Następnego dnia dziewczyny postanowiły sprawdzić co stało się wczoraj u Billy'ego. Max była do tego nieco sceptycznie nastawiona, ale widząc, że pozostałe dwie nie odpuszczą, poszła z nimi.
Od samego dnia nad Hawkins zbierały się ciemne chmury, co było ulgą dla prawie wszystkich, po za Violet, która naturalnie wolała ciepło i słońce, po wszystkim co się stało w Upside Down. Więc kiedy Max i El szły obok niej w krótkich rękawkach, ona miała na sobie bluzę z kapturem.
- Pewnie nic nie znajdziemy i zaraz będzie padać. Powinnyśmy być w galerii, albo oglądać jakiś film - Max zaczęła narzekać.
- Albo oglądać film w galerii - zaproponowała Violet. - Cokolwiek w pomieszczeniu - pokręciła głową.
- Nie wierzycie mi? - zapytała El.
- Wierzę, że widziałaś coś mega dziwnego, ale, kiedy Billy jest sam na sam z dziewczyną... Wydają dziwne dźwięki? - powiedziała pytająco, patrząc na Violet, która wzruszyła ramionami.
Angie w bardzo szybkim czasie uświadomiła ją na temat dużej ilości rzeczy, ale Violet nie była dobrym tłumaczem.
- Krzyczą? - zapytała El.
- Krzyczą, ale szczęśliwie? - powiedziała niepewnie Violet.
- Jak można krzyczeć szczęśliwie? - zapytała El z wyrzutem.
- No... - zaczęła Max. - Może po prostu pożyczę ci Cosmo mojej mamy.
- To mogłoby zadziałać - poparła Violet.
Przyjaciółki szły przez jakiś w ciszy, dopóki nie doszły do domu Max, gdzie dziewczyna zauważyła, że auto jej brata nie stoi na podjeździe.
Weszły do środka, kierując się do jego pokoju. Zaczęły przeszukiwać półki chcąc znaleźć coś wartego uwagi, ale Violet uznała, że straciła węch, kiedy zaglądnęła pod łóżko, Max uznała, że zwymiotuje, kiedy zajrzała do szafki, a El na szczęście nie zaglądała nigdzie.
Następnie postanowiły przeszukać łazienkę, gdzie znalazły wannę pełną rozpuszczonego lodu, a chwilę później w śmieciach saszetkę ratownika z basenu i zakrwawiony gwizdek.
Przestraszone złapały za rowery i chciały pojechać na basen, ale zaczęło padać, więc mama Max nie chciała ich wypuścić. Pozwoliła im wyjść dopiero, kiedy znalazła płaszcze przeciwdeszczowe dla całej trójki. Max miła żółty, El czerwony, a Violet pomarańczowy.
Max dała Violet swój rower, na którym miała przytrzymać El, a sama wzięła deskorolkę i złapała się płaszcza El, żeby nie spowalniać. Po jakimś czasie dotarły na miejsce, gdzie panowało małe zamieszanie. Ludzie biegali zbierając swoje rzeczy, uciekając do wyjścia z basenu. Kiedy było ich wystarczająco mało, dziewczyny podeszły do lady, ściągając kaptury.
- P-przepraszam? - zaczepiła ratowników Violet.
- Nikt nie wchodzi do wody, dopóki nie minie pół godziny od ostatniego grzmotu. Jak chcecie się usmażyć to znajdzie drzewo - powiedział ratownik, niezainteresowany rozmową.
- Nie obchodzi nas to - powiedziała Max. - Nie przyszłyśmy tu pływać, ani dać się usmażyć.
- Znalazłyśmy to - powiedziała El, wyjmując saszetkę. Ratownik spojrzał w jej stronę, po czym wrócił do gazety.
- To Heather. Oddam jej to jak ją zobaczę.
- My mogłybyśmy jej to oddać - zaproponowała Violet.
- Mogłobyście gdyby tu była. Nie przyszła dzisiaj do pracy. - dziewczyny spojrzały po sobie zdenerwowane. - Coś jeszcze? Chcecie jakąś nagrodę?
- Nie, jesteśmy tylko dobrymi samarytankami - powiedziała Max. Ratowniczka spojrzała na nią dziwnie i wróciła do swojego czasopisma, a chłopak razem z nią.
Eleven odeszła od lady, więc Violet i Max ruszyły za nią. Podeszły do tablicy korkowej, na której były wywieszone imiona i zdjęcia ratowników. El spojrzała czy ratownicy na nich nie patrzą i zerwała zdjęcie Heather z tablicy.
- Znajdę ją - oznajmiła.
Trójka poszła do szatni dla dziewczyn, gdzie Max i Violet odkręciły wszystkie prysznice, z ciepłą wodą na prośbę Violet. Eleven zakleiła gogle do pływania taśmą po czym założyła je na oczy. Usiadła przed zajęciem Heather, Violet przed nią, a Max na ławce obok.
- Co widzisz? - zapytała Max.
- Drzwi. Czerwone drzwi - oznajmiła Eleven.
Violet wsadziła pazkocia do buzi z nerwów, ale szybko się zganiła i schowała ręce za siebie. El zdjęła okulary chwilę później i zaczęła głęboko oddychać, pochyliła się na dół, chowając głowę w ręce.