7.

83 8 1
                                    


Wczorajszy wieczór spędziły z Altheą bardzo przyjemnie, a słowa, które wypowiadały na przemian w kluczowych momentach ich miłości, zachowały w pamięci, jako szczere i przełomowe.

Poranek jednak dla obu nie był zbyt przyjemny.
Alysse zerwała się z łóżka, gdy do jej uszu doleciały dźwięki wojskowego żargonu, które dało się słyszeć od strony mostu przy przedzamczu.

Zwykle żołnierzom towarzyszyły śmiechy, różne pieśni i przyśpiewki.
Tym razem było inaczej, a znaczyło to, że coś poszło nie tak.

Od strony okna dolatywały do niej najrozmaitsze przekleństwa i nerwowe rżenie koni.

Ubrana jedynie w długą koszulę nocną zbiegła po licznych schodach i bez trudu wyszła z zamku.

Było to naprawdę dziwne, bowiem zwykle przy wejściu stało wojsko.
Tym razem nie było nikogo.

Między konnymi wojakami, równo w środku kolumny szedł koń, którego obarczono noszami.
Już na pierwszy rzut oka mogła zauważyć, że na noszach leży jej ojciec.

Później wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Z zamku wybiegła królowa, również odziana w koszulę nocną.
Brutalnie przepchała się przez konnych i podbiegła do rannego męża.
Alysse pobiegła za nią, równie oszołomiona, co niewyspana.

Noszę, jak i ciało króla były mokre od krwi.
Krzyk jej matki przeszył powietrze i zagłuszył wszystko inne.

Nie zdążyła się dobrze przyjrzeć ranom, bo od noszy odciągnął ją szambelan, który nagle pojawił się obok.

Zdążyła jedynie usłyszeć, jak ojciec charka pod nosem kilka słów.

- Zabiję tego demona. Zabiję własnymi rękami.

A potem zemdlał w tym samym momencie, w którym zemdlała Alysse.

************************************

Obudziła się we własnym łóżku, nad którym stał jakiś medyk i służąca Malvina, która zajmowała się nią i jej komnatą.

- Słyszy mnie panienka?- zapytał, po czym uniósł palec na wysokość jej oczu i zaczął przesuwać nim od prawej do lewej.

- Słyszę...- wychrypiała, zaskoczona tym, jak słaby ma głos.

- Świetnie, doprawdy. Niech panienka odpoczywa i postara się nie stresować, a nic poważnego się panience nie stanie- powiedział teatralnie optymistycznym tonem, jakby zwracał się do trzyletniego dziecka.

- A co z moim ojcem?- zapytała, walcząc z suchością w gardle.

- Jestem studentem medycyny akademii wyższej, więc mogłem spokojnie nad tobą czuwać. Twoim ojcem zajmują się wykwalifikowani lekarze, jest w dobrych rękach.

Alysse poczuła, że oblewa ją zimy pot.

Nie dostała konkretnej odpowiedzi, a to mogło świadczyć, że sytuacja była naprawdę poważna.

Zanim zdążyła zapytać o coś jeszcze, student wyszedł, zostawiając ją z Malviną, która siedziała na pufie w kącie komnaty i mruczała modły pod nosem, obracając w rękach paciorki różańca.

- Muszę wstać, muszę zobaczyć, w jakim stanie jest mój ojciec- powiedziała do służącej, która oderwała się z głębokiego zamyślenia.

- Panienka nie może! Panienka ma tu siedzieć i odpoczywać. Jak panienka chce coś do jedzenia, to ja podam, wody dam, albo balię przygotuję. Książkę mogę panience poczytać, albo wspólnie modły odmówić, ale panienki z tej komnaty nie wypuszczę.

Miłość "Bez"warunkowa (YURI) (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz