TOM
O dziwo kilka kolejnych dni było bardzo spokojnych. Praktycznie nie widywałem swojego bliźniaka, który jakoś zaszył się w swoim pokoju i wychodził praktycznie tylko w trakcie posiłków. Po prawie 2 tygodniach zainteresowała mnie jedna rzecz. Dlaczego on nie chodzi do szkoły? Myślałem o tym przez całą lekcję matematyki, ale nie potrafiłem znaleźć na to logicznego wytłumaczenia, więc stwierdziłem, że trzeba go o to zapytać, gdy wrócę do domu. Jak postanowiłem, tak zrobiłem i pierwszym, co zrobiłem będąc już w domu to skierowałem swoje kroki do pokoju brata, gdzie wparowałem bez zapowiedzi i trochę mnie zatkało, jeśli mam być szczery. Na środku pokoju stał manekin a dookoła porozrzucane były różne kawałki materiałów i jakieś ubrania, gdzieś pośród tego zauważyłem centymetr a Bill był tak zajęty i zatracony w muzyce płynącej z jego słuchawek, że nawet mnie nie zauważył. Przyjrzałem mu się uważniej i zauważyłem, jak śmiesznie marszczy brwi, skupiając się tylko i wyłącznie na wykonywanej przez siebie czynności i jak przygryza wargę, przypinając do siebie szpilkami kolejne skrawki materiału, jednocześnie tupiąc stopą w rytm muzyki i nucąc pod nosem. Skoro nie widuje światła, to chyba tłumaczy to jego niezwykle bladą cerę. W końcu mnie zauważył i był tak zaskoczony, że aż dziabnął się szpilką w palec, który od razu włożył do ust i ściągnął z uszu słuchawki.
-Mogę ci jakoś pomóc?
Zapytał, sepleniąc przez palec wciąż tkwiący w jego ustach, co było dosyć zabawne.
-W sumie chciałem cię o coś zapytać, ale kompletnie ignorowałeś mnie przez ostatnie kilka minut.
Odpowiedziałem zaczepnie, widząc jak zabawnie marszczy brwi najwyraźniej próbując przypomnieć sobie, czy coś słyszał albo czy zauważył mnie choć przez chwilę i faktycznie stałem tam tak długo, przez co ledwo powstrzymywałem śmiech.
-Wybacz. Więc o co chciałeś zapytać?
W końcu wyjął palec z ust i przyjrzał mu się uważnie, po czym podszedł do biurka i zerknął na rozrzucone na blacie kartki. Z daleka nie widziałem dokładnie, ale wydawało mi się, że to projekty jakiś ciuchów albo coś w tym stylu.
-Dlaczego nie chodzisz do szkoły? Skoro jesteśmy w tym samym wieku to niedługo powinieneś razem ze mną zdawać maturę.
Widziałem, jak nagle zamarł, chociaż trwało to tylko kilka sekund. Wydawało mi się, że jego dłoń drży, ale szybko położył ją na biurku, udając, że coś przegląda i przekłada.
-Rzuciłem szkołę jakiś czas temu.
Rzucił niby od niechcenia, a jednak coś mnie tknęło i miałem silne wrażenie, że nie mówi mi prawdy.
-Kłamiesz.
Spojrzenie jego brązowych oczu uważnie mnie badało i widziałem, jak lustruje mnie z góry na dół, jakby nie był pewny, jak się ma teraz w stosunku do mnie zachować. Przygryzł dolną wargę i oparł dłonie na biodrach, opierając większą część ciężaru ciała na lewej nodze.
-Dlaczego tak myślisz?
Zapytał w końcu, a jego głos znów nie wyrażał kompletnie żadnych emocji. Nie słyszałem tego tonu od jego pierwszego dnia w naszym domu.
-Po prostu to wiem. Powiesz mi prawdę czy będziesz dalej grać idiotę?
Założyłem ręce na klatce piersiowej i przyglądałem mu się z uwagą, nie chcąc żeby cokolwiek mi umknęło i żeby znowu mnie okłamał. Wzruszył ramionami i z powrotem odwrócił się przodem do manekina, majstrując coś przy nim.
-Miałem zbyt dużo nieobecności, więc skreślono mnie z listy uczniów. Niby teraz mógłbym znów pójść do szkoły, ale mam za dużo zaległości, już i tak nie nadrobię do matury.
CZYTASZ
Miłość leczy rany
FanfictionPAMIĘTAJCIE, ŻE OPOWIADANIE JEST W 100% WYMYŚLONE PRZEZE MNIE I NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ