrzebuję waszej huncwockiej pomocy. James i Peter od razu spojrzeli na przyjaciela znad talerzy.

— Wal — odrzekł Łapa, przełykając kawałek krwistego steku.

— Muszę spacyfikować Irytka. Albo raczej... Przekonać go, by odwrócił czar, który rzucił.

Chłopaki popatrzyli po sobie, po czym ryknęli śmiechem. Lupin skrzywił się, jakby zjadł właśnie najkwaśniejszą cytrynę.

— A, ty mówisz na serio? Jak to sobie niby wyobrażasz? — zarechotał Potter, wciąż rozbawiony.

Nad przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz