Motyw księżniczki, która niepostrzeżenie wymyka się ze swych zamkowych komnat, wielu osobom zdaje się być mocno, naprawdę mocno tandetnym.
Lecz w tej bajce, drogi czytelniku, księżniczka nie ucieka w ramiona przystojnego księcia, o blond włosach i niebieskich oczach.
W tej bajce, tej, którą właśnie czytasz jest inaczej, bowiem nasza księżniczka ucieka co noc z malowniczego zamku, by spotykać się z... demonem. A konkretnie, demonicą.
Zastanawiasz się pewnie, dlaczego tak jest i co ową dziewczyną kieruje?
Tu muszę ci powiedzieć, drogi czytelniku, że zawiodłam twe oczekiwania względem "odbiegania od stereotypów".
Domyśliłeś się już pewnie, że w grę wchodzi poetycka, piękna i jakże tandetna miłość.
Miłość, która choć wydaje się prosta, zdecydowanie do takich nie należy.
Jeśli więc zaciekawiłam cię choć trochę, tym nad wyraz dziwnym wstępem, zostań ze mną i moją historią, a przekonasz się, dlaczego nie wierzę w uczucie bezwarunkowe.
************************************Czymże jest miłość bezwarunkowa?
-rozbrzmiało pytanie gdzieś w oddali-
Czy takowa w ogóle istnieje?
-dało się skądś słyszeć-
A może da się ją osiągnąć?
-padły nagle słowa, jak kamień w wodę-
Po chwili zastanowienia wiesz, że tak naprawdę nie usłyszałeś niczego.
Bo wiesz, że słowa padły z zupełnie innej, nieznanej ci strony; nie z tyłu, nie przodu, również nie z prawej, ani z lewej.
Wkrótce zapominasz o nich i wypierasz je z pamięci.
Być może już je kiedyś słyszałeś?
A może nie?
***
Róża tak intensywnie szkarłatna, tak konkretna w istocie swego odcienia, pełna kolorów, jak krwiste usta istoty, która ową różę dzierżyła.
Wyglądały one, jakoby uszyte ze szkarłatnego aksamitu.
Pięknie kontrastowały ze śnieżnobiałym odcieniem kłów i nasyconym wyjątkowością ametystem oczu.
Długie, hebanowe włosy zaś, pięknie łączyły się z czernią gęstych rzęs i wyraźnych brwi.
Uwieńczeniem całości były zakręcone, baranie rogi na głowie istoty. Złota mandala, wytatuowana na lewej połowie twarzy i ogromne,
pierzaste skrzydła w odcieniu smoły budzące strach, dziwnie pomieszany z respektem.- Jest piękna, naprawdę piękna.- dźwięczny, głęboki głos odbił się od ścian groty, w której siedziały.
-Starałam się znaleźć kwiat odzwierciedlający twe piękno, lecz jest to niemożliwe.- drugi głos nie robił takiego wrażenia, a jego brzmienie wydawało się jakoby bezwartościowe dla osób, które czciły majestat dźwięku.
-A więc uważasz, że kwiaty, twory wszechpotężnej matki natury nie grzeszą swą urodą?- lekko uniosła brew ciekawa odpowiedzi.
-Oczywiście, że nie-żachnęła się- Po prostu uważam, że żadne twory nie są w stanie przebić, czy choćby dorównać twemu pięknu.
Po za majestatyczną w swej grozie demonicą w grocie siedziała również ruda, chuda jak szczapa pieguska, o zielonych oczach i delikatnej,niewyraźnej urodzie.
Jej dżinsowe ogrodniczki bardzo gryzły się z tiulową suknią towarzyszki.
Obnażyła kły w uśmiechu, który wyrażał pewną wyższość nad rozmówczynią.
Czuła się od niej wyżej, było to swoista oczywistością, aczkolwiek nie wyrażała tego w sposób prostacki, czy obraźliwy.
Rozłożyła skrzydła tak, by lewym objąć chudzinę, zapewniając jej ciepło i przyjemną miękkość piór.
Poczuła, jak dziewczyna opiera głowę na jej ramieniu, chcąc być jeszcze bliżej jej ciała.
Wkrótce dziewczyna przekręciła się tak, by twarzą niemal dotykać lica demona.
Podniosła prawą dłoń i delikatnie przejechała po bladym policzku istoty.-Alysse, proszę cię...-spojrzała na nią wręcz karcąco- Wiesz dobrze, że nie powinnaś.
Ruda nie cofnęła ręki, nie zamierzała, a przede wszystkim nie chciała tego robić.
Przejechała swym kciukiem po nienaturalnie szkarłatnych wargach, wywołując rządzę mordu w fioletowych ślepiach.
Zdenerwowało ją to do granic możliwości.
Chciała pokazać Althei, że nie jest dzieckiem i nie cechuje ją delikatność, wręcz przeciwnie.
Gwałtownie oparła ręce na jej ramionach i wpiła wargi w jej usta.
Czarnowłosa chciała przerwać pocałunek, lecz nie pozwoliła jej na to, brutalnie penetrując jej usta swoimi.
Uczucie było niesamowite, wyzwalające i takie perwersyjnie pociągające, że nie mogła się oprzeć.
Lizała kły i przygryzała wargi licząc, że druga strona też czymś się wykaże, lecz ta, jedyne co zrobiła, to przestała protestować. Wciąż pozostawała bierna.
Oderwała się od niej, gdy nad dziką żądza, ster przejęła potrzeba tak trywialna, jak oddychanie.-Skończyłaś?- Althea otarła usta dłonią i odwróciła od niej wzrok.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc jedynie patrzyła na baranie rogi demonicy.
-Pytam, czy już skończyłaś. Chcę mieć pewność, że w twojej głowie nie rodzi się właśnie plan zgwałcenia mnie w krzakach.- głos miała zimny, niczym sople lodu
-Ja...Przepraszam.
Myślała, że im obu się podoba, a Althea jedynie się z nią droczy, pozostając w stanie bierności.
-Zostaw mnie samą.
-Ale...
-Zostaw mnie samą!
Mało rzeczy było w stanie wprowadzić Alysse w stan paniki i zimnego przerażenia, ale Althea w złości definitywnie była jedną z tych rzeczy.
Krzycząc, wysuwała kły i rozpozcierała skrzydła, a jej oczy płonęły nieludzkim blaskiem.
Porwała się biegiem przez leśną dróżkę, wprost do swego ciepłego, bajkowego zamczyska, gdzie służba dbała, by niczego jej nie zabrakło, choć nie była już dzieckiem.
Na koncie miała piętnaście lat doświadczenia, a dzień jej szesnastych urodzin zbliżał się wielkimi krokami.
Biegnąc, cicho płakała.************************************
Hej, tu autorka!
Proszę, zostawcie po sobie jakiś komentarz (pozytywny, lub krytykujący, gdyż i na takie jestem otwarta)
Dajcie mi po prostu znać, co sądzicie o zapowiadającej się historii, a będzie mi bardzo miło.
-Liv-
CZYTASZ
Miłość "Bez"warunkowa (YURI) (ZAKOŃCZONE)
Lãng mạnMotyw księżniczki, która niepostrzeżenie wymyka się ze swych zamkowych komnat, wielu osobom zdaje się być mocno, naprawdę mocno tandetnym. Lecz w tej bajce, drogi czytelniku, księżniczka nie ucieka w ramiona przystojnego księcia, o blond włosach i...