Lily, starając się być cicha niczym mysz pod miotłą, zeszła po schodach do kuchni. Miała w planie tylko napić się łyka wody, by ostudzić rozpalające ją od wewnątrz uczucia. Musiała się uspokoić. Kto to myślał, by tak nad sobą nie panować? Nie chciała nadwyrężać gościnności Lupina, ani niepokoić nikogo hałasem. W takich czasach najdrobniejszy szmer mógł postawić wszystkich na nogi.
Powoli podreptała boso do kuchni, lecz widząc wciąż zapalone światło w salonie, przystała na moment w miejscu. Remus siedział w fotelu w kraciastym szlafroku i czytał książkę przy kilku świecach. Zwróciła też uwagę, że obok stał do połowy pełny kieliszek wina, które zaczęli wcześniej. Lily zapatrzyła się na jego zmarszczone brwi i czujny wzrok, który pochłaniał kolejne linijki tekstu. Pomyślała wtedy, że wydał się o wiele starszy, niż w rzeczywistości. Miał coś w sobie, jakąś energię, która świadczyła o dojrzałości. Czarownica zaczęła zastanawiać się, co takiego przeżył już w swoim życiu, by wytwarzać taką aurę. Ten obraz znów napędził gonitwę jej myśli, których nie potrafiła ogarnąć w logiczny sposób. Jednak, patrząc na Remusa w tamtej chwili przyznała w duszy, że potrzebowała go bardziej, niż mogłoby jej się wydawać.
Przestąpiła nieświadomie z nogi na nogę, a podłoga zaskrzypiała na tyle, głośno, że Lupin od razu podniósł zaalarmowany wzrok. Evans uśmiechnęła się tylko słabo i uciekła, nie chcąc mu przerywać.
— Lily? — zapytał za nią. Gryfonka odwróciła się na pięcie, krzywiąc się nieznacznie, lecz po chwili wahania postanowiła wrócić do salonu.
— Nie chciałam ci przeszkadzać.
— Ty nigdy nie przeszkadzasz — przyznał z nikłym uśmiechem i odłożył książkę na stolik, po czym klepnął tapicerkę na znak, by podeszła. Czuł się odrobinę onieśmielony, widząc ją tylko w piżamie i szlafroku. Mimo, że miała rozczochrane włosy i niecodzienny strój, mógł śmiało przyznać, że nadal wyglądała pięknie.
— Nie mogę spać — wyznała z przepraszającym uśmiechem.
— Zaraz coś na to poradzimy.
Lupin wstał i zniknął na moment w kuchni. Coś szurało i zadźwięczało. Lily usłyszała dźwięk zaklęcia i kilka chwil później chłopak wrócił, trzymając w dłoniach dwa kubki z ciepłym mlekiem i miodem.
— Moja mama zawsze powtarza, że ten napój jest niesamowitym usypiaczem. — Podał jej naczynie, na co odpowiedziała mu uśmiechem.
— Przecież nie możemy czarować poza Hogwartem — zdziwiła się.
— Fakt, jednak z uwagi na to, że pomagam przy mamie, Dumbledore załatwił mi pozwolenie z Ministerstwa.
Lily otworzyła usta w zdziwieniu, ale też podziwie. Chwilę siedzieli wpatrzeni w rozpalony kominek. Popijali pyszne mleko i zatapiali się coraz bardziej w swoich myślach. Nagle Evans zauważyła ze strachem w głosie:
— Przegapiłeś egzaminy!
Remus spuścił głowę i przytaknął krótko.
— Niestety, ale nie szkoda mi ich. Teraz zdrowie mamy jest dla mnie najważniejsze. — Jego posępny wzrok oderwał się od twarzy Lily. — Nie wiadomo, ile potrwa, zanim ona... — głos mu się lekko zatrząsł i nim skończył zdanie, czarownica szybko położyła swoje zimne palce na jego ciepłej, dużej dłoni. Lekko zacisnęła uścisk, było to kompletnie poza jej kontrolą. W tej samej chwili, powiedziała z mocą:
— Cokolwiek się stanie, masz nas; swoich przyjaciół i mnie — zapewniła z uśmiechem, wpatrując się w jego twarz. On jednak delikatnie wsunął dłoń z uścisku i uciekł wzrokiem na ogień w kominku. Mimo to na jego twarz wpłynął delikatny uśmiech, więc Lily nie poczuła się urażona.
CZYTASZ
Nad przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓
FanfictionGdy człowiek staje nad przepaścią, instynkt zachowawczy każe się cofnąć. Jednak, co jeśli los pcha nas naprzód, wbrew przestrogom? Wojna czarodziejów nabiera rozpędu, gdy wspólny język znajduje dwójka gryfonów - Lily Evans i Remus Lupin. Długie roz...