2.

148 9 11
                                    

Sześć miesięcy wcześniej...

Mocno zawiązany gorset nieprzyjemnie uciskał, praktycznie uniemożliwiając swobodne branie oddechów.
Falbany długiej, aksamitnej sukni plątały się pod nogami, a srebrny diadem na grzebyku wpijał się w skórę głowy.
Nienawidziła swej książęcej doli szczególnie wtedy, gdy była zmuszana do noszenia iście książęcych strojów-takich, jakie właśnie przeklinała w myślach.

Jedynym pocieszeniem była dla niej myśl, że niedługo to wszystko się skończy.
Weźmie łuk, zwiąże włosy i założy ogrodniczki.
Osiadła konia i cwałem pogna do lasu, by móc w spokoju doskonalić swe łucznicze zdolności.

Na drodze ku jej szczęściu stała jedynie zbliżająca się audiencja.
Audiencja, z bardzo ważnym i bardzo tajemniczym gościem, bowiem cała służba krzątała się w wirze przygotowań, kucharze pichcili już od wczoraj, a rycerze ustawiali się w pozycjach reprezentacyjnych przed wrotami zamczyska.
Lecz nikt nie raczył powiedzieć jej, dla kogo ta cała szopka.
Kazali się tylko dokładnie umyć i pięknie wystroić, bez chociażby słowa wyjaśnienia.

Usłyszała niosące się echem kroki, a wkrótce do jej pokoju wszedł elegancko odziany szambelan.

-Panienka pozwoli udać się ze mną na audiencję.- skłonił się i gestem ręki nakazał jej wyjście z komnaty.

-Z kim w ogóle jest ta audiencja?- zapytała, usilnie próbując nie zaplątać się we własną suknię.

-Panienka dowie się tego na miejscu.

Wprost nienawidziła królewskiego szambelana. Wydawał się jej nadętym bufonem, którego nie obchodziło nic, po za zawartością królewskiego skarbca.

Zeszli po stromych schodach, po czym skręcali w rozmaite korytarze i ich odnogi, aż dotarli do zastawionej służbą i rycerstwem sali, gdzie jej rodzice oceniali zastawę ogromnego, uginającego się od jedzenis stołu.

-Alysse-matka objęła ją gorliwie, przez co do jej nozdrzy doleciał mocny, korzenny zapach perfum-Zaraz będziesz musiała wykazać się swoimi umiejętnościami savoir-vivre'u i książęcej etykiety. Pamiętasz, co ćwiczyłas z szambelanem, prawda?

Przewróciła oczami udając, że nie usłyszała skierowanych do niej słów.

-Tylko nie przynieś nam wstydu!- krzyknął ojciec, po czym niezbyt delikatnie walnął ja w plecy nakazując, by się wyprostowała.

Nienawidzę być księżniczką, pomyślała, nienawidzę tego zamku, tych ludzi, tego przepych i tych wszystkich zasad. Ucieknę stąd i słuch o mnie zaginie. I już mnie nie odnajdą, kiedyś tak zrobię, a wtedy...

Z rozmyślań wyrwały ją dźwięki trąbek, na których gdzieś w oddali zagrali paziowie.

Ustawiła się obok swej rodziny i przykleiła sobie sztuczny uśmiech na twarz- tak było po prostu  najłatwiej.

Drzwi sali gwałtownie się otworzyły, a Alysse poczuła, jak grunt się pod nią zapada.
W akompaniamencie czarnych atlasów, do pomieszczenia weszła majestatycznie piękna...diablica?
Jej skrzydła, rogi, oczy, kły, czy chociażby złota mandala na pół twarzy...Wszystko to wydało jej się symbolem najwyższego piękna.

Pokłonili się jej wszyscy, na co odpowiedziała jedynie prostym dygnięciem, bardzo odbiegającym od królewskich standardów.

Szambelan odchrzaknął i głośno wyrecytował:

-Jaśnie Pani Althea Vesse, Reprezentująca Nację Nieludzi. Wybrana do przekazania poselstwa Królowi i Królowej Utopii Arthurowi i Annie Delcaur...

Miłość "Bez"warunkowa (YURI) (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz