𝑽

500 27 0
                                    

••• ••• •••

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

••• ••• •••

••• •••

•••

••• •••

••• ••• •••

••• •••

•••

••• Galadiera wykonała płynny ruch dłonią nad głową swojej byłej podopiecznej. Gdy czarnowłosa zasłabła u niej w komnacie starsza elfka wzięła ja i położyła na swoim łóżku. Zdjęła z niej podarty koc i przykryła lekkim lnianym materiałem. Dreszcze wstrząsały jej ciałem i krzyczała przez sen, jednak królowa nie mogła jej obudzić. "Musi sobie przypomnieć" powtarzała w myślach i kurczowo trzymała się tego stwierdzenia, patrząc na cierpienia Hazel. Z jej gardła wydobył się jęk boleści, a ona sama kurczowo zacisnęła rękę na pościeli. Dopiero gdy śpiąca nieco się uspokoiła, przestała się trząść i puściła materiał, zaczęła oddychać lżej, władczyni podeszła do łoża i szeptała coś nad jej głową. Błogi uśmiech wpłynął na twarz czarnowłosej. Przez kolejne godziny kobieta spała spokojnie będąc nadal pod czujnym okiem lady Galadierii. Obudziła się dopiero kolejnego dnia. Zerwała się z łóżka, a materiał którym była przykryta upadł na podłogę. Kucnęła, by ponownie się nim przykryć i podniosła głowę patrząc na twarz blondwłosej władczyni. Ta wskazała jej ręką pomieszczenie, wyjaśniając, że czeka na nią kąpiel. Hazel weszła do łazienki. Duża wanna ze złotymi zdobieniami stała w rogu ciemnodębowego pomieszczenia. W okół niej porozkładane były przeróżne olejki. Czarnowłosa wzięła jeden z nich, gdy przyłożyła do niego twarz poczuła intensywny zapach róż. Przymknęła oczy delektując się nim. Pachniały niemal jak ogrody w Leśnym Królestwie. Naraz podniosła powieki zastanawiając się skąd w jej głowie pojawiła się ta nazwa. Za wszelką cenę próbowała przypomnieć sobie coś więcej o tym miejscu, ale nie potrafiła. Jedno wspomnienie zielonych traw a wśród nich kamiennych chodniczków. Dużo jasnoróżowych róż i ich silna woń drażniąca nosy. I piękny pałac pełen komnat, jedna z nich należała do niej. Westchnęła zawiedziona odkładając butelkę z olejkiem. Ona weszła do wanny począwszy od zamoczenia w letniej wodzie czubków palców u stóp. Jęknęła z cicha, gdy lekko ciepła woda dotknęła jej blizn. Poczuła piekący ból. Podniosła się szybko, by już nie drażnić dawnych ran. Myła się ostrożnie, starając się nie ich nie dotknąć. Wyszedłszy z wanny osuszyła ciało i poczęła wkładać na siebie szatę przygotowaną przez Galadierę. Była jasnobłękitna, gładka i niemal bez zdobień. Jedynie długie rękawy wyszyte z delikatnej koronki. Materiał z którego była zrobiona był zwiewny i lekki. Gdy ubrała ją całą, poczuła tępy ból na bliznach w lewej piersi. Ze złością zmieszaną ze smutkiem stwierdziła, że nie dość, iż ją oszpecają to jeszcze bolą na każdym kroku. Zacisnęła jednak zęby nie chcąc pokazywać słabości. Z jednej z półek ściągnęła złotą szczotkę. Usiadła na taborecie przed lustrem i zaczęła czesać swoje, prokołtunione czarne włosy. Po kilku chwilach zaplotła je w luźny warkocz. Gdy wyszła z toalety pani lasu już nie było w komnacie. Hazel także z niej wyszła. Lekko krzywiła twarz, gdy materiał sukni ocierał się o dawne rany. Starała się iść swobodnym krokiem omijając miejsca gdzie mogła spotkać większe grupy elfów. Poczuła się lepiej gdy zamiast drewnianej kładki pod stopami miała pod nimi lekko mokre z rosy źdźbła trawy. Szła przed siebie. Nie do końca wiedziała dokąd. Kierowała się instynktem. Weszła na małą polanę, zaraz przy granicach lasu. Chodziła po niej a wspomnienia uderzały ją jak gromy. Łzy swobodnie spływały po jej policzkach, gdy przypominała sobie pierwsze spotkanie z nim.

czarne włosy•••ThranduilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz