- Rafał! Rafał... Matko... Rafał! Rzuciłam się do stołu, przy którym siedział. Głowę wspierał na dłoniach, jego ciało było w bardzo nienaturalnej pozycji - Rafał! Co jest? Kochanie!
- Co... co... ch... chc... IHK! chesz? - wyszczerzył zęby i spojrzał na mnie. Pachniało od niego alkoholem. Znowu pije.
- Piłeś?! Powiedziałeś, że już nigdy więcej po tym co było ostatnio... - załamana spojrzałam na niego jednocześnie z ogromną odrazą ale i współczuciem... Jak ja mogę mu współczyć po tym co zrobił ostatnio? Powinnam się bać o siebie... O nas? Nie wiem... W głowie kołatało mi się dużo różnych myśli.
- Nie... nie było... IHK! cię długo!
- Przecież wiesz, że pracuję - odsunęłam drugie krzesło i powoli na nie usiadłam cały czas bacznie obserwując mojego narzeczonego. Tak, oświadczył mi się, przed bohaterskim czynem Piotrka. A ja... Przyjęłam. Jestem narzeczoną i nikt o tym nie wie. A teraz zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno dobrze robię.
- Mar... Martyna... IHK! Gdzie byłaś? - zapytał w pijańskim amoku. Nie znoszę go takiego. Jest okropny.
- W PRACY! ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ?! - byłam coraz bliższa płaczu. Miał nie tknąć więcej alkoholu, taka była umowa. Jeszcze próbuje mnie w coś wrobić. Jak ja mam żyć normalnie?
- Tak... Dyżur skoń... IHK! skończyłaś o 18. Jest 21! PEWNIE ZNOWU BYŁAŚ U TEGO STRZELECKIEGO? - zaczął powoli podnosić głos, na końcu niemal wrzeszcząc.
- NAWET JEŚLI TO CO CI DO TEGO? TO MÓJ PRZYJACIEL! O MAŁO NIE UMARŁ! - krzyczałam. Nie rozumiał. Ja nie rozumiałam jego. Dlaczego tak mnie traktuje?
- BIEGNIJ DO TEGO TWOJEGO PIOTRUSIA A MNIE ZOSTAW CO? ZDRADZASZ MNIE? - krzyczał robiąc się czerwony ze złości. Potem ukrył głowę w ramionach.
- ON NIE JEST MÓJ - na tyle tylko było mnie stać? ''On nie jest mój"? Serio... Rafał mnie wkurzył. Natychmiast odsunęłam krzesło z dużym impetem, wzięłam torebkę i wybiegłam z mieszkania. Słyszałam jego krzyki za mną, ale nie chciałam ich słyszeć. Chciałam... nie wiem co chciałam. W tym momencie pragnęłam się od wszystkiego odciąć. Z Piotrkiem niby lepiej, ale boję się. Tak bardzo się boję. Postanowiłam pójść do Adama i Basi. Mieszkali niedaleko mnie.
Zapukałam do drzwi i otworzył je Adam.
- Martyna? Co się stało? - zapytał zatroskany. No tak... Przecież miałam rozmazany makijaż i płakałam - wejdź proszę.
- Dzięki... - wyszeptałam i niemal rzuciłam mu się na szyję. Potrzebowałam takiego wsparcia. On objął mnie silnym męskim ramieniem i przytulił. Poczułam się bezpiecznie... Szliśmy tak razem aż do kanapy, gdzie usiedliśmy. Nadal siedziałam wtulona w Adama.
- Martyna, jesteś rozstrzęsiona i masz podwyższone tętno... - wyszeptał, cały czas przytulając mnie do siebie. Nawet nie wiedziałam kiedy to sprawdził. Przyjaciele ratownicy...
- Ekhem... Bo... Ja nie mogę... Och, Adaś! - jeszcze bardziej zaczęłam płakać a on nadal mi się przyglądał z badawczym spojrzeniem i przytulał.
- Basiu? Basiu! - zaczął wołać żonę.
- Co chcesz Adam? - powiedziała Basia gdy weszła do salonu, jednak zaraz otworzyła usta i powiedziała - Martyna?! - nie pytała o nic. Pobiegła do kuchni zaparzyć herbatę. O to chciał ją poprosić Adam. Rozumieją się bez słów.
- Adaś... Rafał... On... - ciężko było mi mówić. Adam ułożył mnie na kanapie tak, żebym leżała, on usiadł i zadbał, abym głowę miała opartą na jego kolanach.
CZYTASZ
Wir życia - Na Sygnale
FanficCodzienne życie lekarzy medycyny ratunkowej i ratowników medycznych nie jest łatwe. Ciągle w biegu, ich życie jest bardzo dynamiczne. Dyżury to większość ich życia, jednak potrafią też wplątać w to coś innego. Czy do ich szalonego życia można dorzuc...