Obudziłam się parę minut przed budzikiem i wpatrując się w sufit, próbowałam przypomnieć sobie sen. Niestety, bezskutecznie. Podeszłam do kalendarza i czerwonym markerem nakreśliłam X przy dwudziestym drugim dniu grudnia.
Od ponad miesiąca odliczałam dni do świątecznego wyjazdu. Cieszyłam się, że w końcu spędzę trochę czasu z mamą i bratem. Odpoczniemy od codziennego pośpiechu oraz pracy i wrócimy do domu z naładowanymi bateriami.
- Hej, Mila - powiedział Dorian, wchodząc do mojego pokoju bez pukania. - Gotowa na swój pierwszy lot samolotem?
To prawda, nigdy wcześniej nie byłam w powietrzu i trochę się stresowałam. Przywitałam się z bratem, którego nie widziałam od paru tygodni i wygoniłam go z pokoju, żebym mogła w spokoju się przebrać.
Czekał nas długi lot, więc ubrałam swoje ulubione dresy i bluzę z kapturem. Poszłam do kuchni, skąd dochodził intensywny zapach kawy. Zobaczyłam chłopaka, który siedział obok Doriana i żartował sobie z moją mamą.
- Hej, Jonasz - powiedział i wyciągnął w moją stronę otwartą dłoń. - Ty pewnie jesteś Milena?
Uścisnęłam jego dłoń i wskazałam na T-shirt z okładką albumu The Neighbourhood, który miał na sobie.
- Uwielbiam ich kawałek Reflections, przypomina mi o wakacjach w Hiszpanii.
- Ja ostatnio puszczam na okrągło Daddy issues - odpowiedział.
Od razu znalazłam z Jonaszem wspólny język i nie mogłam się doczekać, aż spotkam jego rodziców. Dowiedziałam się, że są Polakami i zaadoptowali go, gdy miał 4 lata. Rok później przeprowadzili się do Australii, dzięki czemu płynnie rozmawiał w dwóch językach.
- Nie mogę uwierzyć, że postanowiłeś wyjechać do Polski. Nie wmówisz mi, że podjąłeś tę decyzję na trzeźwo - powiedziałam, śmiejąc się.
- Szczerze mówiąc, masz rację, wpadłem na to na osiemnastce mojego kumpla - zaśmiał się Jonasz. - Parę miesięcy później stałem na lotnisku w Warszawie z dwoma walizkami i nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Znalazłem wolne miejsce w jakimś motelu i wyszedłem na miasto, żeby zrelaksować się po parugodzinnym locie. Tego wieczoru poznałem Doriana i kompletnie oszalałem na jego punkcie.
Dorian się zaśmiał i pochylił się, by pocałować Jonasza w policzek. Cieszyłam się, że mój brat znalazł kogoś, z kim mógł dzielić się swoim szczęściem. Zazdrościłam im, że nie musieli ukrywać się ze swoimi uczuciami.
Moja relacja z Deborą zdecydowanie oziębła i nabrałyśmy dystansu. Nie chciałam, żeby nasze problemy wpłynęły na moją naukę, więc poszłam jej na rękę i zrobiłam, o co mnie prosiła. Odsunęłam od siebie myśli o Deborze, nie chciałam żeby moje złamane serce negatywnie wpłynęło na nasz wyjazd.
* * *
30-stopniowy upał w czasie świąt był dla mnie nowym doświadczeniem. Okazało się jednak, że rodzinna atmosfera, którą stworzyli rodzice Jonasza w zupełności wystarczyła, żebym zapamiętała tę Wigilię na długo.
Po kolacji usiedliśmy pod choinką i wymieniliśmy się prezentami. Jonasz dostał od Doriana deskorolkę z wizerunkiem zielonego smoka. Później dowiedziałam się, że jego poprzednią deskę złamał mój brat, gdy chciał popisać się przed nim na skateparku.
Następnie prezent odpakował Dorian i wybuchł śmiechem, gdy zobaczył fartuch z podobizną napakowanego gościa w samych majtkach. Gotowanie wychodziło mojemu bratu świetnie, ale zawsze kończył z upaćkaną koszulką. Do upominku dorzuciłam jeszcze karnet na siłownie, o której ostatnio mi opowiadał.
Nareszcie przyszła pora na mnie. Mój prezent miał zdecydowanie mniejsze gabaryty od pozostałych. Rozwiązałam czerwoną kokardkę i moim oczom ukazały się dwa bilety na koncert LP.
- Możesz zabrać swoją przyjaciółkę, ale pamiętaj, że ja również nie pogardzę zaproszeniem - zaśmiał się Dorian, a ja mocno go przytuliłam. Nigdy nie dam rady odwdzięczyć się mu za wszystko, co dla mnie robi.
* * *
Cały tydzień spędziliśmy na zwiedzaniu Sydney i pobliskich miast. Zakochałam się w tym kraju i marzyłam, żeby odwiedzić go jeszcze raz. Nasz wyjazd nieubłagalnie zbliżał się do końca.
Zgodnie przyznaliśmy, że jesteśmy wykończeni i żadnemu z nas nie chciało się iść na imprezę sylwestrową, którą organizował przyjaciel Jonasza. Razem z mamą zajęłam się przygotowaniem przekąsek, a chłopcy w tym czasie poszli wypróbować nową deskę.
Dołączyłam do nich około dwudziestej i usiadłam na krawężniku, obserwując Jonasza, który uczył się nowego tricku. W pewnym momencie spadł z deski i zawył z bólu.
- Cholera, chyba złamałem nogę - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Zostawiłam go z Dorianem i pobiegłam do domu po rodziców Jonasza. Jego tata zachował zimną krew i zawiózł go na izbę przyjęć.
Pół godziny później złapałam z bratem ostatni autobus, który kursował tego dnia i pojechaliśmy do szpitala. Znaleźliśmy Jonasza, który czekał w kolejce przed gabinetem lekarza. Ratownicy medyczni znów mieli ręce pełne roboty w sylwestrową noc.
Powoli dochodziła północ, a Jonasz właśnie miał zakładany gips na prawą stopę. Postanowiłam przejść się po szpitalu, żeby trochę rozprostować kości. Trafiłam na wejście na dach budynku, z którego rozciągał się niesamowity widok na gmach sławnej opery. Przez parę minut patrzyłam przed siebie, nie myśląc o niczym szczególnym.
Wcześniej tego wieczoru wypiłam parę butelek piwa i odniosłam wrażenie, że zaczęłam tracić kontrolę nad własnym ciałem. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wpatrywałam się w listę kontaktów. Jeden przycisk ograniczał mnie od wybrania numeru Debory.
Przyłożyłam telefon do ucha i słuchałam powtarzającego się sygnału oczekiwania na połączenie.
- Halo? - usłyszałam głos Debory, a moje serce zaczęło bić z zawrotną prędkością.
Odchrząknęłam i spróbowałam wydusić z siebie coś sensownego:
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, pewnie czeka pani na fajerwerki.
Momentalnie walnęłam facepalm, gdy przypomniałam sobie o różnicy czasu, jaka dzieliła Australię i Europę.
- Milena, u mnie dopiero jest czternasta - zaśmiała się Debora, a ja poczułam, że moja twarz robi się czerwona ze wstydu.
- Zupełnie zapomniałam o istnieniu stref czasowych - odpowiedziałam, ciesząc się, że znów mogłam usłyszeć jej śmiech. - Za chwilę zacznę świętować nowy rok i pomyślałam, że muszę do pani zadzwonić. Wiem, że mocno skomplikowałam sprawy, ale bardzo zależy mi na naszej znajomości.
Przez dłuższą chwilę Debora się nie odzywała, a ja słyszałam, jak wali mi serce. Zaczęłam stukać palcem w balustradę, żeby trochę rozładować stres.
- Porozmawiamy, gdy wrócisz. Szczęśliwego nowego roku - powiedziała i rozłączyła się.
W tym samym momencie usłyszałam serię wybuchów, a niebo rozświetliło się na wiele barw. Kurczowo ściskałam telefon, przykładając go do klatki piersiowej. Patrzyłam na fajerwerki, a w mojej głowie kotłowało się mnóstwo myśli.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.