TOM
Lekarz faktycznie przyszedł do nas się przywitać krótko po godzinie 18, na co mój kochany braciszek zareagował trochę panikując, ale orientując się, że nic mu nie zrobi i nie ma zamiaru nas dzisiaj badać, zrelaksował się i wieczór upłynął nam bardzo spokojnie na oglądaniu beznadziejnych show w telewizji i wcinaniu przekąsek, a szczególnie na zabawie kolorowymi cukierkami. Czarny wymyślił w pewnym momencie zabawę, że każdy z nas bierze do ust inny kolor i mieszamy je ze sobą. Straszna dziecinada, ale było bardzo przyjemnie, szczególnie te nasze pocałunki, które stawały się coraz dłuższe.
Następnego dnia obudzono nas o nieludzkiej porze, bo chwilę po 6 rano, by zmierzyć nam podstawowe wartości witalne. Powiem szczerze, że musiałem powstrzymywać się od śmiechu, gdy zauważyłem paniczną reakcję Billa, gdy ledwo otwierając oczy zauważył nad sobą uzbrojoną w termometr i ciśnieniomierz pielęgniarkę. Wyglądał dosłownie, jakby ducha zobaczył i niemal spadłem przez to z łóżka, za co troszkę się obraził na mnie ale jeszcze przed śniadaniem udało mi się go udobruchać, całując go po szyi i obiecując, że po śniadaniu zrobimy coś fajnego. Był bardzo ciekawy, co zaplanowałem, ale nie dałem mu się podejść i nie powiedziałem mu ani słowa do momentu, aż zabrano nam tacki po śniadniu a młoda pielęgniarka poinformowała nas, że do 12 mamy czas wolny. Wtedy dopiero wziąłem go za rękę i poprowadziłem do łazienki, wcześniej upewniając się, że nasz pokój jest zamknięty na klucz i wywieszając na zewnątrz karteczkę, żeby nam nie przeszkadzano - co prawda to nie hotel, więc musiałem sam ją stworzyć, ale napisałem tam, że mój brat źle znosi wizytę w szpitalu i czym częściej będą nas odwiedzać, tym gorzej będzie, powinni więc to uszanować. W łazience kazałem mu się rozebrać, samemu robiąc to samo i po chwili wciągnąłem go pod strumień gorącej wody pod prysznicem, przytulając go do siebie.
-Jeśli wspólny prysznic był tą niespodzianką, to bardzo fajna niespodzianka.
Powiedział cicho, wtulając się we mnie i rozkoszując ciepłą wodą a ja podświadomie wyczułem, że się uśmiecha. Odsunąłem go od siebie, przyciskając go do ściany i zmierzyłem go od stóp do głów spojrzeniem.
-Nie, miałem zamiar zrobić coś jeszcze w ramach przeprosin.
Spojrzał na mnie zaciekawiony, unosząc lekko jedną brew ale nie powiedział nic. Ja również nie mówiłem więc nic więcej, tylko uklęknąłem przed nim i zbliżyłem usta do jego krocza.
-Tom, co ty...
Zapytał, ale nie skończył, bo jego wypowiedź przerwało westchnięcie, gdy uniosłem jego penisa i włożyłem go sobie do ust, najzwyczajniej w świecie zaczynając robić mu loda. Z każdą upływającą minutą coraz bardziej pojękiwał, wplatając palce w moje dredy i przyciągając mnie bliżej siebie. Musiałem trzymać go za biodra, uważając, by nie zaczął mnie w nie pieprzyć, bo doskonale wiedziałem, że ma takie odruchy - w końcu sam je miałem, wiec idealnie znałem przebieg tej gry. Gdy był już całkiem twardy, wyciągnąłem go z ust i spojrzałem na niego w całej okazałości, po czym podniosłem wzrok na jego zaczerwienioną twarz, z której mogłem wyczytać jedynie czystą rozkosz.
-Lepiej zasłoń usta, nie możemy być zbyt głośno.
Poinstruowałem a gdy zobaczyłem, jak przykłada sobie dłoń do ust, zacząłem obciągać mu ze zdwojoną siłą, chcąc doprowadzić go do szczytu. Jedną ręką przytrzymywałem go przy ścianie, by stał nieruchomo, drugą pieszcząc jego jądra, rozkoszując się jego jękami, gdy powoli zbliżał się do końca.
-Tom, ja...
Zaczął, najwyraźniej chcąc mnie ostrzec, że zaraz skończy i zapewne myślał, że się odsunę, ale tak nie zrobiłem. Zassałem się na nim jeszcze mocniej i wziąłem go najgłębiej jak umiałem, powtarzając to aż w końcu jęknał przeciągle, dochodząc prostwo w moje gardło. Wyczyściłem go dokładnie po czym odsunąłem się od niego i patrząc mu w prosto w zamglone podnieceniem oczy oblizałem usta, wciąż czując na nich jego smak.
-To były przeprosiny za to, że się z ciebie śmiałem.
Dodałem po czym pocałowałem go, uważając, by dokładnie go trzymać tuż przy sobie, bo inaczej by upadł na ziemię i znając jego szczęście pewnie by się jeszcze połamał.
BILL
Powiem szczerze, że Dredziarz bardzo mnie zaskoczył taką formą przeprosin. Po raz pierwszy ktoś mi robił loda a nie ja komuś i przyznam, że było to błogie doświadczenie i zdecydowanie będę częściej chciał, by przepraszał mnie w taki sposób. Po wszystkim leżeliśmy wspólnie na jednym łóżku, do czasu aż rozległo się pukanie do drzwi a my zorientowaliśmy się, że zaraz wybije południe. Lekko spanikowałem, bo wciąż nie potrafiłem spokojnie być w szpitalu, jednak mój bliźniak ze stoickim opanowaniem wstał i otworzył drzwi młodej pielęgniarce, uśmiechając się do niej szeroko.
-Dzień dobry, muszę was poprowadzić na badania.
I w tym momencie miałem wrażenie, że zaraz zemdleję.
CZYTASZ
Miłość leczy rany
FanficPAMIĘTAJCIE, ŻE OPOWIADANIE JEST W 100% WYMYŚLONE PRZEZE MNIE I NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ