1.

601 58 7
                                    

Był to ciepły kwiecień, a dokładniej pierwsze jego tygodnie. Tendou Satori rozpoczynał wtedy swój drugi rok liceum. Tak samo jak w gimnazjum, nie miał dużo przyjaciół. Chciał to jednak zmienić, ale jak? Ludzie się go bali, co poniektórzy, nad nim znęcali.

Jedyne poparcie odnajdywał w siostrze - Yuriko Tendou - oraz siatkówce. Uwielbiał odbijać piłkę z siostrą tuż po lekcjach. Wtedy mogli porozmawiać na każdy temat. Chciał dołączyć nawet do drużyny siatkarskiej jego szkoły - Shiratorizawy. Zrezygnował jednak, przypomniając sobie o tym, jak to by musiał zapoznać się z innymi osobami. Nie chciał się rozczarować.

W domu układało mu się tak samo dobrze, co w szkole. Rodzice nienawidzili syna, za to córkę uważali za idealną. Musieli od zawsze mieć na nią plan, skoro nadali jej imię Yuriko, perfekcyjne dziecko. Przez ich podejście, Satori stresował się każdą złą oceną, każdym złym czynem, złym ruchem.

Nigdy nie sprawdzali jak się czuje, czy śpi, czy może potrzebuje pogadać. Przez to od dziecka nie miał kto go pogonić do spania. Do tej pory potrafił leżeć wpatrzony w czysty sufit, jakby zobaczył tam coś ciekawego, jego oczy zaczynały się szklic, aż w końcu łzy spływały ciurkiem po policzkach. Tak wyglądał każdy wieczór.

- Satori, idziesz? - zawołała Riko z dołu. Tendou przetarł zmęczone i czerwone od płaczu oczy. Popatrzył na siebie w lustrze. Mimo wolnie, zebrało mu się na wymioty.

- Dasz radę... Wyglądasz okropnie, ale dasz radę - oparty na dłoniach patrzył sobie w czerwone jak rubiny oczy. Błyszczały smutkiem. Zakrył wszystko uśmiechem, który wymuszał każdego poranka.

Z torbą na ramieniu zszedł po drewnianych stopniach. Na dole czekała już Yuri. Rozmawiała właśnie zawzięcie z matką.

- Tak wiem, mamo... Nie musisz mi przypominać - warknęła. Szatynka popchnęła ją na przedpokój, gdzie stał już gotowy Satori.

- Leć już, Riko - uśmiechnęła się matka. Obdarzyła spojrzeniem również i syna. Jednak te spojrzenie nie miało ani krzty matczynej miłości w sobie. Chłopak przełknął ślinę.

- Choć, przegrywie - burknęła jego siostra, otwierając drzwi. Bił od niej chłód i to tak wielki, że przeszły go ciarki.

- Miłego dnia, córciu! - krzyknęła za nią kobieta.

Kiedy drzwi zatrzasnęły się za nastolatkami, a oni oddalili się odpowiednio daleko, dziewczyna, która do tej pory szła z przodu, zatrzymała się i przytuliła mocno brata.

- Nienawidzę być niemiła w stosunku do ciebie! Wybacz mi - piszczała, jakby świat miał się skończyć. Satori zaśmiał się głośno.

- Riko, dobrze wiesz, że nie mam ci tego za złe! Musimy jakoś udobruchać rodziców - odsunął ją od siebie na długość ramion. Patrzył jej prosto w krwistoczerwone oczy.

- Tak, wiem... Ale dalej źle się z tym czuje - powiedziała, zgarniając swoje kasztanowe włosy za ucho.

Ruszyli przed siebie. Może nie mieszkali daleko od szkoły, ale i tak musieli podjechać autobusem, bo ojciec nie miał zamiaru ich podwozić. A raczej nie miał zamiaru jechać z synem w jednym aucie.

- Nie powinnaś się tym przejmować - stwierdził, obserwując starszą kobietę wywieszającą pranie na balkonie. Kiedy zauważyła go, zakryła się prześcieradłem. Tendou prychnął pod nosem.

- Łatwo ci mówić - rzekła, szurając trampkami po asfalcie. - Chciałbyś poznać moje przyjaciółki? - spytała, kiedy to stanęli na przystanku.

- Podziękuję. Dobrze wiesz, jakie mam zdanie na temat ludzi, zwłaszcza tych z naszej szkoły - zaczął narzekać. Dziewczyna jednak go nie słuchała.

Your Love  |♪Ushiten♪|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz