Rozdział 017

480 28 4
                                    

Driswold family mieli pojechać do domu Murraya, gdzie było bezpiecznie dla El i Violet. Dziewczynie nie podobał się ten pomysł, ale nic nie powiedziała, wiedząc, że Will zacznie się z nią kłócić na ten temat. Chciała pomóc.

- Violet? - zapytała mama Will'a, podchodząc do niej. Dziewczyna wstała ze swojego miejsca z uśmiechem. - Jest mi tak miło w końcu cię poznać, jestem Joyce - uśmiechnęła się. - Pomogłaś Will'owi tak bardzo, kiedy tam byliście.

- To nic takiego, chyba każdy by tak zrobił - powiedziała z uśmiechem.

- Nie każdy. Dziękuję ci - kobieta przytuliła Violet, która odwzajemniła to zdziwiona. - Ale będziemy musieli przełożyć tą jutrzejszą kolacje, chyba będę miała plany. - powiedziała, kiedy się od siebie odsunęły. Violet zaśmiała się delikatnie i pokiwała głową.

- Rozumiem.

- Może następny piątek, co?

- Okej, wtedy będzie dobrze - dziewczyna pokiwała głową. Następnie Joyce podeszła do Will'a, przytulając go mocno.

- Mamo robisz mi obciach - wydukał, widząc jak Violet uśmiecha się pod nosem. - Nie mogę oddychać.

- Musimy już iść - powiedziała Nancy, podchodząc do nich.

Wszyscy zaczęli kierować się do wyjścia tyłem, ale Violet nie chciało się tyle iść, więc skierowała się do wyjścia z przodu, a reszta grupy czekała zdezorientowana na to co zrobi. Dziewczyna, nie zatrzymując się ani na chwilę, puściła kulę ognia na szklane drzwi, które rozpadły się momentalnie.

- Idziecie? - zapytała wychodząc.

Wszyscy szybko weszli do samochodu. Max siedziała z tyłu z Mike'iem i El, więc Violet w końcu mogła zapiąć pasy. Auto jednak nie chciało odpalić, Nancy i Jonathan poszli sprawdzić co się stało. Wtedy wszyscy usłyszeli warkot silnika. Billy ich znalazł i na coś czekał. Nancy kazała wszystkim szybko wrócić do środka.

- Scoops Troup słyszycie mnie? - zapytał Mike do krótkofalowki.

Od kilku minut krążył w tą i spowrotem próbując skontaktować się z Dustin'em. Violet chodziła tuż za nim, próbując powiedzieć mu, że być może nie dojechali jeszcze na miejsce, ale nie słuchał.

- Mike - krzyknęła zirytowana, po czym potknęła się o Rosjanina, potrzymując się samochodu, którym rzuciła El. - T-ten nie pojedzie, c-co? - zapytała z uśmiechem, patrząc na małą grupkę, która stała przy innym wojskowym.

- Nie musi pojechać - powiedział Jonathan. - Potrzebujemy tylko kabla.

Mike, Max, Lucas, Nancy, Jonathan i Will próbowali przewrócić samochód. Violet również chciała pomóc, ale ponownie Will chciał, żeby odpoczęła, co zaczęło ją delikatnie irytować. Czuła się już świetnie. Nie udało im się to, więc El chciała pomóc swoją mocą. Auto nawet nie drgnęło, więc Mike zaczął tłumaczyć im coś o fizyce, a następnie poszli po kije z kina z podstawkami. Równocześnie pchnęli samochod przy ich pomocy, tym razem się udało.

- Mogłam pomóc - powiedziała Violet.

- Wiem - Will pokiwał głową. - Ale skoro Billy wie gdzie jesteśmy, Łupieżca też to wie. Musisz oszczędzać siły na.... - chłopak przerwał, dotykając swojego karku przerażony.

Violet zaczęła czujnie rozglądać się po galerii, po czym usłyszała łamanie szkła od sufitu.

- Nancy! - krzyknął Mike.

Max i on zaczęli gdzieś uciekać, zabierając ze sobą El, a Will chwycił rękę Violet, szybko chowając się z nią za samochodem. Lucas, Nancy i Jonathan również się tam schowali. W piątkę siedzieli skuleni, próbując nie wydawać żadnych dźwięków. Łupieżca wpadł do środka, rycząc wściekle.

- Griswold family tutaj Scoops troup, słyszycie nas? - usłyszeli Dustin'a - Czy ktoś tam jest? Halo!?

Łupieżca złapał krótkofalówkę, ryknął do niej, po czym odrzucił na bok, a ona uderzyła o samochód.

--

Ostatni tydzień szkoły 🙃 umieram

History |Will ByersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz