Rozdział 10

575 24 0
                                    

TOM

W głowie ciągle siedziało mi pytanie, dlaczego mój brat tak właściwie nie lubi niespodzianek. Przecież chyba każdy od dziecka czeka w podekscytowaniu na moment, gdy w końcu otrzyma swoją niespodzianke, prawda? Miałem świadomość, że Bill wychowywał się w Domu Dziecka i z pewnością nie było mu tak dobrze, jak mnie, ale w sumie nie miałem pojęcia o jego przeszłości i nie wiedziałem, dlaczego tak jest a nie inaczej. Przez to nie mogłem spać i około 1 w nocy poszedłem do jego pokoju, gdzie Czarny wciąż siedział na swoim łóżku i czytał coś, intensywnie mnie ignorując.

-Możemy pogadać?

Zapytałem, siadając przed nim na łóżku. Pokiwał głową, zamykając książkę i spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Nie często zdarzało się, bym odwiedzał go o tak późnej porze.

-Opowiedz mi o swoim życiu, proszę.

Widziałem, jak na jego twarzy najpierw maluje się zdziwienie a później smutek. Spojrzał za okno i miałem wrażenie, że samo myślenie o tym bardzo go boli, ale musiałem poznać prawdę na jego temat. Inaczej nigdy nie będę w stanie zbliżyć się do niego bardziej, niż jestem z nim na ten moment.

-Pamiętasz, jak się poznaliśmy?

Odezwał się w końcu po dość długiej chwili ciszy, co potwierdziłem. Jak mógłbym zapomnieć? Jednego wieczora świętuje swoje 18 urodziny w klubie i w prywatnym pokoju uprawiam najlepszy seks życia a następnego dnia dowiaduję się, że osoba, z którą przespałem się poprzedniego dnia, jest moim wychowanym w bidulu bratem bliźniakiem. Tego szoku chyba nigdy nie zapomnę.

-W bidulu życie wygląda zupełnie inaczej, niż to tutaj. Młodsze dzieci zależne są od starszych, słabsze od silniejszych. Miałem mniej więcej dziesięć lat, gdy starszy chłopak zabrał mnie do swojego pokoju, mówiąc mi, że ma dla mnie niespodziankę. Zamknął nas tam i korzystając z tego, że jego współlokatorów jeszcze nie było, zgwałcił mnie. Nie miałem pojęcia, co się dzieje i pozwalałem mu na to, mimo że było strasznie. To działo się regularnie przez kilka tygodni. Po jakimś czasie oprócz niego zaczęło wykorzystywać mnie też kilku innych chłopaków. Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałem się, że jestem ofiarą gwałtów. Słowo "niespodzianka" w naszym słowniku zaczęło oznczać, że albo pójdę z nimi i dobrowolnie się poddam, albo wezmą mnie siłą i będą bardziej brutalni niż zwykle.

Wciągnąłem głośniej powietrze, słysząc jego słowa i nie mogłem uwierzyć w to, co mówił. To było chore i... nieludzkie! Ale on najwyraźniej jeszcze nie skończył.

-W wieku 15 lat zacząłem przyciągać uwagę nie tylko wychowanków sierocińca, ale też osób z zewnątrz. Zacząłem więc postrzegać moje ciało jako produkt i zarabiałem nim, nie tylko pieniądze. Pozwalałem, by każdy, kto ma na to ochotę, posiadał mnie. Miałem jedną zasadę, to ja musiałem kontrolować sytuację i to ja musiałem zainicjować ten kontakt. Inaczej wpadałem w takie ataki, jakich świadkiem byłem już dwa razy. Bałem się stracić kontrolę i znów być ofiarą brutalnego gwałtu, czego i tak nie uniknąłem. Kilka razy mężczyźni stwierdzili, że okay, umówiliśmy się tylko na to, że zrobię im loda, ale wciskali mi do kieszeni dwa albo nawet trzy razy tyle, na ile się umawialiśmy i wbrew mojej woli i nie zwracając uwagi na moje ataki paniki, gwałcili mnie, czasem nawet kilka razy pod rząd.

Spuścił głowę i podniósł delikatnie drążą rękę, której czubki palców dotknęły jego szyję.

-Krótko przed moimi siedemnastymi urodzinami kolega zaprosił mnie na kolejną "niespodziankę". Był to kolega ze szkoły, zaprosił mnie do siebie. Dałem się podejść, nie wiedziałem, że tak to się skończy. Ale koniec końców byłem przetrzymywany w jego domu przez niemal dwa tygodnie i niemal 24/7 obsługiwałem jakiś mężczyzn, w tym również jego. Robiłem za jego prywatną dziwkę. Na koniec dostałem 20% tego, co zarobił za moje usługi.

Westchnął cicho i oblizał usta, jakby się nad czymś zastanawiał.

-Nie wiem, ile razy już byłem w czyimś posiadaniu. Nie wiem z iloma osobami spałem. Straciłem rachubę przy około 100. Dla własnego komfortu regularnie się badałem i całe szczęście niczym nigdy się nie zaraziłem. Gdy mama mnie odnalazła, znów wykorzystałem swoje ciało, by dowiedzieć się o tobie czegoś więcej. Więc gdy nadarzyła się okazja, postanowiłem powitać cię w jedyny sposób, jaki znałem, uwodząc cię. Przepraszam, ale nie żałuję, że to z tobą zrobiłem.

Zakończył, po czym odetchnął głęboko i sięgnął po swoją książkę, którą chwilę wcześniej odłożył na stolik nocny, ale złapałem go za nadgarstek, nim to zrobił. Spojrzał na mnie z lekkim strachem w oczach, ale mimo to uśmiechnął się lekko.

-Nie mów, że ci mnie żal. Sam o tym zdecydowałem i sam na to pozwoliłem. I nie mów, że nie było ci ze mną dobrze, bo w życiu ci nie uwierzę.

Powiedział takim tonem, jakby właśnie mówił o pogodzie, mimo że delikatnie drżał ze strachu. Najwyraźniej bał się mnie w tym momencie.

-Jest mi cię żal, bo tak naprawdę nie miałeś wyboru. Zmuszono cię, byś tak żył. I nie, nie powiem, że nie było mi przyjemnie, bo seks z tobą był najlepszym w moim życiu. Ale nie powinieneś tak traktować siebie i swojego ciała.

Na jego ustach zamajaczył smutny uśmiech, ale jego wolna dłoń dotknęła mojej twarzy.

-Pamiętasz, jak wszedłeś we mnie bez przygotowania jednym, pełnym ruchem?

Zapytał a ja zamarłem. Dlaczego nagle do tego wraca i tak się zachowuje?

-Twój penis idealnie wypełnił mnie całego, rozrywając mnie od środka i dając nam obojgu chorą przyjemność. Związałeś moje ręce na plecach i wciskałęś moją twarz w poduszkę, a ja krzyczałem z przyjemności, wijąc się pod tobą, gdy rytmicznie i mocno pieprzyłeś mnie od tyłu.

Jego dłoń zjechała po całym moim ciele, zatrzymując się na moim kroczu i ugniatając je delikatnie. Chociaż się za to w tej chwili nienawidziłem, moje ciało reagowało na jego słowa, wspomnienia i dotyk. Cholera.

-Jak doszedłem, zaciskając się na tobie a potem zemdlałem, a ty dalej pieprzyłeś mnie, aż zaspokoiłeś każdą swoją rządzę i wypełniłeś po brzegi. Ile razy wtedy doszedłeś? Dwa? Trzy?

-Pięć.

Powiedziałem, nim zdołałem zorientować się, że w ogóle odpowiedziałem mu na to pytanie i ugryzłem się w język. Jego palce mocniej zacisnęły się na moim lekko pobudzonym już przyrodzeniu, więc chwyciłem go za drugi nadgarstek i powaliłem na plecy na łóżko i zawisłem nad nim, mając nadzieję, że tym go trochę uspokoję. Ale na jego ustach wciąż malował się uśmiech a oczy patrzyły na mnie z tak nieokreślonym wyrazem, że nie potrafiłem odgadnąć jego myśli.

-Chciałbym to powtórzyć, Tom.

Szepnął po czym oblizał łapczywie swoje wargi. Nic nie powiedziałem, ale miałem wrażenie, że oszaleję, gdy sprawnym ruchem owinął swoje szczupłe uda na moich biodrach i otarł nasze przyrodzenia o siebie. Z zaskoczeniem zorientowałem się, że on również jest na wpół twardy.

-Myślałem, że tego nie lubisz.

Odpowiedziałem, czując, że mój opór powoli słabnie, a z jego ust wyrwał się perlisty śmiech.

-Z tobą mógłbym to robić bez końca. Weź mnie, Tom.

Poprosił, ale mnie i tak coś hamowało. To świadomość, że jesteśmy rodzeństwem nie dawała mi pozwolenia na to, bym zrobił to, na co w tej chwili obaj mieliśmy taką ochotę. I nienawidziłem się za to.

Miłość leczy ranyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz