Kategoria: mitologia grecka
Ilość słów: 2769
Jimin związał na swojej głowie chustę i poprawił spadającą z jego ramion białą szatę. Już dawno posprzątał w swoim małym domku, więc wyjrzał za okno. Przeraźliwie bał się wyjścia z pustelni, ale musiał to robić co jakiś czas, aby znaleźć sobie jedzenie. Chociaż wolał, żeby taki potwór jak on nie żył.
Jego życie skazane było na wieczną mękę i tragedię, którą nieraz sam niósł. Był nieślubnym dzieckiem Meduzy i Posejdona. Jego matka została zmieniona w zabójcze monstrum, które swoim spojrzeniem zmieniało ludzi w kamień. Jego bracia różnili się od rodzicielki, ale nie on. Był przestraszonym chłopcem, któremu ledwo udało się przeżyć, gdy heros Perseusz zabił mu mamę. Miał tak samo jak ona węże zamiast włosów, które okazały się jedynymi towarzyszami w jego tułaczce po świecie. Nie umiał kontrolować swoich mocy, których się bał. Usiłował unikać skupisk ludzi, ale i tak zdarzali się pojedynczy Grecy, których zamieniał w kamień. Wiele płakał, przepraszał i błagał o pomoc. Ojciec był głuchy na jego wołania, a bogowie mieszkający na Olimpie nie przejmowali się zagubionym dzieckiem.
Pewnego dnia trafił przez przypadek do wioski. Zamykał oczy i błagał, aby na niego nie patrzono. Jednak nic to nie dało i zamienił wszystkich w kamień. Czuł się okropnie i zrobiłby wszystko, aby oddać tym ludziom życie. Nie miał takiej mocy. Jego mocą była śmierć.
Dorastał w pustelni, w której czytał księgi znalezione w wiosce. Jego życie było nudne i puste, ale na takie zasługiwał. Kilka razy próbował się zabić, aby już nigdy nikogo nie skrzywdzić. Jednak węże na jego głowie mu na to nie pozwalały. Dlatego pogodził się ze swoim smutnym losem i przyjął go z honorem. Unikał ludzi, siedział w domu i cierpiał.
Niestety musiał wychodzić poza swoją bezpieczną kryjówkę, aby zdobyć jedzenie. Rosły poblisko dzikie gaje oliwne, pasły się kozy, które utraciły swoich hodowców przez zbyt potężne moce młodziaka.
Jimin rozejrzał się po okolicy, która była przepiękna. Z jednej strony miał góry, a z drugiej morze, które choć śliczne, przyprawiało go mdłości. Tam panował jego ojciec, który pozostawił syna samemu sobie. Jimin wziął głęboki wdechy i zobaczył rosnące przy drodze fioletowe kwiaty. Rzadko pozwalał sobie na takie przyjemności, ale pragnął dodać koloru swojej szarej pustelni. Odłożył koszyk i zaczął zbierać rośliny. Słońce schowało się za chmurami, więc nie parzyło delikatnej skóry Jimina. Wiał lekki wiatr, niosący ze sobą zapach wody zmieszany z zapachem drzew. Syn Meduzy nie czuł się godny takiej sielanki, ale na chwilę się zapomniał. Jego pełne usta pierwszy raz od dawna ułożyły się w delikatny uśmiech. Nucił pod nosem jakąś nieznaną melodię, którą śpiewała mu mama. Nie pamiętał jej dokładnie, ale kojarzyła mu się ciepłem i spokojem. Chociaż wychował się w jaskini z dwoma szalonymi ciotkami, to jego mama była najwspanialszą osobą na świecie, która chroniła delikatnego i kruchego synka przed złem.
Jimin zatracił się w chwili spokoju, że nie usłyszał męskiego głosu mieszającego się z jego wysokim śpiewem. Mężczyzna szedł w jego stronę i jego usta opuszczały słowa piosenki opowiadające o zwycięskiej przez Greków bitwie. Chwalił poległych bohaterów i szerzył ich historię. Aojda pielęgnował pamięć o bogach, herosach i ważnych Grekach.
Jimin za późno zorientował się, że ktoś się do niego zbliżył. Węże pod jego chustą zaczęły wariować, a on sam się zatrząsł. Złapał się za głowę i mocno zamknął oczy, które wypełniły łzy.
– Odejdź! – krzyknął, a wtedy głos aojdy ucichł.
– Dlaczego? – zapytał mężczyzna o niskim, lekko zachrypniętym głosie. Był w nim spokój, jakiego dawno Jimin nie słyszał.
CZYTASZ
X NOTES - One Shoty
FanfictionZbiór moich one shotów. Vminkook, Taekook, Vmin i Jikook (może pojawi się kiedyś inny ship) Część to smuty, a niektóre nie. Wszystkie będą opisane. Miłego czytania!