18

1K 67 60
                                    


Byłyśmy w trakcie oglądania gdy niespodziewanie do pokoju jednej z sióstr Partridge wparowała ich rodzicielka.

Zadrżałam na niespodziewany hałas co również uczyniły dziewczyny.

— Co się stało? — zapytała podirytowany Issie zatrzymując odcinek na laptopie.

— Obudził się.

Na słowa kobiety dwie dziewczyny obok mnie zdezorientowane popatrzyły po sobie nie wiedząc o co chodzi. Ja jednak jak poparzona wstałam z łóżka wybiegając w stronę drzwi.

W pośpiechu schowałam telefon do kieszeni oraz szybko zbiegłam po schodach na dół niemal nie zabijając się na schodach.

W pośpiechu założyłam buty a do mnie dołączyła kobieta która nie była aż tak zdesperowana jak ja.

Ja jednak byłam kłębkiem nerwów i szczęścia.

Byłam zła i jednocześnie szczęśliwa.

Zła bo nie byłam przy tym jak się wybudził. A to dlatego spędzałam tam dnie i noce.

Szczęśliwa bo jednak żyje i się wybudził.

Nie myślałam trzeźwo bo po głowie przechodziło mi wszystko ale jednak nic.

Wybiegłam z domu ruszając w stronę auta które po chwili odpaliła kobieta obok mnie.

Jechałyśmy w desperującej ciszy jednak teraz nie potrzebne były słowa.

Zaparkowałyśmy przed budynkiem, a ja wyparowałam z pojazdu jak błyskawica, biegnąc w stronę drzwi wejściowych.

Wbiegłam do pomieszczenia, a obok mnie stanęła pielęgniarka która uczestniczyła w leczeniu Louisa. Uśmiechnęła się do mnie radośnie, jakby cieszyła się z tego co się stało. To było miłe.

Odrazu podbiegłam do dobrze znanej mi sali. Mama Louisa musiała zostać przy recepcji aby ustalić coś z recepcjonistką, jednak widziałam ze nie chciała tam stać.

Przed drzwiami stało kilku lekarzy zapisujących coś w notatkach oraz wymieniając między sobą zdania nie patrząc na siebie.

Zauważyli mnie przez co wymienili kolejne kilka zdań.

— Przykro nam Lydio, ale narazie nie będziesz mogła wejść.— powiadomił przepraszająco.

Siedziałam tam tyle że lekarze których nie znałam znali moje imię.

— Czemu? — zapytałam.

— Musimy dokończyć resztę badań, oraz musimy jakoś do niego dotrzeć.— powiedział.

— Ale wszystko z nim w porządku? — dopytywałam desperacko.

— Tego narazie nie wiemy. Powiadomimy cie jak czegoś się dowiemy.— powiedział.— Odpocznij teraz trochę. To miłe że ci zależy, ale spędzasz tu więcej czasu niż lekarze.— uśmiechnął się, a następnie odszedł.

•••

Po kilku godzinnych oczekiwaniach na wejście, z pomieszczenia wyszła pielęgniarka informująca o tym że można pojedynczo wchodzić.

Ustąpiłam najpierw rodzinie Louisa ponieważ to nie ja byłam tu najważniejsza. Oni zapewne martwili się o wiele bardziej ode mnie, a dla
Louisa byli zdecydowanie ważniejsi.

Chciałam również pójść ostatnia aby nie musieć patrzeć na zegarek myśląc ile czasu nam zostało. Nie chciałam się stresować ale chciałam porozmawiać z nim na spokojnie.

𝐭𝐞𝐱𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐦𝐲 𝐢𝐝𝐨𝐥 || 𝐥𝐨𝐮𝐢𝐬 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz