••• ••• •••
••• •••
•••
••• •••
••• ••• •••
••• •••
•••
••• Król Thranduil, ubrany w najlepszą i najdelikatniejsze szaty, przemierzał rozległe korytarze swojego pałacu. Jego zwiewna srebrno-złota peleryna lekko za nim powiewała. Jego szczęka była zaciśnięta, błękitnostalowych oczach pojawił się gniew i niezadowolenie. Jedynie gdzieś w środku, niemal niezauważalnie tliło się zmartwienie. Jasne było, że teraz nikt nie może go zatrzymywać ani zbliżać do niego. Dlatego każda krzątająca się pokojówka, służąca i wojownik, który kręcili się po zamku rozstąpili się przed wściekłym Królem.
I mimo był on wręcz zaślepiony owym gniewem, pod którym w rzeczywistości kryło się coś zupełnie innego, jego stopy były w stanie doprowadzić go do jedynej osoby, która w tym momencie mogła go uspokoić.
Hazel miała zamiar zacząć się przebierać, jednak gdy usłyszała zamykające się drzwi, a po nich ciężkie kroki Thranduila, domyśliła się, że coś jest nie tak. Jego chód zazwyczaj był lekki i idealnie dopasowany do jego opanowanej postawy. Odwróciła się w jego stronę, a czarne, niedawno rozplątane z warkocza włosy zafalowały lekko. Wciąż miała na sobie długa kilkuwarstwową suknię, jedną z nielicznych, w których jej górnej części nie zakładało się oddzielne. Ramiona zasłaniał jedynie delikatny i cienki jasnoniebieski materiał, rękawy jednak były długie i w tym samym kolorze co reszta sukni - granatowym. W tali była lekko rozkloszowana, miała wiele zdobień i wyszywana była drogimi kamieniami. Z tyłu w dół swobodnie spływały wstawki z innych materiałów w różnych odcieniach niebieskiego. Wprawdzie zazwyczaj nie chodziła w takich kreacjach, ale dziś w Leśnym Królestwie było obchodzone ważne święto, pojawienia się nowego Księstwa oraz koronacji pierwszego króla - Orophera. Obchody i uczty powoli dobiegały końca i para królewska udała się do swoich komnat. Władca jednak nie mógł odpocząć, a w zasadzie nie chciał. Osiodłał wierzchowca i objechał granice Mrocznej Puszczy. Jak się okazało Hazel zaraz po wyjściu z uczty zebrała swoją straż i wraz z nimi udała się do miasta. Do komnat wróciła chwilę przed swoim mężem.
Spojrzała na niego i z czułością pogłaskała jego policzek zakładając zagubione pasmo jego jasnych włosów za ucho. On westchnął i usiadł na dużym rzeźbionym, drewnianym krześle. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłonie. Poczuł jak jego żona delikatnie ściąga tiarę z jego głowy. Położyła ją na biurku przy którym siedział, po czym chwyciła jego dłonie i zaczęła uspokajająco gładzić swoim kciukiem ich wewnętrzną stronę. Wkrótce oboje uspokoili się a ich obawy względem niepowracającego od dłuższego czasu syna zelżały, choć nie znikły. Jednak gdy Hazel ułożyła się na posłaniu jej myśli zajmował tylko Legolas.
CZYTASZ
czarne włosy•••Thranduil
Fanfiction••• Królowa wróci do króla. Wróci do rodziny. Wróci do królestwa i do swoich poddanych. ••• *książka jest połączona z "niezapominajkami", należącymi do, powiedzmy, mojego małego kanonu, znajomość "niezapominajek" nie jest konieczna*