𝑰𝑿

431 31 0
                                    

••• ••• •••

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

••• ••• •••

••• •••

•••

••• •••

••• ••• •••

••• •••

•••

••• Ona nie biegła. Siły opuszczały ją po kilkugodzinnej walce. Dłonie bolały od ciągłego trzymania weń miecza i cięciwy. Nie szła jednak za Legolasem. Nie miała dość odwagi, by teraz podejść do niego i wyjawić kim jest naprawdę. Targały nią wyrzuty sumienia za to co powiedziała Thranduilowi. Przerażało ją to, ale przecież prawie w ogóle nie znała swojego syna. On wiedział o nim więcej, to on go wychował, to on go uczył. Zapewne wiedział, że Legolas jest dobrym wojownikiem. Wiedział, że da radę Bolgowi. Przecież nie posłałby syna, gdyby nie był pewny jego umiejętności. Wzięła głęboki oddech, odwracając się, by spojrzeć na pole bitwy, które stąd było dobrze widać. Ze wschodu nadciągały orły. Hordy goblinów nie miały przy nich szans i padały pod parciem wielkich skrzydeł. Azog nie żył, jego syn także poległ. Orkowe wojska bez przywódcy zaczęły pierzchać w różne strony, niektóre z nich straciły orientację. Szala zwycięstwa przechylała się na stronę elfów, ludzi i krasnoludów. Z zamyślenia wybudził ją krzyk jednego z wojowników, których posłała tu kilkadziesiąt minut prędzej.

- Pani! - wołał - Jesteś nam potrzebna, nasza magia nie jest wystarczającą, by utrzymać tego krasnoluda przy życiu! - jej magia... Wprawdzie kiedyś uczyła się różnych sztuk pod okiem Celeborna i Galadrieli, a nawet zdarzało jej się zatrzymać na lekcje w Rivendell u lorda Elronda. Odwróciła się i podeszła do oddalonych od niej o kilka metrów wojowników. Klęczeli przy ciemnoblondwłosym krasnoludzie. - Został przebity mieczem - powiedział jeden z nich. - Jednak musiał mieć wielkie szczęście, bo ostrze nie uszkodziło poważnie żadnych narządów. Wprawdzie może mieć jakieś trwalsze rany, ale powinny się zagoić. Narazie najniebezpieczniejszym dla jego życia zagrożeniem są połamane żebra. Tamują dostęp powietrza i krwi. Musiał spaść z dużej wysokości - Hazel kiwnęła głową i pochyliła się nad jego bezwładnym ciałem.

Przymknęła oczy chcąc mocniej się skupić. Wątpiła, by dało to cokolwiek, bo sądziła,  że jej magia w lochach Gundabadu znacznie osłabła. Zaczęła jednak szeptać zaklęcia, a z każdym słowem jej głos przybierał na sile. Widziała, ostanie zaklęcia, które jej pobratymcy rzucili na krasnoluda - zatamowali krew. Jednak tego uczono każdego elfa, który chciał wstąpić do armii. Te, które ona miała teraz zastosować, były znacznie trudniejsze.

Po kilku dłuższych chwilach, podczas których Hazel niemal nie omdlała starając się, podświadomie, bo podświadomie, ale skontaktować z Galadrielą, ranny otworzył szare oczy. Oddychanie przychodziło mu z trudem, lecz oddychał.

czarne włosy•••ThranduilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz